Studia za... 346 tys. zł. Tak za Czarnka kształci się przyszłych lekarzy, a warunki są tragiczne

Mateusz Przyborowski
31 października 2023, 10:28 • 1 minuta czytania
Studia na kierunku lekarskim w Społecznej Akademii Nauk w Łodzi kosztują prawie 340 tys. zł. W zamian studenci... nie dostają zupełnie nic. Brakuje sal wykładowych i laboratoriów, kadra nie ma kwalifikacji, a zajęcia odbywają się online. "Gazeta Wyborcza" przyjrzała się uczelniom, które w ofercie mają medycynę. Oto jak wygląda kształcenie przyszłych lekarzy za czasów ministra Czarnka.
Tak wygląda kształcenie na kierunkach lekarskich. Studia za 346 tys. zł. Warunki nauki: tragiczne Fot. MAREK BARCZYNSKI / East News

Odkąd Przemysław Czarnek został ministrem edukacji i nauki, kierunki lekarskie na polskich uczelniach zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu. Wszystko przez to, że politykowi Prawa i Sprawiedliwości udało się przeforsować zmiany w przepisach.


Za Czarnka studia medyczne kosztują 346 tys. zł. Warunki nauki: tragiczne!

Dziś medycynę można studiować m.in. w Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej (dawniej Wyższa Szkoła Biznesu), na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach, w Podhalańskiej Państwowej Uczelni Zawodowej w Nowym Targu, na Politechnice Wrocławskiej, Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, w Akademii Kultury Społecznej i Medialnej o. Tadeusza Rydzyka czy w Społecznej Akademii Nauk w Łodzi.

W tej ostatniej uczelni pierwszy semestr nauki na studiach stacjonarnych trzeba było opłacić z góry. Koszt: 25 tys. zł, po zniżce 23 tys. zł. Według cennika dostępnego na stronie łódzkiej SAN, całe studia medyczne mają kosztować studenta aż 346 tys. zł. (342 tys. zł ze zniżką).

Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", która przeanalizowała opinie Państwowej Komisji Akredytacyjnej o nowo otwartych kierunkach medycznych, Społeczna Akademia Nauk w Łodzi "nie ma nic, łącznie z salami wykładowymi".

– Zgłosił się do nas student, który powiedział, że większość zajęć odbywa się online. Tak nie da się nauczyć anatomii – mówi gazecie dr Filip Pawliczak z Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi.

Inni studenci alarmują, że z niektórych przedmiotów nie odbyły się w tym roku akademickim jeszcze żadne zajęcia, w programie kształcenia jest np. chemia zamiast biochemii i w ogóle niewiele zgadza się z tym, co zapisano w sylabusie. Problemem jest też brak laboratoriów, w których powinny być prowadzone zajęcia.

Tej uczelni, jak czytamy, PKA wytknęła też "brak podstawowego zaplecza w postaci szpitali, pracowni czy prosektorium, ale także drastyczne braki kadrowe".

"Uczelnia nie posiada kadry pozwalającej na uzyskanie przez studentów zaplanowanych efektów uczenia się. To osoby nieposiadające kompetencji badawczych w dziedzinie nauki medyczne" – wskazała Państwowa Komisja Akredytacyjna.

Tak za ministra Czarnka kształci się przyszłych lekarzy

Na innych uczelniach, które w ofercie kształcenia mają medycynę, wcale nie jest lepiej. PKA zarzuca nie tylko brak kadry, infrastruktury, laboratoriów czy prosektoriów, ale także programy studiów niezgodne ze standardem kształcenia do zawodu lekarza opisanym w rozporządzeniu Ministra Zdrowia. A nawet brak podręczników w bibliotekach. Według PKA w bibliotece Politechniki Wrocławskiej książki "mają być dostępne w przeważającej większości w jednym egzemplarzu" na cały rocznik.

"Mimo to większość ocenionych negatywnie uczelni rozpoczęła nabór na kierunek lekarski. Otrzymały na to zgodę ministra edukacji Przemysława Czarnka" – czytamy.

Na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach mniej niż połowa wykładowców, którzy mają prowadzić zajęcia ze studentami, ma kierunkowe wykształcenie. PKA wskazała też, że Podhalańska Państwowa Uczelnia Zawodowa w Nowym Targu "dopuszcza do procesu rekrutacji kandydatów posiadających maturę na poziomie podstawowym i nie określa żadnego przedmiotu jako obowiązkowego".

Absurdów jest więcej, np. studenci medyny Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Sączu mają jeździć do prosektorium w Radomiu (260 km w jedną stronę). Ci z Akademii Nauk Stosowanych w Poznaniu mają do Radomia jeszcze dalej – 370 km w jedną stronę.

– Ostrzegaliśmy przed tym, że to będzie byle jakie nauczanie. Nie posłuchano nas. Teraz chyba wszystkie te uczelnie trzeba by pozamykać, a oszukani studenci powinni pozwać skarb państwa za szkodę, jaką ponieśli – ocenił w rozmowie z "GW" Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.

O. Rydzyk dostał pozwolenie na kształcenie lekarzy

Jak informowaliśmy w naTemat pod koniec września, szkoła założona przez o. Tadeusza Rydzyka otrzymała zgodę na otworzenie wydziału lekarskiego. Środowisko lekarskie było zszokowane tą decyzją.

Wystosowano nawet specjalny apel do szefów resortów zdrowia i edukacji. Chodzi o to, że kandydaci na lekarzy w Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu muszą mieć zaświadczenie między innymi od... proboszcza.

Ministerstwo Zdrowia i Ministerstwo Edukacji i Nauki kompromituje kształcenie medyczne, a pozwolenie uczelni ojca Rydzyka na kształcenie lekarzy to apogeum, którego nie da się wytłumaczyć w rozsądny sposób – ocenił w komentarzu dla portalu Puls Medycyny Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie.

Według informacji Porozumienia Rezydentów aż 17 kierunków lekarskich nie ma własnego prosektorium, a np. Katolicki Uniwersytet Lubelski czy Politechnika Wrocławska "przechytrzyły" system, oferując "prosektoria wirtualne".