"Z Chinami zaciera ręce". Niemcy o roli Rosji w konflikcie Hamasu z Izraelem

Deutsche Welle
02 listopada 2023, 08:31 • 1 minuta czytania
Antysemickie ataki w Dagestanie, wizyta Hamasu w Moskwie, obwinianie Zachodu – eksperci wskazują, jakie cele ma Rosja ws. wojny na Bliskim Wschodzie.
Jak Rosja wspiera palestyński separatyzm? Fot. THAER GHANAIM / AFP / East News

To Amerykanie są winni ataków terrorystycznych Hamasu i napięć na Bliskim Wschodzie, a Rosja pragnie pokoju i robi wszystko, co w jej mocy, aby zakończyć wojnę między Izraelem a Hamasem – to od 7 października oficjalny przekaz Moskwy.


Ale rzeczywistość jest inna niż rosyjska propaganda – ocenia w rozmowie z DW rosyjski ekspert ds. Bliskiego Wschodu Rusłan Sulejmanow. Dla Sulejmanowa jest oczywiste, że Rosja czerpie korzyści z trwającego od niemal miesiąca konfliktu Izrael–Hamas i jest zainteresowana jego podtrzymaniem.

Co więcej, im większa groźba katastrofy, tym bardziej Kremlowi może się to podobać, bo zaszkodziłoby wrogowi Rosji: USA.

Wg eksperta, dla Amerykanów konflikt ten jest prawdziwym wyzwaniem, "rodzajem sprawdzianu" całego systemu, który przez wiele lat budowali w tym regionie i w którym próbowali balansować między Izraelem a państwami arabskimi. – Rosja razem z Chinami zacierają ręce i z przyjemnością patrzą na całą sytuację – wyjaśnia Sulejmanow.

Ponadto, jak zauważa, Kreml chciałby, aby "Ameryka i inne kraje zachodnie skupiły swoją uwagę na Bliskim Wschodzie, a nie – na Ukrainie": – Pomimo zapowiedzi Waszyngtonu, że można prowadzić wojny na dwóch frontach jednocześnie.

Rosyjski politolog Konstantin Pachaljuk, który niedawno wyemigrował do Izraela, również uważa, że ​​Moskwa się cieszy, że świat nie będzie już mówił o Ukrainie, a o Izraelu. Choć sam nie zrozumie tej radości, bo to dwie zupełnie różne wojny.

Dwa argumenty rosyjskiej propagandy

W rozmowie z Deutsche Welle wymienia dwa kolejne argumenty za tym, dlaczego wojna na Bliskim Wschodzie jest korzystna dla Władimira Putina.

Po pierwsze, rosyjska propaganda może nią straszyć własną ludność w stylu: "Słuchajcie, wszyscy oskarżają nas o rozpoczęcie wojny w Ukrainie. Jesteśmy tacy źli, mimo że Izrael zachowuje się jeszcze gorzej. A Ameryka nie może nic zrobić i wkrótce cały Bliski Wschód spłonie, a dobrze wiecie, jak bardzo może się palić".

Przesłanie jest takie, że światu grozi jeszcze większa wojna, za którą winę ma ponosić Zachód: "Co w ogóle macie do zarzucenia Rosji? W sensie moralnym nikt nie może nam nic zarzucić" – brzmi przekaz Kremla.

Po drugie – ocenia Pachaljuk – Rosja ma teraz szansę zademonstrować swoją bliskość ze światem islamskim. Moskwa nie ma w regionie już jednak zauważalnych wpływów w sferze religii: ani w Syrii czy Egipcie, ani w Iranie. Pozostaje jej tylko pokazać światu arabskiemu, że w Rosji mieszka wielu muzułmanów i że wszyscy wspierają Palestyńczyków.

Nawet jeśli Hamasu – który jest klasyfikowany jako organizacja terrorystyczna nie tylko przez Izrael, ale także przez USA, UE, Niemcy i inne państwa – nie należy utożsamiać z Palestyńczykami.

Wojna na Bliskim Wschodzie a stabilność Rosji

Zupełnie innego zdania jest rosyjski politolog i ekonomista Michaił Krutichin mieszkający w Norwegii. Wojna na Bliskim Wschodzie zaszkodzi Rosji politycznie – stwierdza w rozmowie dla DW.

Wskazuje na niedawne antysemickie ataki w kilku regionach Rosji zamieszkałych przez muzułmanów, zwłaszcza w Dagestanie. W stolicy tego kraju Machaczkale tysiące wściekłych mężczyzn wtargnęło na lotnisko, gdy wylądował tam samolot z Tel Awiwu.

Dla Krutichina to wyraźny sygnał, że Kremlowi coraz trudniej zagwarantować bezpieczeństwo w regionach: – Uważam, że ma to bardzo negatywny wpływ na stabilność polityczną w Rosji.

Według eksperta po tych wydarzeniach Moskwa będzie musiała zachować się znacznie ostrożniej i ograniczyć swoją antysemicką retorykę, aby nie destabilizować własnych regionów.

Z wojny na Bliskim Wschodzie Rosja nie czerpie korzyści politycznych ani gospodarczych, ocenia Krutichin. Materialna korzyść byłaby możliwa jedynie w przypadku znacznego wzrostu cen ropy, przez co do rosyjskiego budżetu mogłyby wpłynąć dodatkowe pieniądze.

Ale tak się nie dzieje, wręcz przeciwnie: ceny nawet chwilowo spadają, ponieważ żaden z państw producentów tego surowca nie jest skłonny przystąpić do wojny po stronie palestyńskiej. Ropa z Zatoki Perskiej będzie więc nadal płynąć na rynki bez zmian.

Rosja jako mediator? Eksperci to odrzucają

Czy Rosja w ogóle mogłaby pośredniczyć w procesie pokojowym na Bliskim Wschodzie? Konstantin Pachaljuk jest przekonany, że kontrowersyjna wizyta delegacji Hamasu w Moskwie kilka dni temu, ostro skrytykowana przez Izrael, nie miała dla procesu pokojowego żadnego znaczenia.

Jej ​​głównym celem było uwolnienie rosyjskich zakładników. Temat ten był poruszany najpierw w Katarze, a potem "nie bez powodu" przeniesiony do Moskwy. Wątpliwe, czy Moskwa rzeczywiście będzie w stanie pomóc w uwolnieniu zakładników – dodaje Rusłan Sulejmanow.

Trzeba negocjować z innymi graczami. Również on uważa, że nie ma co przywiązywać do wizyty Hamasu w Rosji dużej wagi: – Delegacja Hamasu w Moskwie reprezentowała jedynie kierownictwo polityczne. A negocjacje prowadzone są obecnie z militarnym skrzydłem Hamasu. To ludzie, którzy są bezpośrednio w Gazie i sami ukrywają się w podziemnych tunelach. To oni przetrzymują zakładników.

Według Sulejmanowa jedynie Katar, Egipt i ewentualnie Turcja mogłyby próbować rozmów z militarnym skrzydłem Hamasu: – Rosja nie ma takiej możliwości.

Sulejmanow podejrzewa również, że ​​poprzez demonstracyjne utrzymywanie kontaktu z Hamasem Kreml realizuje także zupełnie inne, osobiste cele Putina: – Najważniejsze, moim zdaniem, jest to, że Putin czuje się przez Netanjahu osobiście urażony. Netanjahu uchodził za przyjaciela Putina, często przyjeżdżał do Moskwy, brał udział w obchodach Dnia Zwycięstwa itd.

Putin miał więc nadzieję, że premier Izraela będzie go wspierał w wojnie z Ukrainą. Ale Izrael nie opowiedział się za Rosją. Wręcz przeciwnie, od początku wojny ukraińskiej w Izraelu można obserwować falę sympatii wobec Ukrainy. Putin nie wybaczył tego Netanjahu i teraz się mści – wyjaśnia Sulejmanow.

Mściwość Putina może zaszkodzić Rosji

Potwierdza to rosyjska propaganda państwowa: w telewizyjnych dyskusjach można wręcz wyczuć schadenfreude z powodu wojny na Bliskim Wschodzie. – Putin najwyraźniej chce powiedzieć Izraelowi: Jeśli będziecie się tak zachowywać, to w sposób demonstracyjny pogłębimy relacje z Iranem, waszym arcywrogiem oraz z jego satelitą na Bliskim Wschodzie Hamasem – mówi Sulejmanow.

Taka postawa może zaszkodzić Moskwie, zwłaszcza w Izraelu – dodaje Pachaljuk. – To niewątpliwie irytuje Izraelczyków. Chciałbym przypomnieć, że prawie jedna trzecia tutejszych mieszkańców mówi po rosyjsku i w mniejszym lub większym stopniu wyemigrowała z Rosji lub jest z Rosją powiązanych – zauważa politolog mieszkający w Izraelu.

Zwraca też uwagę, że spora grupa rosyjskojęzycznych Izraelczyków była do Rosji nastawiona pozytywnie nawet po rozpoczęciu wojny w Ukrainie, ale teraz "poważnie się nad tym zastanawia".

Autor: Juri Rescheto, Deutsche Welle