Do Polski trafiła niezwykła butelka whisky. Stoi za nią człowiek, którego kariera liczy kilka dekad
Aby zrozumieć, dlaczego na widok The Balvenie Sixty oczy kolekcjonerów whisky zaczynają świecić niczym gwiazdy, trzeba uświadomić sobie, jak wybitną postacią w świecie whisky jest David C. Stewart. To właśnie jemu destylarnia w Dufftown zawdzięcza, z jednej strony – jakość, a z drugiej - precyzyjną powtarzalność każdej z partii. Jemu, a ściślej rzecz biorąc, jego nosowi i podniebieniu, bo zadanie Malt Mastera polega głównie na wyłapywaniu subtelnych aromatycznych niuansów.
Oczywiście, Malt Master nie jest zwykłym “kontrolerem jakości”. Zawód ten może wykonywać jedynie prawdziwy wirtuoz, który z jednej strony, utrzyma pożądaną jakość, a z drugiej, nie będzie bał się eksperymentować, w celu odkrywania coraz to nowych smaków i aromatów.
Na przestrzeni lat pracy w Dufftown, David udowodnił, że absolutnie nie brak mu żyłki odkrywcy: to on jako jeden w pierwszych wprowadził do branży technikę zwaną “cask finishing”. Zanim jednak zdobył się na ten odważny krok, musiało upłynąć mnóstwo czasu – Malt Masterem nie zostaje się z ogłoszenia.
Początek historii: od pracownika biura do Malt Mastera
Z ogłoszenia można zostać co najwyżej pracownikiem biurowym. I na tymże stanowisku, w roku 1962 rozpoczęła się kariera 17-letniego Davida C. Stewarta w rodzinnej destylarni William Grant & Sons.
Początkowo jego zadania nie wykraczały poza inwentaryzację magazynu, jednak szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że w tym samym miejscu pracował również ówczesny Malt Master - Hamish Robertson. To on, kilka lat później, otworzył młodemu Davidowi drzwi do pokoju, w którym odbywały się degustacje. Reszta jest historią.
David, rok po roku, butelka po butelce, wyrabiał sobie pozycję w świecie whisky. Stanowisko mistrza osiągnął po 12 latach pracy. Jako Malt Master nadzorował od tamtej pory produkcję single maltów takich marek, jak The Balvenie, czy Glenfiddich.
Rewolucja branży: cask finishing
W latach 80. branża otrzymała klucz do świata innowacji i eksperymentów. Drzwi do niego osobiście otworzył właśnie Stewart. To on wpadł na pomysł, aby do procesu kreowania smaku whisky podejść nieco inaczej, przelewając destylat do innych beczek w ostatnich miesiącach dojrzewania.
Początkowe eksperymenty, teoretycznie, były dość ostrożne: whisky dojrzewającą w beczkach z dębu amerykańskiego Stewart postanowił finiszować w beczkach z tego samego rodzaju drewna, ale innej odmiany - europejskiej. Dla laika nie brzmi to jak ogromna zmiana, jednak wprawny nos od razu wykryje zmianę aromatu na bogatszy i ostrzejszy.
Zachęceni sukcesem Stewarta, Malt Masterzy zaczęli następnie eksperymentować z innymi beczkami – po winie, brandy i innych alkoholach, uzyskując w ten sposób nowe, unikalne warstwy smakowe.
– “Cask finishing” zdecydowanie zmieniło branżę. Dzięki temu eksperymentować zaczęli nie tylko producenci szkockiej czy amerykańskiej whisky, ale również producenci innych alkoholi – stwierdził Stewart. I nie sposób odmówić mu racji.
Kiedy jednak w 2022 roku, kilkadziesiąt lat po tym, jak pierwsze edycje whisky finiszowanej w beczkach z dębu europejskiego opuściły destylarnię, Stewart świętował jubileusz pracy zawodowej, na stołach pojawił się trunek, dojrzewający w klasyczny sposób.
The Balvenie Sixty, bo o niej mowa, to wyjątkowe wydanie, które specjalnie na tę okazję wybrała podopieczna Stewarta – Kelsey McKechnie.
McKechnie łączy z mistrzem nie tylko pasja do whisky, ale i młody wiek, w którym oboje zaczynali. Absolwentka Uniwersytetu West Scotland na wydziale nauk biologicznych, została praktykantką na Malt Mastera mając zaledwie 26 lat.
W zeszłym roku 30-letnia wtedy McKechnie przejęła stery w The Balvenie. Od tamtej pory to ona odpowiada za jakość każdej butelki, opuszczającej bramy destylarni.
Podczas uroczystej inauguracji The Balvenie Sixty, tak mówiła o swoim nauczycielu:
– Dzięki Davidowi zdobyłam cenne doświadczenie. Jego mentorstwo miało ogromny wpływ na mnie, a wybór whisky odpowiadającej, tak niezwykłej postaci w historii destylarni to wielki zaszczyt – komentowała.
The Balvenie Sixty: jak smakuje?
Na to pytanie odpowiedzi może udzielić niewiele osób. Liczba butelek tego unikatowego trunku liczy zaledwie 71 sztuk. Co jednak oczywiste, McKechnie doskonale potrafi określić jej profil smakowy:
– Na nosie whisky wyczuwalny jest hipnotyzujący bukiet aromatów jesiennych: lawenda, wrzos i paproć. Natomiast nuty toffi, palonej kawy i wielowarstwowego dębu dominują na podniebieniu. Smak ewoluuje w miarę upływu czasu, odsłaniając intensywne nuty goździków, gałki muszkatołowej, węgla dębowego oraz kandyzowanej pomarańczy w niezwykle długotrwałym finisz – opisuje The Balvenie Sixty obecna Malt Masterka.
Unikalność smaku i aromatu to jedno, ale w przypadku wydań kolekcjonerskich nie mniej ważna jest oprawa. Whisky zabutelkowana z okazji 60-lecia pracy Davida C. Stewarta MBE zamknięta została w szkle z ręcznie dmuchanego kryształu. Z kolei ozdobna tuba, wykonana z mosiądzu i szkła, ma aż pięć warstw. Każda z nich nawiązuje do jednej z dekad życia legendarnego Malt Mastera, z czego ostatnią symbolizuje oczywiście sama butelka z poruszającymi słowami podziękowania od jego podopiecznej.
Szacunkowa cena tej niezwykłej whisky to 145 tys. funtów. Czy tyle właśnie zapłacił za nią polski kolekcjoner, który nabył niedawno jedyny egzemplarz w Polsce sygnowany numerem 43.? Tego nie wiadomo. Nie jest natomiast tajemnicą, do kogo trafiła The Balvenie Sixty. Szczęśliwym nabywcą jest Andrzej Kubiś, właściciel Domu Whisky, który od tej pory ma w swoim posiadaniu cząstkę światowego dziedzictwa.