Terlecki zaskoczony pytaniem dziennikarza. Chodzi o rozmowy koalicyjne PiS
Po tym, jak prezydent Duda powierzył Mateuszowi Morawieckiemu misję tworzenia rządu, PiS na gwałt rozpoczął poszukiwanie koalicjantów. Zadanie dość karkołomne, bo w październikowych wyborach to opozycja uzyskała sejmową większość. A czasu niewiele, bo głosowanie nad wotum zaufania dla jego gabinetu powinno się odbyć najpóźniej w poniedziałek 11 grudnia.
Politycy PiS podkreślają, że rozmowy koalicyjne są w toku. Z 194 mandatami, do sejmowej większości partii brakuje prawie czterdziestu posłów.
Terlecki nie umie odpowiedzieć
Skoro rozmowy trwają, podstawowymi pytaniami wydaje się to, gdzie się odbywają, z kim i kto je prowadzi? O taką odpowiedź, jak się okazuje jednak trudno. A przynajmniej nie potrafi jej udzielić szef klubu PiS Ryszard Terlecki.
Radomir Wit z TVN24 zapytał Terleckiego, jak przebiegają poszukiwania większości parlamentarnej. – Spokojnie, trwają – odpowiedział polityk, ale kiedy padło pytanie o ich lokalizacje, odparł "A nie wiem".
Potem było już konkretniej, bo reporterowi prawie udało się dowiedzieć, kto prowadzi rozmowy. Zdaniem szefa klubu PiS "chyba" premier.
Skoro szef klubu nie posiada takich informacji, pojawia się wątpliwość czy takie rozmowy faktycznie mają miejsce. Jednak relacje niektórych posłów opozycji, potwierdzają, że było przynajmniej kilka prób przeciągania niektórych posłów na stronę PiS.
Kuszenie PSL
Uwaga PiS miała paść na najbardziej konserwatywnych na opozycji ludowców. Wiadomo, że w PSL są posłowie, którzy opowiadają się np. przeciwko aborcji. Doniesienia o próbach przeciągnięcia posłów PSL na swoją stronę potwierdził nawet Władysław Kosiniak-Kamysz. Podkreśla on jednak, że nie ma szans na "złamanie" członków jego partii.
– Były rozmowy z niektórymi posłami, telefony do niektórych posłów, ale wszyscy odpowiadają jednoznacznie. Myślę, że mniej niż do pięciu. Nikt się nie złamie, to już jest dla mnie niesprawiedliwie, ciągłe mówienie, że ktoś z PSL – mówił w programie TVN24.