Makabryczne odkrycie na plebanii. Z proboszczem nie było kontaktu od dłuższego czasu

Agnieszka Miastowska
14 listopada 2023, 12:01 • 1 minuta czytania
W Wielkopolsce doszło do smutnego odkrycia. Strażacy zostali wezwani na teren jednej z podkaliskich parafii. Poinformowano ich, że z proboszczem od jakiegoś czasu nie ma żadnego kontaktu. Gdy otworzyli drzwi do plebanii, ukazał im się najgorszy widok. Na podłodze leżały zwłoki księdza. Proboszcz miał 56 lat. Parafianie chcą wiedzieć, co takiego się stało.
Kalisz – strażacy weszli na plebanię. Z księdzem nie było kontaktu Fot. Facebook @OSP Tłokinia Wielka

Strażacy na plebanii – tragiczne odkrycie

Wszystko wydarzyło się w poniedziałek 13 listopada w parafii pw. św. Jakuba w Tłokini Kościelnej, leżącej około ośmiu kilometrów od Kalisza. Lokalne "Fakty Kaliskie" podały, że przedstawiciele miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej, pojawili się na plebanii około godziny 17:00, zaraz po tym, gdy otrzymali zgłoszenie.


"Wewnątrz miał znajdować się ksiądz, który od dłuższego czasu nie otwierał i nie było z nim żadnego kontaktu" – poinformowała OSP Tłokinia Kościelna. Niestety, gdy strażacy przybyli na miejsce i udało im się otworzyć drzwi od plebanii, okazało się, że ksiądz nie żyje. Na podłodze leżały zwłoki 56-letniego proboszcza.

Jak przekazała podkom. Anna Jaworska-Wojnicz, rzecznik prasowa kaliskiej policji: "Przyczyna śmierci była naturalna, bez udziału osób trzecich". Jednak, by dowiedzieć się, co dokładnie dolegało 56-letniemu księdzu, należy poczekać na sekcję zwłok. Ta jest już zaplanowana przez prokuraturę. Lokalne media poinformowały, że zmarły duchowny nazywał się Jacek Paczkowski i był proboszczem parafii pw. św. Jakuba od 2004 r.

Zakrwawiony ksiądz na schodach do kościoła

Zaledwie dwa dni wcześniej informowaliśmy o tym, że wierni w Tarnowie znaleźli na schodach do kościoła nieprzytomnego księdza. Okazało się, że to proboszcz ich parafii, który leżał cały zakrwawiony. Pomimo reanimacji nie udało się uratować życia 69-letniego duchownego.

Policja wyjaśnia okoliczności zdarzenia pod nadzorem prokuratura. Funkcjonariusze nie udzielają oficjalnych informacji na temat okoliczności jego śmierci.

Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" ustalili jednak, że już dzień wcześniej ks. Krzyszkowski miał skarżyć się na złe samopoczucie podczas wieczornej mszy.

Duchowny najprawdopodobniej zasłabł w drodze na poranne nabożeństwo i przewrócił się, spadając z wysokich schodów prowadzących do wejścia do świątyni. Podczas upadku miał uderzyć głową o krawędź betonowych schodów, co doprowadziło do jego śmierci.