Józefina była starsza od Napoleona. W nowym filmie jest młodsza... o kilkanaście lat – i jest burza
Historycy o "Napoleonie" Ridleya Scotta
"Napoleon" to pierwszy film Ridleya Scotta od czasu "Ostatniego pojedynku" i "Domu Gucci", które miały premierę w 2021 roku. Widowisko o legendarnym cesarzu Francji to jeden z bardziej wyczekiwanych tegorocznych tytułów, który w większości krajów zadebiutuje na wielkich ekranach w ten weekend.
Niektórzy mieli już okazję zobaczyć film w ramach pokazów przedpremierowych, a wśród nich znaleźli się również historycy. I chociaż doceniają jego walory rozrywkowe, jednogłośnie twierdzą, że Scotta fakty interesowały średnio.
"Jako czysta rozrywka robi wrażenie. Jako dramat wypada całkiem niezły, aczkolwiek gra aktorska jest nierówna, a postacie tylko częściowo przekonujące. Im dalej w las, hm... tym na myśl przychodzi mi słowo 'parodia'" – stwierdził amerykański historyk specjalizujący się w historii Francji David Bell.
"Mam na myśli m.in. powrót Napoleona z Egiptu z powodu niewierności Józefiny? Napoleon wracający do Francji w marcu 1815 roku, aby ponownie spotkać się z Józefiną? (zmarła w maju 1814). Napoleon osobiście dowodził szarżą kawalerii pod Waterloo?" – tłumaczył dalej. Brytyjski reżyser znany z dosadnych komentarzy odpowiedział historykom na łamach "The Times".
– Napoleon umiera, a potem, 10 lat później, ktoś pisze książkę. Potem ktoś na podstawie tej książki pisze kolejną i tak po 400 latach w tych kolejnych książkach jest sporo zmyślonych rzeczy. Mam problem z historykami. Pytam ich: Przepraszam, ale byliście tam? Nie? No to się k*rwa zamknijcie – skwitował.
Dziwi to o tyle, że już wcześniej jednak Scott zapewniał, że razem ze swoim zespołem wykazał się należytą starannością podczas badań Napoleona, którego nazwał "najbardziej lub nadmiernie zbadaną osobą w historii". Nie ukrywał jednak, że tam, gdzie były luki, pozostały mu domysły.
Scott nieco plącze się w zeznaniach na temat historycznego researchu do filmu. W rozmowie z Deadline przyznał bowiem, że nie przeczytał żadnej dłuższej publikacji na temat cesarza Francji.
"Istnieje 400 książek o Napoleonie. Ludzie pytali mnie, którą z nich czytam. Odpowiadałem: żartujecie? Jako dziecko oglądałem tylko obrazki" – przyznał bez cienia żenady.
Józefina była starsza od Napoleona o sześć lat. W filmie jest młodsza o... czternaście
Scott od początku w wywiadach zapowiadał, że jednym z ważniejszych wątków w jego filmie będzie relacja Napoleona z jego pierwszą żoną Józefiną. "Był potężnym człowiekiem, bez wątpienia dyktatorem (...) A jednak był bezbronny w stosunku do kobiety. Był oczarowany i pod jej wielkim wrażeniem" – opowiadał w jednym z wywiadów.
Dynamika relacji pomiędzy cesarzem Francji a jego żoną wynikała prawdopodobnie w znacznej mierze z różnicy wieku pomiędzy nimi – Józefina była od niego bowiem starsza o sześć lat. Różnili się także doświadczeniem życiowym: dla Napoleona to było pierwsze małżeństwo, a dla niej drugie, którego owocem była dwójka dzieci.
W recenzjach ten wątek się nie pojawia, a ponieważ jestem jeszcze przed seansem filmu, nie wiem, czy twórcy wspomnieli w filmie o przeszłości Józefiny. Faktem jest jednak, że choć Scott podkreślał w wywiadach, jak istotny jest wątek małżeństwa Napoleona, do różnicy wieku pomiędzy nim a żoną podszedł podobnie luźno jak do innych faktów historycznych.
W bohaterów burzliwego związku wciela się para doskonałych aktorów. Napoleona gra Joaquin Phoenix ("Joker", "Bo się boi"), jeden z najlepszych aktorów ostatnich dekad, w którego filmografii ciężko znaleźć większe potknięcia.
Z kolei Józefinę zagrała Vanessa Kirby, czyli aktorka, której gwiazda rozbłysła za sprawą serialu "The Crown" oraz dramatu "Cząstki kobiety". Za ten drugi otrzymała Puchar Volpi na MFF w Wenecji oraz nominacje do Oscara i Złotego Globu.
Nie mam więc wątpliwości, że ta dwójka wypadła w swoich rolach świetnie (w pierwszych recenzjach pojawiają się nawet opinie, że Kirby momentami przyćmiewa Phoenixa). Problem w tym, że aktorka jest młodsza od niego o... czternaście lat. I żeby była jasność: tę różnicę na ekranie widać.
Co ciekawe, oryginalnie w Józefinę miała się wcielić Jodie Comer (znana m.in. z poprzedniego filmu Scotta "Ostatni pojedynek"), która jest... jeszcze młodsza niż Kirby. Na upartego Comer mogłaby nawet być córką Phoenixa (dzieli ich 19 lat różnicy).
Pytanie więc brzmi: czy to kolejny objaw "tumiwisizmu" historycznego Scotta, czy typowy hollywoodzki seksizm?
Stary hollywoodzki numer
Casting w "Napoleonie" nie zaskakuje – na rękach można policzyć, ile razy filmowcy postanowili w roli romantycznej partnerki głównego bohatera obsadzić jego równolatkę, a co dopiero starszą od niego kobietę.
Choć duże różnice wieku w damsko-męskich relacjach pomiędzy bohaterami są problematyczne na wielu płaszczyznach (szerzej na temat ageizmu wobec kobiet w Hollywood pisałam tutaj), często w pewnym sensie nie mają znaczenia dla fabuły.
W tym przypadku jednak różnica wieku jest na tyle istotna, że aż prosi się o odwzorowanie na ekranie. Ponadto sześć lat to niemal nic na pewnych etapach życia (Napoleon poślubił Józefinę w wieku 27 lat, gdy ona miała 33, więc różnica wieku mogła być niewidoczna), zatem pewnie wystarczyłaby równolatka Phoenixa albo nieco starsza aktorka.
Zresztą biorąc pod uwagę, w jakich latach osadzona jest akcja filmu, samego Napoleona powinien grać znacznie młodszy (około 30-letni) aktor, a nie niemal pięćdziesięcioletni odtwórca słynnej roli Jokera. I przy takim castingu Kirby pasowałaby jak ulał.
Jeśli miałabym odpowiedzieć na postawione wcześniej pytanie, czy casting w "Napoleonie" to wina ageizmu w Hollywood, czy świadomej historycznej ignorancji Scotta, postawiłabym na wspomniany "tumiwisizm", ale nie dotyczący faktów, a hollywoodzkich zwyczajów.
Obsadzanie młodszych aktorek w rolach, w których równie dobrze (albo i lepiej) sprawdziłyby się te starsze, to numer tak stary, jak świat (albo chciałoby się powiedzieć: jak seksizm), dlatego dla weterana branży, jakim jest Scott, kwestia wieku pomiędzy aktorami może być przezroczysta, a w nieco gorszym scenariuszu – nieistotna.
Szkoda, że reżyser takich filmów, jak "Obcy – 8. pasażer Nostromo" czy "Thelma i Louise" uważanych dziś za feministyczne klasyki nie skorzystał z okazji, jaką dawała mu historia Napoleona i Józefiny, by zagrać w poprzek hollywoodzkich standardów.