Nowa Lewica może pójść do wyborów samorządowych wspólnie z KO. Wkrótce ruszą negocjacje
"Zarząd Nowej Lewicy podjął decyzję o upoważnieniu współprzewodniczących do negocjacji z Koalicją Obywatelską o wspólnym starcie w wyborach samorządowych" – zdradził Robert Biedroń w mediach społecznościowych. Wpis europosła potwierdził później drugi z liderów formacji.
– Ponieważ Trzecia Droga podjęła taką decyzję, że idą sami, wczoraj był zarząd Nowej Lewicy i upoważnił pana Biedronia i mnie do tego, żeby podjąć bardzo spokojne, zdystansowane rozmowy z Koalicją Obywatelską na temat potencjalnie możliwości stworzenia wspólnego bloku – stwierdził Włodzimierz Czarzasty na antenie Polsat News.
Ze słów wicemarszałka Sejmu można wyczytać, że negocjacje koalicyjne przed wyborami samorządowymi do łatwych nie będą należały. Zarówno z NL, jak i KO od dłuższego czasu napływały jednak sygnały, iż obu ugrupowaniom zależy na współpracy.
Otwarcie wspomniał o tym zresztą sam Donald Tusk. – Gdyby to ode mnie zależało, poszedłbym do wyborów jako Koalicja 15 października, ale zrozumiem, jeśli nasi partnerzy zdecydują się na samodzielny start – stwierdził premier przy okazji ogłoszenia terminu wyborów samorządowych.
Wybory samorządowe 2024. Trzecia Droga będzie konkurowała ze swoimi koalicjantami z rządu
Wiadomo już jednak, że 7 kwietnia z koalicjantami ze szczebla centralnego nie pójdzie Trzecia Droga. Kilka dni temu liderzy Polskiego Stronnictwa Ludowego i Polski 2050 zdecydowali o samodzielnej walce o miejsca w radach gmin, radach powiatów, sejmikach wojewódzkich oraz o stanowiska wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
Do takiego rozstrzygnięcia Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołownię miała zmotywować wizja odbicia kilku wschodnich regionów z rąk Prawa i Sprawiedliwości. Trzecia Droga wierzy, że będzie atrakcyjną alternatywą dla zawiedzionego elektoratu konserwatywnego z Podkarpacia, Lubelszczyzny i Podlasia.
W zielono-żółtym sojuszu mają też chrapkę na władzę w wielkich miastach. Jak wspominaliśmy w naTemat.pl, swoją gotowość do startu w wyborach na prezydenta Krakowa niedawno zgłosił Ireneusz Raś.
W Stołecznym Królewskim Mieście uchodzi on za bardzo mocnego kandydata, bo w pewien istotny sposób przypomina ustępującego po ponad dwóch dekadach Jacka Majchrowskiego. Kandydat Trzeciej Drogi zdaje się być dość europejski i postępowy dla liberalnego elektoratu, a dla krakowskim konserwatystom daje gwarancję, że w mieście nie dojdzie do światopoglądowej rewolucji.