Kokainowej Matki Chrzestnej bał się nawet Pablo Escobar. Griselda Blanco zabiła ponad 200 osób

Ola Gersz
27 stycznia 2024, 07:03 • 1 minuta czytania
"Griselda" to nowy serial Netfliksa od twórców słynnego "Narcosa". Inspiruje się historią Griseldy Blanco, bezwzględnej kolumbijskiej baronki narkotykowej, która trzęsła rynkiem kokainy w latach 70. i 80. w Miami, była postrachem konkurencji i zleciła zabójstwa (lub sama zabiła) ponad 200 osób, w tym... swoich trzech mężów. – Jedna z badaczek stwierdziła, że Griseldę Blanco można postawić obok Elżbiety Batory i Ilse Koch, strażniczki w nazistowskich obozach koncentracyjnych. Wszystkie trzy czerpały przyjemność z mordowania i torturowania – mówi w rozmowie z naTemat dr hab. Piotr Chomczyński, socjolog i kryminolog, profesor Uniwersytetu Łódzkiego. Oto prawdziwa historia Matki Chrzestnej, która była krwawą królową w męskim świecie i... nie miała żadnych skrupułów.
Griselda Blanco była znana jako Matka Chrzestna i... Czarna Wdowa. W serialu Netfliksa gra ją Sofía Vergara Fot. Netflix / Wikimedia Commons

W "Griseldzie", którą możemy oglądać na Netfliksie od 25 stycznia, w Kokainową Matkę Chrzestną wciela się Sofía Vergara, aktorka kojarzona głównie z hitowego serialu komediowego "Współczesna rodzina" oraz amerykańskiej edycji "Mam talent".

Dla 51-letniej Vergary to wymarzony projekt – nie tylko aktorski (to jej pierwsza poważna rola dramatyczna). Kolumbijsko-amerykańska gwiazda jest również producentką miniserialu "Griselda", której twórcami są Andrés Baiz, reżyser słynnego "Narcos" oraz Eric Newman, showrunner "Narcos" i "Narcos: Meksyk".

Ale kim była prawdziwa Griselda? – Griselda Blanco jest postacią szerzej nieznaną, bardziej kojarzoną w Stanach Zjednoczonych niż w Kolumbii. Znacznie bardziej znany jest chociażby Pablo Escobar1, który wręcz zalewał świat narkotykami. W kluczowym momencie jego działalności ponad 90 procent kokainy, która była sprzedawana, pochodziła z jego imperium. Gdy rozmawiamy o tym świecie nie można jednak pominąć Griseldy Blanco – mówi dr hab. Piotr Chomczyński.

Dlaczego? – Ta postać jest ważna, bo po pierwsze na tle innych bossów narkotykowych wyróżniała ją innowacyjność i pionierskość. Po drugie jej historia stanowi wielką przestrogę, bo to właśnie ona wprowadziła nowe rozwiązania w przemyśle narkotykowym. Potrafiła je tworzyć, ale i implementować – tłumaczy ekspert od karteli narkotykowych.

Wymyśliła jak wykorzystać zakład krawiecki męża na potrzeby przemytu narkotyków w bieliźnie, czego nikt wcześniej nie robił. Zupełnie inaczej podchodziła do kwestii dystrybucji: zaangażowała do tego osoby, z którymi wcześniej współpracowała, jak chociażby pracownice seksualne ściągane z Kolumbii. Zaczęła również w większym stopniu wykorzystywać transport morski i powietrzny. dr hab. Piotr Chomczyńskisocjolog i kryminolog, profesor Uniwersytetu Łódzkiego

Jak zauważa Piotr Chomczyński, Griselda była też innowacyjna pod względem skali swojej działalności. – W pewnym momencie zarabiała 80 milionów dolarów miesięcznie. To ogromne sumy, bajońskie pieniądze, i wtedy, i dziś – podkreśla.

Ale nie tylko na innowacjach i pieniądzach opierała się jej sława. Griselda Blanco, jedna z niewielu ówczesnych baronek narkotykowych, słynęła z okrucieństwa. Zabiła lub zleciła zabójstwa ponad 200 osób, ale ta liczba może być większa. To nie była dla niej smutna konieczność, a przyjemność.

Jak Griselda stworzyła potężny kartel i stała się morderczą Matką Chrzestną, której bał się nawet Pablo Escobar? Oto krwawa historia Griseldy Blanco, która kolekcjonowała wrogów jak drogie torebki i nie miała skrupułów, żeby ich eliminować. Bizneswoman, której biznesem stała się kokaina. Kobiety, która poniosła dokładnie taką samą śmierć, jaką sama zadawała.

Griselda Blanco była przestępczynią od dziecka. W wieku 11 lat zabiła o rok młodszego chłopca

Blanco urodziła się w 1943 roku w Santa Marta w Kolumbii, a w wieku trzech lat przeniosła się matką do znanego nam dobrze z "Narcos" Medellín. Nie miała łatwego dzieciństwa: w kraju szalała La Violencia, czyli krwawe walki zbrojne dwóch głównych partii.

Od najmłodszych lat Griselda była wystawiona na przemoc: napaści, morderstwa, terroryzm. Ale też na przestępczość w Medellín, które za kilka dekad będzie nazywane "najbardziej niebezpiecznym miastem świata", gdy zacznie rządzić nim Escobar i jego kartel.

Jako dziecko była kieszonkowcem, okradała ludzi na ulicach i domy bogaczy. Podobno w wieku 11 lat porwała dla okupu 10-letnie dziecko z ekskluzywnej dzielnicy Kolumbii. Kiedy okup się nie udał, miała je zastrzelić. – Mimo, że nie ma na to żadnych wiarygodnych dokumentów, to wiele różnych źródeł wskazuje, że ta zbrodnia faktycznie miała miejsce – mówi Chomczyński.

Od samego początku jej życie było absolutnie straszne. Wiemy, że Griselda Blanco sama była ofiarą świata przemocy. Ulica ją wychowała, nauczyła bezwzględności. Do 11. roku życia sama miała sporo traumatycznych przeżyć. Ojciec biologiczny Griseldy wygnał z domu jej ciężarną matkę, swoją służącą, kiedy dowiedział się, że kobieta spodziewa się dziecka.dr hab. Piotr Chomczyńskisocjolog i kryminolog, profesor Uniwersytetu Łódzkiego

Już jako nastolatka Griselda pracowała jako pracownica seksualna. Razem ze swoją matką. – Kiedy w wieku 14 lat jeden z klientów matki był wobec niej agresywny i poskarżyła się mamie, nie uzyskała wcale wsparcia. Jej matka ją ukarała, bo podejrzewała, że Griselda próbuje jej podbierać klientów. Nie miała zaufania wobec matki i na pewnym etapie swojego życia zdecydowała, że woli żyć na ulicy niż wraz z matką. Trzeba jej to oddać, że nie miała wzorów rodzicielstwa, którymi mogłaby się później kierować jako matka – dodaje socjolog i kryminolog.

Griselda uciekła z domu, kiedy miała 19 lat. Kradła, dalej parała się prostytucją. Rok później poznała w Medellín swojego pierwszego męża Carlosa Trujillo, który fałszował dokumenty, w tym amerykańskie wizy i nauczył ją rzemiosła. Miała z nim trzech synów, wszystkich trzech urodziła, zanim skończyła 21 lat, i wszystkich trzeci straci później w ramach mafijnych porachunków.

Po kilku latach rozstała się z Carlosem. Co się z nim stało? Umarł i mówi się, że zabiła go właśnie Griselda, która później związała z Alberto Bravo, swoim późniejszym drugim mężem. W 1964 roku wraz z partnerem i synami wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych i osiedliła się w Queens w Nowym Jorku.

Nie bez powodu właśnie tam. Griselda wiedziała jedno: na narkotykach da się zarobić dużo pieniędzy. Postanowiła więc importować je do Wielkiego Jabłka wraz z Albertem. Szybko stanie się jednym z pionierów, którzy stworzyli narkotykowy szlak od Kolumbii do północnoamerykańskich metropolii: najpierw do Nowego Jorku, później Miami. A przy okazji i kokainową pionierką.

Z Kolumbii do USA, czyli koka w staniku

Para zaczęła od przemytu medycznej kokainy, która pozostała po zabiegach w ekskluzywnej klinice w Medellín i którą sprzedawały im dwie pielęgniarki. Pod przykrywką fikcyjnego biznesu eksportowego-importowego, który Alberto prowadził ze swoim bratem Carlosem, mąż Griseldy sprzedawał ją w Nowym Jorku za dziesięciokrotność jej wartości.

Kokainowy rynek w USA rósł w najlepsze, więc Blanco i Bravo rozszerzali swoje działania. Griselda i Alberto importowali zarówno biały proszek, jak i marihuanę: nie tylko z Kolumbii, ale również Peru i Boliwii. Jak? Młode kobiety (które wybierała sama Griselda) przewoziły ją na pokładach samolotów: w majtkach i stanikach wypchanych torebkami z koką. Wyglądały jak bielizna z push-upem.

Małżeństwu biznes szedł tak dobrze, że stali się konkurencją dla samej włoskiej mafii. Zabrali im zresztą część klientów, co było w głównej mierze zasługą Blanco: była bystra, przedsiębiorcza i zaradna, miała też smykałkę do biznesu. Jednak nad nielegalnym biznesem Griseldy i Alberta pojawiły się czarne chmury.

Narkotyki zaczęły zalewać USA do tego stopnia, że prezydent Richard Nixon ustanowił agencję rządową do walki z dilerami, Drug Enforcement Administration (DEA). Jedną z ich pierwszych akcji była "Operacja Banshee", a głównym celem była właśnie Griselda Blanco i Alberto Bravo. Kobieta była jednak przebiegła i w 1975 roku uciekła z rodziną do Kolumbii.

W ojczyźnie miała podobno zamordować swojego drugiego męża Alberta. Dlaczego? Jedni mówią, że Griselda, która sama była uzależniona od kokainy, wpadła w paranoję i sądziła, że jej wybranek przeciwko niej knuje. Inna historia mówi, że poszło o zaginione miliony. Mówi się, że w nocnym klubie Griselda wyjęła pistolet z buta i strzeliła mu prosto w twarz, on trafił ją w brzuch. Po jej śmierci faktycznie odkryto tam bliznę podczas sekcji zwłok.

Śmierć na Florydzie, czyli narkotykowa wojna w Miami i strach Pabla Escobara

Po śmierci Alberta Griselda, znana już jako Matka Chrzestna, przejęła kartel, nawiązywała "biznesowe kontakty" i stopniowo stała się kobietą, której bali się najwięksi narkotykowi baronowie. Czarną Wdową. Rządziła twardą ręką, nie szła na kompromisy, nie stroniła od przemocy.

Po powrocie do Kolumbii wciąż wysyłała kokainę do Nowego Jorku (podobno m.in. na pokładzie kolumbijskiego statku "Gloria", który w 1976 roku wziął udział w wyścigu w USA). Zaczęła współpracować z Kartelem z Medellín, który powstał z inicjatywy Escobara i dopiero się rozkręcał.

W czasach, kiedy on kradł jeszcze samochody, ona miała już porządnie rozkręcony biznes narkotykowy i była liczącą się postacią w przestępczym światku. Griselda, która zrewolucjonizowała sposób zarządzania biznesem narkotykowym i jego logistyką, w pewnym stopniu uczyła go fachu.dr hab. Piotr Chomczyńskisocjolog i kryminolog, profesor Uniwersytetu Łódzkiego

W międzyczasie wyszła za męża numer trzy, Daria Sepulvedę. Urodziła też czwarte dziecko, kolejnego syna, Michaela Corleone. Skąd jego imiona? Oczywiście z "Ojca chrzestnego", jak na Matkę Chrzestną przystało.

Blanco miała duże ambicje: postanowiła rozszerzyć działalność swojego kartelu na klubowe Miami. Była tam jednym z narkotykowych pionierów, dlatego biznes szedł świetnie. Sprowadzała tony narkotyków. Na Florydzie żyła jak królowa: wielkie posiadłości, drogie samochody, prywatny odrzutowiec, szalone imprezy. Była bajecznie bogata.

To nie trwało długo, bo wkrótce rozpoczęła się wojna narkotykowa w Miami, do którego płynęła rzeka kokainy, wówczas nawet większa niż marihuany. "Kokainowych kowbojów" (tak nazywają się dwa dokumenty z 2006 i 2008 roku poświęcone tamtejszym baronom narkotykowym, w tym Griseldzie) zaczęło przybywać, bo Florydą zaczął interesować się też kartel Pabla Escobara.

11 lipca 1979 roku kilku członków kartelu Blanco zastrzeliło konkurencyjnego dilera w sklepie z alkoholem w centrum handlowym. Zaczęła się wojna. – Griselda Blanco sprowadziła śmierć na ulice Miami – mówi Piotr Chomczyński.

Przez kolejne pięć lat Floryda była polem kokainowej batalii. Jej stawka była wysoka: na przełomie lat 70. i 80. przez to miasto przechodziło aż 70 procent kokainy i marihuany, które docierały do USA. Trup ścielił się gęsto, a Miami z nawet kilkuset zbrodniami rocznie stało się morderczą stolicą Stanów Zjednoczonych. W dużej mierze za sprawą Griseldy.

Krwawy szlak Czarnej Wdowy. Griselda Blanco zleciła zabójstwa ponad 200 osób, zabiła trzech mężów

Większość z ponad 200 osób, których Griselda bezpośrednio lub pośrednio pozbawiła życia, zginęła właśnie podczas narkotykowej wojny. Nie bawiła się w dyplomację, wrogom od razu fundowała "kulkę". Wymyśliła nowy sposób zabijania: wysłani przez nią płatni zabójcy, tzw. sicario, strzelali do ofiary z pędzących motorów. To wtedy Pablo Escobar naprawdę zaczął się jej bać, a ich drogi na dobre się rozeszły.

Escobar twierdził, że robi wokół siebie za dużo szumu. Oskarżał ją o zlecanie zabójstw, które niepotrzebnie przyciągają uwagę mediów. Nazwał ją wręcz "niewygodną". On miał inny sposób działania. Stawiał na współpracę z lokalną społecznością, budował i remontował szkoły, kościoły. Chciał stworzyć wizerunek człowieka, który sam pochodzi z nizin, dzięki czemu doskonale rozumie biednych ludzi. Natomiast Griselda nie miała zbyt wspólnego z dobrą ciocią. dr hab. Piotr Chomczyńskisocjolog i kryminolog, profesor Uniwersytetu Łódzkiego

Była okrutna i przebiegła, napędzała ją paranoja, brutalność i pragnienie władzy. Uwielbiała tortury i widowiskowe zabójstwa. Nie dbała o to, że człowiek, którego morderstwo zlecała, mógł być niewinny.

Nie interesowały jej poboczne ofiary, w tym dzieci. Kiedy w 1983 roku wraz z ojcem, byłym członkiem jej kartelu Jesusem "Chucho" Castro (Griselda wydała na nigo wyrok, bo obraził jej syna Dixona), zginął jego dwuletni synek Johnny, wzruszyła tylko ramionami. Griselda nie znała granic i nie była sentymentalna. Jeśli coś jej się nie spodobało, po prostu z nim kończyła.

Kazała chociażby widowiskowo zamordować swojego konkurenta na lotnisku – na oczach wszystkich pasażerów, publicznie. Wynajętym płatnym zabójcom wydała dyspozycję, że "ma być zasztyletowany jak świnia" bagnetem z czasów II wojny światowej. Niektóre publikacje potwierdzają, że wyrok został wykonany zgodnie z jej życzeniem, inne zaś, że ciężko ranny konkurent zdołał zbiec – zauważa Piotr Chomczyński.

– To może świadczyć o tym, że perwersyjność była stałym komponentem jej osobowości i sposobu działania – dodaje.

Skończyła też ze swoim mężem Dariem, podobnie jak z dwojgiem poprzednich. Kiedy Sepulveda porwał ich syna Michaela Corleone i wywiózł go do Kolumbii, narkotykowa baronka rozkazała go zabić. Jej ludzie, którzy podobno podawali się za policjantów, zastrzelili Daria na oczach chłopca. Potem jakby nigdy nic wrócili z nim do USA i oddali go matce.

– Michael Corleone to jedyne wciąż żyjące dziecko Griseldy. W Internecie można znaleźć jego wypowiedzi, w których wspomina, jak kilka razy pytał mamę o zabójstwo ojca. Griselda Blanco w rozmowie z synem jednak nigdy tego nie potwierdziła, ale też nie zaprzeczyła – mówi dr hab. Chomczyński.

Dodaje, że Griselda działała w odstraszający sposób, ale po prostu lubiła to robić. – Zwykła mówić: "to na kogo sobie dzisiaj zapolujemy?". To sprawiało jej przyjemność, było zgodne z jej naturą – zauważa ekspert.

Czy była psychopatką? Jak podkreśla Chomczyński, ciężko określic stan zdrowia psychicznego Griseldy, nie dysponujemy dokumentacją z jej badań psychiatrycznych (których albo nie zrobiono, albo ich wyniki nie wyciekły poza bramy zakładów karne), dlatego nie możemy jej tak oficjalnie nazwać. – Ale z opisów jej zachowań można wywnioskować, że to osoba o skłonnościach psychopatycznych – stwierdza.

Koniec Kokainowej Matki Chrzestnej, czyli prawie dwie dekady za kratami

Griselda nie spodziewała się jednak, że śmierć Daria przyniesie przykre dla niej konsekwencje. Jego brat, Paco Sepulveda, wypowiedział jej wojnę, a wkrótce na jego stronę przeszła część ludzi Blanco, w tym jej kluczowy dostawca. To nie był jej jedyna zła decyzja.

– Była bezwzględna, ale efektywna. Popełniała jednak ogromne błędy, jak pozbawienie życia Marty Ochoi, która pochodziła z potężnej kolumbijskiej rodziny produkującej narkotyki – mówi Piotr Chomczyński.

– W 1985 roku Griselda otrzymała od nich półtorej tony kokainy, za który jednak nie chciała zapłacić. Znalazła więc Martę, zabiła, porzuciła jej ciało, po czym publicznie oskarżyła przeciwniczkę, że ta zniknęła z towarem i pieniędzmi. Nikt w to oczywiście nie uwierzył, a już zwłaszcza rodzina Marty. Griselda narobiła sobie wtedy bardzo wielu wrogów, w tym wśród szefów kartelu z Medellín – opowiada.

– Być może to w tym momencie Griselda zdała sobie sprawę z tego, co jej grozi. Wolała, aby dorwały ją organy ścigania, niż ludzie chcący pomścić Ochoę – zastanawia się Chomczyński.

Griselda miała już bowiem tyle wrogów, że zagrożenie czyhało z różnych stron. Królowa kokainy w 1984 roku wyjechała więc z Miami i przeniosła się do Kalifornii. Chciała zniknąć z pola widzenia, ale już rok później wpadła w ręce tropiącej ją policji. Została skazana na 15 lat więzienia za handel narkotykami, miała wtedy 42 lata.

Nawet w więzieniu pociągała za sznurki. Areszt Griseldy wcale nie uspokoił jednak jej rywali. Jej najstarszy syn Osvaldo zginął z ręki człowieka Pabla Escobara. Później ten sam los spotkał kolejnych dwoje dzieci Czarnej Wdowy. Matce pozostał tylko Michael Corleone, który pozbawiony rodziców i braci był wychowywany przez babcię.

Kolejnym ciosem była zdrada jej zaufanego człowieka Jorgego Ayali. Prokuratura chciała oskarżyć Blanco również o trzy morderstwa pierwszego stopnia, a jej były płatny zabójca miał być kluczowym świadkiem w procesie. Jego zeznania mogłyby dogłębnie pogrążyć Blanco i posłać ją prosto na krzesło elektryczne.

Do tego jednak nie doszło, bo Ayala uwikłał się w seks-skandal z udziałem dwóch sekretarek z biura prokuratora w Miami i został zdyskredytowany jako wiarygodny świadek. W 1998 roku Griselda poszła na ugrodę: przyznała się do trzech zabójstw drugiego stopnia i została skazana na 15 lat więzienia (oba wyroki odsiadywała jednocześnie).

Po latach odsiadki drastycznie pogorszyło się zdrowie Griseldy, wieloletniej palaczki. W 2002 roku miała zawał serca, a dwa lata później została wypuszczona na więzienia z powodu złej kondycji fizycznej. Wyszła na wolność po 19 latach i była innym człowiekiem. – Zupełnie się zmieniła – mówi dr hab. Piotr Chomczyński.

Śmierć przyjeżdża na motorze, czyli kto zabił Griseldę Blanco?

Postanowiła żyć po cichu, została odesłała do ojczyzny. – Stróże prawa nie wierzyli, że Griselda Blanco, mając aż tyle nieprzyjaciół, przeżyje aż tak długo, tym bardziej, że była natychmiast deportowana do Kolumbii. Kiedy wyszła z zza krat, sądzili, że natychmiast zginie. Żyła jednak jeszcze przez osiem lat – opowiada Chomczyński.

Co robiła przez ten czas? – Po wyjściu na wolność w 2004 roku zupełnie zniknęła z radarów. Żyła z wynajmu mieszkań, które udało jej się zachować. Podobno miała z tego dobre pieniądze. Na początku zamieszkała w biedniejszej dzielnicy Medellin, ale cztery lata później przeniosła się do jednej z bogatszych. Nie utrzymywała kontaktów ze swoim żyjącym synem Michaelem, aby go nie narażać. Prowadziła spokojne życie i prawie udało jej się uniknąć śmierci – podkreśla kryminolog.

Prawie, bo Griselda Blanco miała zbyt wielu wrogów, żeby spokojnie żyć, a jej mordercza przeszłość w końcu ją dosięgnęła. 3 września 2012 roku została zastrzelona przed sklepem rzeźnika w Medellín. Motocykliści posłali jej dwie kulki w głowę: nigdy nie odkryto, kto właściwie zabił kokainową baronkę. 69-letnia Czarna Wdowa zginęła więc tak, jak sama zabijała. Ba, to przecież ona wymyśliła tę metodę.

Ale kto ją zabił? – Nie wiemy, kto zlecił zabójstwo Griseldy. Wiemy jednak, że zginęła z rąk dwóch sicario. Wyrok wykonało na niej dwóch facetów na motorach, a nie ktoś z dużej grupy przygotowanych na wszystko zabójców sowicie opłacanych przez dużą organizację przestępczą – dedukuje Piotr Chomczyński.

– To morderstwo nie było aż tak widowiskowe jak te zlecone przez samą Griseldę w czasie, gdy jeszcze trzęsła kartelem. W dodatku nastąpiło osiem lat po wyjściu Griseldy z zakładu karnego. Można więc domniemywać, że po pierwsze, to zabójstwo nie było zlecone przez jakąś potężną organizację przestępczą, a po drugie jego mocodawcą mogła być osoba o zadawnionych urazach – jeszcze z czasów, kiedy przewodziła kartelowi. W końcu sama zabiła mnóstwo osób i miała wielu wrogów – zauważa.

Jak podkreśla Chomczyński, Griseldę dosięgnęła odwleczona sprawiedliwość. – Jej śmierci mógł chcieć na przykład jakiś podstarzały gangster, którego rodzinę Blanco skrzywdziła przed laty. Nie sądzę, by był to ktoś z klanu Ochoa. Gdyby tak było, to Griselda Blanco raczej szybko spotkałaby się ze śmiercią – podkreśla.

To był koniec Griseldy Blanco, Kokainowej Matki Chrzestnej.

Griselda Blanco: ogień w składzie amunicji

Można stwierdzić, że Griselda Blanco była bardziej brutalna niż mężczyźni działający wówczas w biznesie narkotykowym. Być może w ten sposób próbowała zaistnieć w silnie zmaskulinizowanym, zdominowanym przez mężczyzn świecie. Może uznała, że musi być bardziej brutalna, żeby budzić respekt? Z drugiej jednak strony Bob Palombo, agent, który ją złapał i dość dobrze poznał, twierdzi, że była po prostu zła do szpiku kości i lubiła zabijać – zastanawia się dr hab. Piotr Chomczyński.

Według niego na modus operandi Griseldy Zalando miała wpływ zadra, którą miała wobec mężczyzn. Zresztą, jak podkreśla, raczej uzasadniona.

– Prawdopodobnie doświadczyła od nich bardzo wiele złego. Była pracownicą seksualną, otoczoną przez agresywnych mężczyzn i przesiąknęła przemocą. Postrzegała ich przedmiotowo, jako narzędzia do użycia i manipulacji – mówi Chomczyński.

Wykorzystywała swój seksapil, miała też olbrzymią charyzmę i potrafiła nakłaniać ludzi do wykonywania czynności, którymi nie chciała zajmować się sama. Myślę, że Griselda usypiała czujność mężczyzn. Z racji, że była jedną z niewielu kobiet, które parały się narkotykami, nie sądzili oni, że Blanco może być aż takim zagrożeniem. Oczywiście aż do momentu, w którym wydawała na nich wyrok. dr hab. Piotr Chomczyńskisocjolog i kryminolog, profesor Uniwersytetu Łódzkiego

Była dobrą bizneswoman, ale co przyczyniło się do jej upadku? To, czego tak bardzo bał się Escobar: nieprzewidywalność, gwałtowność i umiłowanie do robienia show.

Mam wrażenie, że gdyby nie jej impulsywny charakter, nieostrożność, wystawny sposób życia, skłonność do imprez, a przede wszystkim uzależnienie od kokainy (paliła nieoczyszczoną kokainę, czyli bazookę) i alkoholu, odniosłaby w swojej kategorii jeszcze większy sukces – mówi kryminolog i socjolog.

– Często nie panowała nad sobą, prawdopodobnie pojawiały się u niej epizody paranoi. W pewnych momentach przestawała odróżniać swoje podejrzenia od rzeczywistości. Nie kierowała się wtedy logiką, podejrzewała o działanie przeciwko niej nawet swoich bliskich. Te momenty z jej życia także zostały świetnie pokazane przez serial "Griselda" produkcji Netflix – dodaje.

I podsumowuje: "To jak bawienie się ogniem w składzie amunicji". Oto życie Griseldy Blanco w jednym zdaniu.