Ten Hyundai wygląda jak... rakieta. Żal tylko, że nie umie pokonać kosmicznych odległości
Hyundai IONIQ 5 wygląda po prostu ekstra. Serio, nie przepadam za takimi hybrydami futurystycznych zdobień i przetłoczeń z retro kubaturą auta, ale w tym przypadku robię wyjątek, bo to połączenie ma sens. Zobaczcie tylko na to:
Samochód z zewnątrz i wewnątrz wygląda jak statek kosmiczny. Od razu uwagę przykuwają przednie LED-owe, prostokątne światła, podświetlenie panelu, który imitować ma grill oraz "pikselowa" listwa z tylnymi lampami i dużym napisem "IONIQ 5 na środku.
Na oddzielne brawa zasługują jedne z ładniejszych felg, jakie widziałem. W przypadku testowanego przeze mnie modelu to 20-calowe cudeńka. Duży plus, że nie mają wystających poza linię koła wytłoczeń, co w przypadku wielu nowych elektryków na rynku nie jest takie oczywiste. Dzięki temu parkowanie przy wysokich krawężnikach nie odbywa się z duszą na ramieniu.
Trzeba jednak przyznać, że sylwetka auta jest dość toporna, kanciasta oraz wysoka ze względu na umieszczoną w podłodze baterię. Ale jest za to wiele ciekawych przetłoczeń (jak na nadkolach), czy ozdobnych żłobień (jak na bokach w dolnej części drzwi), które sprawiają, że nadwozie nie wydaje się nudne.
Do tego wymiary auta są całkiem pokaźne, bo jego długość to 4635 mm, szerokość – 1890 mm oraz wysokość – 1605 mm. Z jednej strony przekłada się to na naprawdę dużo miejsca w środku samochodu (mnóstwo przestrzeni z przodu i na tylnej kanapie) jak i w bagażniku (od 527 do 1587 litrów) oraz na lepszą widoczność, bo siedzi się wyżej (nie każdemu to będzie odpowiadało – trzeba się przyzwyczaić).
Z drugiej zaś oznacza to, że auto stawia większy opór powietrza, jest mniej zwrotne i ciężko się nim poruszać po wąskich, miejskich uliczkach. Ale coś za coś.
Jak prezentuje się w środku Hyundai IONIQ 5?
Jak już wcześniej wspomniałem, pierwsze co zauważamy, kiedy wsiadamy do środka, to spora przestrzeń. Zamontowanie przekładni skrzyni biegów na jednej z manetek przy kierownicy i rezygnacja z tunelu środkowego, a do tego bardziej wyprofilowana i pionowa deska rozdzielcza robią nie tylko wrażenie optyczne, ale realnie dodają wnętrzu przestrzeni.
Do tego wrażenia przestrzeni dodajmy: sterylność designu, dokładność wykończeń, masę podświetlanych elementów, 12,3-calowy ekran główny, wielofunkcyjne zegary z wyświetlaczem, head-up display oraz futurystyczne zdobienia, co sprawi, że w tym aucie można poczuć się jak na jakimś statku kosmicznym.
Nie za bardzo podoba mi się koncepcja jasnego wnętrza łączącego biel, jasne szarości i beż, bo jest ona mało praktyczna. Z pewnością nie sięgną po taką kolorystykę rodzice z małymi dziećmi.
Za to ogromnym plusem tego auta jest komfort – tam, gdzie ma być miękko i obicie delikatnym materiałem, to jest miękko i obito je delikatną, przyjemną w dotyku tkaniną.
Wygodne siedzenia pokryte ekoskórą z czerwonym przeszyciem można regulować elektrycznie (nawet tylną kanapę), a miejsce kierowcy rozłożyć do pozycji leżącej. Ponadto IONIQ 5 ma też ogrzewanie foteli oraz kierownicy, masę schowków i gniazd do ładowania – czyli jest i ergonomicznie, i na wypasie.
Bardzo ciekawym i ogromnie przydatnym rozwiązaniem jest też umieszczenie przycisków do regulacji miejsca pasażera od strony kierowcy na bocznej krawędzi oparcia fotela. Przydaje się zwłaszcza podczas jazdy, kiedy chcemy przesunąć źle ustawiony przez pasażera fotel, który zasłania nam pole widzenia z prawej strony.
Ale są też minusy. Na przykład półka na smartfona to jakiś żart. Nie zmieści się tam nic większych gabarytów. Po co robić tyle przestrzeni, skoro nie można wykorzystać jej na pełnowymiarową tackę na telefon, który trzeba trzymać w uchwytach na kubki? Pytanie retoryczne.
Inna sprawa to system Android Auto i Apple CarPlay. Już nawet w Dacii Jogger wykorzystuje się opcję bezprzewodowego łączenia się smartfona z autem. A w tym futurystycznym oraz naszpikowanym różnymi bajerami i systemami samochodzie nadal musimy mieć kabel...
Kosmiczne technologie
Pomijając rozczarowanie związane z obsługą Apple CarPlay i Android Auto w IONIQ-u 5, to reszta systemów oraz zastosowanych w nim technologii, jest topowa. No można się lekko przyczepić do jakości kamery cofania, która domaga się dopracowania, ale generalnie jest bardzo dobrze!
Pisząc to, przede wszystkim chodzi mi o interface – jest bardzo rozbudowany, przejrzysty i płynnie działający. Ciekawym rozwiązaniem jest w nim na przykład mapa nawigacji, która cały czas śledzi nasze położenie i jest widoczna w tle podczas przeglądania różnych opcji i zakładek w systemie.
Inną bardzo użyteczną opcją są kamery na lusterkach, które monitorują martwe pole pojazdu. W momencie włączania kierunkowskazu pokazują widok z danej strony na wyświetlaczu centralnym w miejscu jednego z zegarów.
Oczywiście IONIQ 5 ma wszystko to, co przydatne w nowoczesnym aucie, czyli np. asystenta jazdy autostradowej, asystenta hamowania, line assist, rozpoznawanie znaków drogowych, aktywne zawieszenie z trybami jazdy, układ start-stop, auto hold i wiele innych bajerów. Nawet kamerę 360 można sobie animować, o tak:
Jak jeździ Hyundai IONIQ 5?
Testowany przeze mnie Hyundai IONIQ 5 był w najmocniejszej wersji z napędem na wszystkie koła (AWD) o mocy 325 KM i baterią o pojemności netto 74 kWh. Taka moc daje mu naprawdę niezłego kopa i nie czuć wcale tych dużych gabarytów oraz masy (ponad 2 tony).
Jeśli zaś chodzi o zużycie energii i zasięg, podobnie jak w większości elektryków nie jest to idealny wybór w zimę, bo jego realny zasięg zdecydowanie spada. Podobnie rzecz ma się podczas jazdy po drogach szybkiego ruchu oraz autostradach.
Przy kilkustopniowym mrozie nie było jednak tak tragicznie, bo nadal 74 kWh netto to spora bateria i przy moim realnym średnim zużyciu w jeździe mieszanej 22 kWh/100 km dało mi to ponad 300 km zasięgu.
Oczywiście zasięg IONIQ-a 5 na papierze, czyli 487 km WLTP imponuje, ale jest on do osiągnięcia tylko w laboratorium. W normalnych warunkach obstawiam, że udałoby się nim przejechać ok. 400 km, co jest i tak dobrym rezultatem.
Cena?
Cena Hyundaia IONIQ 5 AWD zaczyna się od 209 tys. zł. Testowany przeze mnie model był w wersji Uniq i kosztuje ponad 300 tys. zł. Czy to dużo za tak wypasionego elektryka z przyzwoitym zasięgiem? Ja uważam, że to cena adekwatna, ale zawsze można polemizować.