Horror na pokładzie samolotu do Monachium. Pasażer zmarł w czasie lotu
Śmierć na pokładzie samolotu
Jak przekazał szwajcarski serwis "Blick", ale również brytyjski "Independent", do zdarzenia doszło 8 lutego, ale dopiero teraz sytuacja została opisana przez media.
Na pokładzie samolotu linii Lufthansa w czasie lotu z Bangkoku do Monachium doszło do śmierci jednego z pasażerów. Chodzi o 63-letniego obywatela Niemiec, który razem z żoną, Filipinką, wracali do kraju. Małżeństwo spóźniało się na lot, a już na bramkach można było dostrzec niepokojący stan zdrowia seniora.
Pasażer zajął miejsce na pokładzie i niespodziewanie zaczął krwawić z ust i nosa. – To był horror, wszyscy krzyczeli. Dali mu rumiankowej herbaty, ale on już wypluwał krew do torebki, którą podstawiała mu żona – opisała w rozmowie z "Blick" Karin Missfelder.
Kobieta jest z zawodu pielęgniarką i jako pierwsza zauważyła, że stan mężczyzny się pogarsza. To także ona zwróciła uwagę stewardessie na sytuację na pokładzie. Do pomocy zgłosił się także 30-letni Polak, który zmierzył tętno choremu.
Stan Niemca drastycznie się pogarszał. Z relacji pielęgniarki wynika, że 63-latek stracił ogromne ilości krwi. W końcu stracił przytomność.
Jak czytamy, personel pokładowy od razu przystąpił do resuscytacji, która trwała przez 90 minut. Nie udało się jednak przywrócić funkcji życiowych mężczyzny. Samolot musiał zawrócić z powrotem do portu w Bangkoku.
Przedstawiciele Lufthansy odnieśli się do zdarzenia za pośrednictwem oficjalnego, choć bardzo krótkiego komunikatu.
"Pasażerowie, którzy lecieli tym rejsem, znaleźli inne loty. Nasze myśli są z bliskimi zmarłego pasażera. Chcemy przeprosić za niedogodności, które spotkały inne osoby obecne na pokładzie" – czytamy.