Andrzej Nawalny pochowany. Na uroczystość w cerkwi nie wpuszczono polskiego ambasadora

Piotr Brzózka
01 marca 2024, 11:45 • 1 minuta czytania
Trumna z ciałem Andrzeja Nawalnego została opuszczona do grobu przy dźwiękach „My Way” Franka Sinatry. Rosyjskiego opozycjonistę pożegnał wielotysięczny tłum zwolenników. Milicja zatrzymała kilka osób. Jak wcześniej informowało polskie przedstawicielstwo dyplomatyczne, na uroczystość żałobną w cerkwi nie został wpuszczony polski ambasador w Moskwie Krzysztof Krajewski.
Polski ambasador nie został wpuszczony do cerkwi - zgrzyt na pogrzebie Nawalnego Fot. Ambasada RP w Rosji / X (Twitter)

Nabożeństwo żałobne w cerkwi Ikony Matki Bożej Ukojenia Moich Bólów w Moskwie rozpoczęło się o godzinie 12 polskiego czasu. Po jego zakończeniu Aleksiej Nawalny został pochowany na pobliskim cmentarzu Borisowskim. Uroczystość była krótka.


Nagrania z Moskwy pokazują jasno: zwolennicy Nawalnego nie przestraszyli się Kremla i od świtu zbierali się w pobliżu miejsca pochówku lidera rosyjskiej opozycji. Coraz liczniejsze były też kordony milicji. Droga łącząca pobliską stację metra z cerkwią została obstawiona barierkami, które miały pomóc zachować kontrolę nad tłumem. Nie wykluczano zamieszek.

Organizacja pogrzebu okazała się zadaniem niezwykle trudnym. O tym, że nikt nie chce się jej podjąć, pisała w swoich mediach społecznościowych rzeczniczka zespołu Nawalnego Kira Yarmysh. Stwierdziła, że "co najmniej jeden przedsiębiorca pogrzebowy powiedział, iż zabroniono mu pracować ze zwolennikami opozycjonisty". Przytaczając jej słowa, światowa agencja Associated Press (AP) dodaje, że problemem było również znalezienie karawanu, który mógłby przewieźć ciało.

W czwartek 28 lutego Yarmysh opowiadała też, że "nieznani ludzie dzwonią i grożą, by nigdzie nie zabierać ciała Aleksieja".

Wcześniej odbyła się kilkudniowa batalia o wydanie ciała Nawalnego. O problemach, z którymi zderzyła się rodzina i współpracownicy opozycjonisty po jego śmierci, pisaliśmy w naTemat.

Z informacji niezależnego serwisu Nowaja Gazieta oraz agencji Reuters wynikało, że kłopoty zaczęły się już 16 lutego, a więc w dniu śmierci Nawalnego. Natychmiast po otrzymaniu tragicznych informacji jego matka Ludmiła oraz towarzyszący jej adwokat udali się do kolonii karnej w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym, gdzie więziony był opozycjonista. Ciało nie zostało im jednak wydane – wedle rosyjskiego portalu mieli oni usłyszeć, że zwłoki przejęły służby, a zbadaniem przyczyn śmierci ma się zająć komisja śledcza.

Dopiero 24 lutego ciało Nawalnego trafiło do rodziny. Jego rzeczniczka Kira Jarmysz napisała w serwisie X (Twitter): "Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy domagali się tego razem z nami".

Nawalny zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Wedle podawanych na początku oficjalnych informacji, miał się źle poczuć na spacerze i natychmiast stracić przytomność. Szybko jednak wokół jego śmierci narosła fala spekulacji. Rodzina, współpracownicy opozycjonisty, a także wielu zachodnich polityków, z Joe Bidenem na czele, przypisali sprawstwo Kremlowi.