Turystka w Indiach zgwałcona przez 7 mężczyzn. "Przemoc wobec kobiet jest na porządku dziennym"
Ktoś powie, że Indie to piękny, fascynujący i bezpieczny kraj. Ktoś inny wróci z podróży do Indii zachwycony i zaraz będzie chciał jechać tam kolejny raz. W sieci mnóstwo jest dziś również map i statystyk, którymi obrońcy Indii pokazują, że pod względem liczby gwałtów kraj ten daleki jest od światowej czołówki. I racja.
Ale nie zmienia to faktu, że Indie mają też inne oblicze. A historia hiszpańsko-brazylijskiej turystki, która właśnie wstrząsnęła światem, tylko mocno o tym przypomniała.
– Indie są krajem bardzo sprzecznym. I obie strony Indii są prawdziwe. Kulturowo są fascynujące, niezwykle bogate, jeżeli chodzi o zabytki, koloryt kulturowy. Ale z drugiej strony potrafią być krajem bardzo brutalnym, gdzie przemoc wobec kobiet jest na porządku dziennym – mówi prof. Piotr Balcerowicz, orientalista.
Wielka ogólnonarodowa burza w Indiach
Przypomnijmy historię, która właśnie obiegła zagraniczne media, internet i poruszyła ludzi w niejednym kraju. 28-letnia Fernanda od kilku podróżuje z partnerem motocyklem po całym świecie. Ostatnio zatrzymali się w Indiach, w dystrykcie Dumka w stanie Jharkhand. Tam kobieta padła ofiarą zbiorowego gwałtu, a jej partner został pobity. Para opowiedziała o tym w mediach społecznościowych: – Pobili nas i okradli, ale ich głównym celem było zgwałcenie mnie. To trwało około dwóch godzin.
W Indiach wybuchła wielka ogólnonarodowa burza na niespotykaną w tym kraju skalę.
Jak zauważył "Washington Post", przez to, że sprawa gwałtu dotyczy cudzoziemki – która w dodatku na Instagramie ma już ponad 300 tys. obserwatorów – tak bardzo zainteresowano się nią w Indiach. W ciągu kilku dni policja zatrzymała siedmiu podejrzanych mężczyzn. O gwałcie pisały gazety, w sieci potępiały go działaczki kobiece, politycy, nawet celebrytki z Bollywood.
Inaczej niż zazwyczaj wtedy, gdy ofiarami gwałtów padają mieszkanki Indii, zwłaszcza z niższych kast, o których nikt nie mówi na taką skalę. To zmora indyjskiego społeczeństwa. Zaledwie kilka dni wcześniej media odnotowały zbiorowy gwałt na 17-latce. I w innym miejscu na 21-latce. "Gang rape" – tak to nazywają. W kobietach budzi to coraz odważniejszy sprzeciw i wściekłość, choć widzą, że i tak niewiele to daje.
– Tak przyzwyczailiśmy się do przemocy wobec kobiet, że dopiero gdy przebieg sprawy jest zupełnie inny, zaczyna to wywierać wpływ na nasze sumienie – powiedziała teraz w rozmowie z "Washington Post" indyjska pisarka Karanjeet Kaur, która na pierwszej stronie gazety "The Print" po gwałcie na turystce napisała wstrząsającą opinię.
"Jestem hinduską kobietą. Jestem zmęczona wściekłością. Sprawa tego gangu nic nie zmieni. Nikt nie zniesławia Indii bardziej niż Hindusi. Ciężar indyjskiej kultury przemocy seksualnej spoczywa wyłącznie na indyjskich mężczyznach" – tak uderzyła w sedno problemu.
Średnio 86 gwałtów dziennie
Według policyjnych statystyk (National Crime Records Bureau), w 2022 roku w Indiach zarejestrowano ponad 31,5 tys. gwałtów. To średnio 86 przypadków dziennie. O ponad 20 proc. więcej niż rok wcześniej, choć podejrzewa się, że nieoficjalnie może być ich jeszcze więcej, bo kobiety – zwłaszcza na prowincji – boją się, wstydzą i nie chcą o tym mówić.
Co jakiś czas w szokujący sposób dociera to do zagranicznej opinii publicznej. "Koszmar w Indiach. 400 mężczyzn zgwałciło 16-latkę", "39-letnia Szwajcarka spędzająca urlop w Indiach została zgwałcona przez siedmiu mężczyzn", "Zbiorowy gwałt na 51-letniej duńskiej turystce w Indiach" – to tylko niektóre doniesienia z ostatnich lat.
W 2022 roku została zgwałcona brytyjska turystka, która zdecydowała się na "masaż błotny" na plaży w stanie Goa. W 2008 roku ofiarą gwałtu i zabójstwa była 15-letnia Scarlett Keeling, również z Wielkiej Brytanii. Jej ciało znaleziono na plaży, Wielka Brytania żyła tą sprawą przez wiele lat aż do skazania sprawcy w 2019 roku.
Czy kobiety, w tym turystki, mogą czuć się tam bezpiecznie? Jaka jest dziś sytuacja kobiet w Indiach?
"To się dzieje w całym kraju, to powszechny problem"
– Jeśli chodzi o gwałty na Europejkach, czy na kobietach z Zachodu, o tak drastyczne zdarzenia, jak ostatnio, to nie ma ich dużo. To zdarza się rzadko. Podobny przypadek, jak teraz, który kojarzę, miał miejsce kilka lat temu. To nie jest coś, co dzieje się regularnie – zastrzega od razu prof. Piotr Balcerowicz.
– Ale jeśli mówimy o przemocy seksualnej w Indiach, to jest ona bardzo duża. To się dzieje w całym kraju i odbywa się na bardzo różnych poziomach. Z jednej strony jest przemoc w rodzinie. Według szacunków średnio co 20 minut w Indiach zostaje zamordowana kobieta na tle seksualnym, a być może realne dane są jeszcze wyższe. Pamiętajmy, że Indie są krajem ogromnym. To tak, jak byśmy wzięli trzy Europy, ale te dane i tak są bardzo wysokie – tłumaczy w rozmowie z naTemat.
Chodzi, jak wyjaśnia, np. o zabójstwa na tle zobowiązań materialnych rodziny żony wobec rodziny męża, czyli o posag.
Policja z reguły nie podejmuje żadnych działań wyjaśniających. Z reguły te zabójstwa są ignorowane przez system sprawiedliwości, sprawcy nigdy nie trafiają za to do więzienia. To jest ogólnie akceptowane, tolerowane i właściwie przyjmowane jako normalny element rozwiązywania sporów między dwiema rodzinami. Przemoc seksualna jest tu niezwykle częsta.
Ogólnie nasz rozmówca dzieli gwałty zbiorowe w Indiach na dwie grupy. Pierwsza to aprobowane przez państwo, wbudowane w konflikty społeczne, które – jak mówi – można porównać do gwałtów jako elementu prowadzenia wojny w ogóle, w innych regionach.
Tu przykłady można mnożyć. Orientalista przypomina jeden, najbardziej znany.
– Pod koniec lat 90. grupa ponad 50 kobiet została zgwałcona przez oddział wojskowych w Kaszmirze. Nikt do tej pory nie został za to skazany, choć wiele osób znanych jest z nazwiska. To najbardziej rażący, dramatyczny przypadek – mówi.
Wskazuje kolejne.
– Jeśli w Indiach dochodzi do tzw. konfliktów komunalnych, czyli między grupami religijnymi, to element gwałtu jest ich standardowym elementem. Z reguły hinduiści gwałcą muzułmanki. Z reguły są to gwałty zbiorowe. I jest na przyzwolenie. Policja z reguły nie interweniuje. To powszechny problem w Indiach. Często np. kasty wyższe chcą wymusić coś na kastach niższych w danym regionie, w danej wsi. I także prowokują do gwałtu zbiorowego na mieszkankach kast niższych. To się dzieje w całym kraju. Często te gwałty kończą się zamordowaniem ofiary. Żeby nie było świadków – mówi prof. Balcerowicz.
Druga grupa gwałtów zbiorowych w Indiach to to, co właśnie spotkało hiszpańską turystkę.
– Ona ma miejsce w sytuacjach, gdy gwałciciele czują się całkowicie bezkarni. Mają poczucie anonimowości, bo nie będzie świadków. Jak w sytuacji, gdy hiszpańscy turyści rozbili namiot w szczerym polu, na odludziu. To dwa typy masowych gwałtów w Indiach – dodaje ekspert.
Również kobieta podróżująca sama bardziej będzie narażona na ataki. Ale to problem, który można napotkać na całym świecie. Wystarczy wspomnieć Warszawę. Duże miasto europejskie, wydawało się cywilizowane, gdzie dochodzi do niezwykle brutalnego zdarzenia.
Ten gwałt wywołał w Indiach masowe protesty
Nasz rozmówca mówi, że przypadków gwałtu na indyjskich kobietach raczej nie raportowano w prasie, nikt się tym nie interesował, to był element porządku codziennego.
Zaczęło się to zmieniać od 2012 roku, gdy pierwszy raz gwałt na indyjskiej kobiecie, z kasty wyższej, wywołał w Indiach masowe protesty kobiet. Wspomniana wcześniej Karanjeet Kaur też pisze w swojej opinii, że ostatni gwałt na turystce właśnie tamto zdarzenie jej przypomniał.
Jyoti Singh Pandey była studentką medycyny. 16 grudnia 2012 roku wracała z kolegą z kina. Jechali autobusem komunikacji miejskiej w Delhi, gdy zostali zaatakowani. Kobieta przez godzinę była gwałcona, jej partner został pobity. Oboje zostali potem wyrzuceni z autobusu. Kierowca nie reagował. Jyoti Singh Pandey doznała bardzo ciężkich obrażeń. Zmarła 28 grudnia.
– Wtedy w Indiach wybuchła fala protestów. Ona przełamała pewien opór, bo wcześniej kobiety praktycznie nie protestowały. Dopiero wówczas mieliśmy do czynienia z pierwszym tak naprawdę przypadkiem masowych protestów kobiet w Indiach. Wcześniej kobiety po prostu milcząco się temu przyglądały. Protesty kobiet są w Indiach zjawiskiem dość nowym – mówi prof. Balcerowicz.
Od tego czasu coś formalnie zaczęło się zmieniać. W 2013 roku zaostrzono kary dla gwałcicieli, które w przypadku najbrutalniejszych spraw przewidują karę śmierci. Skazywano gwałcicieli. Społeczeństwo zaczęło dowiadywać się o sprawach sądowych i wyrokach.
Na przykład w 2020 roku czterech mężczyzn skazanych na śmierć za zgwałcenie i zabójstwo Jyoti Singh Pandey zostało straconych. Rok wcześniej wyroki dożywocia usłyszało zaś trzech oskarżonych w innej głośnej sprawie – gwałtu i zabójstwa 8-letniej muzułmańskiej dziewczynki Asify Bano. Wśród nich był kapłan i czterech policjantów.
Ale poza tym wielkiej zmiany nie widać.
"Na poziomie społeczeństwa nic się nie zmieniło"
– Gwałty w Indiach nadal mają miejsce, niewiele się zmieniło, zmiany są powolne. Co najwyżej do protestów dochodzi częściej. Więcej się o tym pisze. Jest pewne poruszenie w kręgach akademickich, bardziej oczytanych, wrażliwych społecznie. Na szczęście są też mężczyźni, którzy również protestują. Choć na nagraniach z protestów widać, że w większości protestują kobiety, a mężczyźni stoją z boku, przyglądają się. Klimat polityczny w Indiach nie sprzyja zmianom w dobrym kierunku. Na poziomie całego społeczeństwa właściwie zupełnie nic nie zmieniło – mówi orientalista.
Indie są krajem nieprzychylnym dla kobiet i niebezpiecznym. Dotyczy to głównie rdzennych mieszkanek Indii. Ale to się niejako ogólnie przekłada na kobiety, zwłaszcza przyjezdne, turystki. Bardzo dużo turystek, zwłaszcza te, które nie podróżują w grupie, są po prostu macane na ulicy. To naprawdę jest masowe.
Co musiałoby się wydarzyć, by to się zmieniło?
– To wymagałoby bardzo gruntownego przetworzenia tkanki społecznej. Z jednej strony społeczeństwo indyjskie jest bardzo konserwatywne. Z drugiej strony ten konserwatyzm jest mocno wspierany politycznie. Od 2014 roku Indie są rządzone przez partię BJP pod przywództwem Nerendry Modiego, która promuje niezwykle skrajną nacjonalistyczną wizję państwa wykluczającego mniejszości religijne – mówi ekspert.
– Taka wizja państwa kładzie nacisk na wartości patriarchalne. Na prymat mężczyzny i podporządkowanie kobiety, która zostaje zredukowana do reproduktorki. Jest ogólne negatywne podejście do kobiet w społeczeństwie indyjskim – wskazuje.
Tłumaczy, że zmiana wymagałaby bardzo radykalnego podejścia na szczycie władzy: – Na razie to jest niemożliwe. Jest to zakorzenione w innych elementach społecznych, m.in. w zjawisku dawania posagu. Kobieta, wychodząc za mąż, daje pieniądze rodzinie męża. To bardzo duże kwoty. I często rodzina kobiety się zadłuża, czasami na wiele lat, a czasami do śmierci. To powoduje inne negatywne zjawiska, np. w niektórych stanach jak Harijana na 100 chłopców rodzi się 70 dziewczynek, bo rodzice często decydują się na aborcję, gdy dowiadują się, że mają mieć córkę.
"Podobne podejście do kobiet nie dotyczy tylko Indii"
Rozmawiamy o Indiach, bo tu zdarzył się zbiorowy gwałt, który poruszył świat. Ale przecież podobne podejście do kobiet nie dotyczy tylko Indii.
– Ono jest szokujące i przerażające. Ale nie jest spotykane tylko w Indiach. Ono może zdarzyć się w Afganistanie, w Pakistanie, w Bangladeszu, w innych krajach południa. To obszary ogólnie związane z kulturami patriarchalnymi, gdzie wartość kobiety jako człowieka jest gorzej oceniana niż wartość mężczyzny. Indie nie są niechlubnym wyjątkiem – przypomina ekspert.
– Przemoc wobec kobiet nie jest typowa dla jakiejś religii. W Afganistanie mamy islam, w Indiach hinduizm. A przemoc wobec kobiet jest bardzo podobna. To jest po prostu pewien model kulturowy. Podobne spojrzenie na rolę kobiety, gdy o wszystkim decydują mężczyźni – mówi.
W przypadku Indii widzi pewną nadzieję.
– W Afganistanie talibowie zamknęli kobiety w domach. W Indiach na szczęście całkiem sporo kobiet pracuje. A im więcej kobiet pracuje, tym bardziej sprzyja to emancypacji. Kobieta, pracując, wychodzi z domu. Ma swój dochód, co jest ważne, bo w Indiach rodzina nie przyjmie kobiety, która uciekła od męża. Kobieta bita, maltretowana, gwałcona nie ma społecznej możliwości ucieczki od męża i schronienia się w domu swoich rodziców. Praca daje kobiecie minimalną możliwość ucieczki i uniezależnienia. To jest światełko w tunelu – uważa.
Czytaj także: https://natemat.pl/545246,zbiorowy-gwalt-w-indiach-na-turystce-nowe-informacje-ws-sprawcow