Słowacja głośno mówi o odsyłaniu uchodźców do Ukrainy. Powód jest konkretny

Dorota Kuźnik
12 marca 2024, 11:23 • 1 minuta czytania
Ukraińscy mężczyźni, którzy wyjechali z kraju, powinni tam wrócić i walczyć na froncie? Taka odpowiedź pojawiła się ze strony przedstawiciela rządu Słowacji. Jak powiedział szef tamtejszego MON, powinno się "pozwolić wyjechać" ukraińskim mężczyznom, którzy podlegają mobilizacji wojskowej. Słowa padły w kontekście stanowiska, które zaprezentował prezydent Emmanuel Macron.
Zachód powinien wysłać wojska do Ukrainy? Słowacja ma inny pomysł Fot. Piotr Hukalo / East News

– Powinniśmy faktycznie pozwolić (wyjechać) tym młodym Ukraińcom, którzy podlegają mobilizacji – powiedział szef słowackiego MON podczas debaty w kanale Ta3. Robert Kaliniak odniósł się do przedstawionego niedawno stanowiska Francji.


Jak informowaliśmy w naTemat, Emmanuel Macron kilkukrotnie mówił, że zaangażowanie wojsk krajów zachodnich w wojnę w Ukrainie może być koniecznością.

Szef MON Słowacji Robert Kaliniak chce odesłać Ukraińców na wojnę

Słowa Macrona stały się przyczynkiem do szerokiej debaty o tym, czy Zachód powinien się zaangażować w wojnę w Ukrainie przez wysyłanie tam wojsk.

Jasne stanowisko zabrała w tej sprawie nie tylko Polska (chłodno zdystansowała się od informacji, jednocześnie zapowiadając dalsze wspieranie sąsiada), ale też Słowacja.

W czasie debaty telewizyjnej słowacki minister obrony narodowej Robert Kaliniak nie gryzł się w język i wprost wskazał, że odsyłanie mężczyzn – uchodźców z Ukrainy może być alternatywą dla angażowania wojsk krajów ościennych i innych państw NATO.

– Są to ludzie, którzy podlegają ukraińskiej ustawie o mobilizacji – powiedział i dodał, że byliby największą pomocą dla ukraińskiego wojska.

Jego słowa skontrował poseł opozycji Martin Dubeci, który odpowiedział, że Ukraina nie oczekuje powrotu tych mężczyzn, ale "potrzebuje amunicji".

Zaatakowany przez Putina kraj zmaga się z brakiem sprzętu i przynajmniej do 22 marca (Kongres USA ma do tego czasu zagłosować nad budżetem, w tym ewentualnym wsparciem dla Ukrainy) stoi w obliczu gigantycznego zagrożenia brakiem pieniędzy na dalszą obronę.

Francja wielokrotnie mówiła o angażowaniu w wojnę wojsk Zachodu

Jak podaje ISW, słowa o konieczności angażowaniu w wojnę wojsk Zachodu padły najpierw 26 lutego we Francji, gdzie Macron powiedział, że wewnątrz NATO prowadzone są rozmowy o wysłaniu wojsk do Ukrainy, ale też podczas wizyty w Czechach 5 marca. Wtedy to Macron sugerował też, że wojna rosyjsko-ukraińska jest "naszą wojną" i wzywał sojuszników do "zrywu strategicznego".

Na tym nie koniec. Na spotkaniu prezydenta Francji z partiami parlamentu, które odbyło się 7 marca, Macron miał oświadczyć, że "nie powinny już istnieć żadne czerwone linie" w pomocy dla Ukrainy. Z relacji świadków wynika, że także wtedy mówił, że może okazać się konieczna bezpośrednia interwencja wojsk państw zachodnich.

Po szczycie z udziałem europejskich przywódców w Paryżu Macron zasugerował natomiast wprost wysłanie sił NATO do Ukrainy. – Nie ma dzisiaj konsensusu, by wysłać w sposób oficjalny i otwarty wojska lądowe do Ukrainy, ale w przyszłości niczego nie można wykluczyć – powiedział.

Słowa te skomentował sekretarz generalny NATO, który wyjaśnił, że nie ma takich planów, ale postawa Francji została zauważona, szczególnie że mocno się różni od tego, co prezentowano przez długie miesiące. Zmiana podejścia Francji wobec Rosji jest bowiem diametralna.

Francja – szczególnie na początku wojny – przejawiała postawę może niekoniecznie prorosyjską, ale trzymała się na dystans z krytykowaniem Rosji i starała się przejąć rolę mediatora w konflikcie.

Prezydent Macron regularnie prowadził także długie rozmowy telefoniczne z Władimirem Putinem. Próby wpłynięcia na prezydenta Rosji zostały jednak szeroko skrytykowane między innymi przez wzgląd na brak konkretnych efektów.