Spalenie mężczyzny na przystanku w Łodzi. Sekcja zwłok potwierdziła najgorsze

Piotr Brzózka
22 marca 2024, 11:34 • 1 minuta czytania
Sekcja zwłok potwierdziła najgorsze przypuszczenia. Mężczyzna podpalony w Łodzi na przystanku tramwajowym zmarł na skutek działania wysokiej temperatury i płomieni. Prokuratura postawiła właśnie zarzuty sprawcy tego bestialskiego mordu.
Podpalenie na przystanku w Łodzi. Są wyniki sekcji zwłok Fot. KWP w Łodzi

Do dramatycznych wydarzeń doszło w nocy z wtorku na środę (19-20 marca). Mężczyzna śpiący na ławce przystanku tramwajowego na ul. Pomorskiej w Łodzi miał zostać podpalony przez siedzącego obok innego mężczyznę.


Zakrojone na szeroką skalę działania łódzkiej policji pozwoliły zidentyfikować sprawcę na nagraniach. 33-latek został zatrzymany w środę wieczorem. Był kompletnie pijany, stawiał opór funkcjonariuszom.

Już w czwartek pojawiły się pierwsze doniesienia, że napastnik usłyszy najcięższe z możliwych zarzutów. Prokuratura czekała jednak na wyniki błyskawicznie zleconej sekcji zwłok.

W piątek rano (22 marca) rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania przekazał, że wedle ustaleń biegłych podpalony mężczyzna zmarł śmiercią gwałtowną na skutek działania wysokiej temperatury i płomieni.

Prokuratura postawiła sprawcy podpalenia zarzuty

Mając na uwadze wyjątkowe okoliczności, prokuratura postawiła zatrzymanemu 33-latkowi zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Grozi za to kara od 15 lat więzienia do dożywocia. Do Sądu Rejonowego Łódź – Śródmieście został też skierowany został wniosek o 3-miesięczny areszt.

– Podczas dzisiejszego przesłuchania 33-latek nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. W krótkich wyjaśnieniach potwierdził, że był na miejscu zdarzenia, natomiast stanowczo zaprzeczył, aby podpalił pokrzywdzonego – mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.

– Nie był w stanie logicznie wytłumaczyć, dlaczego nie udzielał płonącemu mężczyźnie pomocy, a tym samym nie podjął działań mających na celu zapobiec tragedii – dodaje Kopania.

Prokurator Kopania potwierdza informacje przekazane wcześniej przez łódzką policję. Z dowodów zebranych przez śledczych wynika, że 33-latek pozostał w pobliżu miejsca zdarzenia aż do końca akcji gaśniczej.

Krzysztof Kopania podaje, że 33-latek przyjechał w rejon zbrodni z odległego osiedla Olechów. Początkowo usiłował podpalić banery wyborcze, to jednak mu się nie udało. Ostatecznie postanowił zaatakować człowieka siedzącego w bezruchu na przystanku. Ogień przyłożył do brody swojej ofiary.

Z nagrań monitoringu wynika, że wcześniej kupił w pobliskim markecie kilka butelek piwa i najprawdopodobniej je spożył.

Sprawca podpalenia trafi na badania psychiatryczne

Śledczy zdradzają, że mężczyzna podejrzewany o podpalenie zostanie skierowany na badania psychiatryczne. Uzasadniają to zarówno wyjątkowymi okolicznościami tej okrutnej zbrodni, jak i też pozyskanymi informacjami na temat zdrowia psychicznego napastnika. Póki co, nie stanowi to przeciwwskazań do osadzenia mężczyzny w areszcie.

Policji i prokuraturze nie udało się jak dotąd ustalić tożsamości ofiary. Był to mężczyzna w średnim wieku, mierzący 176 centymetrów wzrostu, o zgarbionej posturze. Najprawdopodobniej nie miał domu. Śledczy proszą o pomoc wszystkie osoby, które mogą mieć informacje na temat podpalonego człowieka.

Czytaj także: https://natemat.pl/547883,podpalenie-czlowieka-w-lodzi-sprawca-zatrzymany-przez-policje