Dramatyczny apel rodziców Krzysztofa Dymińskiego. Wyłowili już dwa ciała z Wisły

redakcja naTemat
30 marca 2024, 10:39 • 1 minuta czytania
W ubiegłym roku zaginął 16-letni Krzysztof Dymiński. Nastolatka ostatni raz widziano na Moście Gdańskim, później ślad się za nim urywa. Od tamtej pory rodzice chłopca nie ustają w poszukiwaniach, zakładając również najgorszy możliwy scenariusz. Ostatnio swoją uwagę skoncentrowali na Wiśle, odkrywając przy okazji zwłoki innych zaginionych. Na ich drodze pojawił się jednak problem.
Rodzice Krzysztofa Dymińskiego nie ustają w walce o syna. Pojawił się jednak problem finansowy. Fot. KPP dla powiatu warszawskiego zachodniego

Za sprawą nieustających w poszukiwaniach rodziców, historię Krzysztofa Dymińskiego poznała już chyba cała Polska. Pod koniec maja ubiegłego roku 16-latek uciekł z domu w miejscowości Pogroszew Kolonia (w gminie Ożarów Mazowiecki) przed czwartą rano i pojechał autobusem do Warszawy. Ustalono, że kamery monitoringu nagrały go po raz ostatni o godz. 5.30 na Moście Gdańskim. Chłopiec stał tam i patrzył w dal, a kilkanaście minut później zniknął.


Rodzice Krzysztofa Dymińskiego przeczesują Wisłę

Nie ma żadnego dowodu na to, że Krzysztof nie żyje. Rodzice 16-latka robią więc wszystko, by odnaleźć syna na własną rękę. Sprawdzają każdy trop, a jego ojciec regularnie przeczesuje Wisłę, ponieważ według policji, to właśnie tam może spoczywać ciało chłopca.

Poszukiwania w największej polskiej rzece zorganizowano jak dotąd trzykrotnie. Najpierw Grupa Specjalna Płetwonurków RP sprawdzając Wisłę, odnalazła ciało topielca. Pięć dni później ojciec 16-latka, pan Daniel sam wypłynął na rzekę i odnalazł kolejne zatopione zwłoki.

"24 marca ponownie wypłynąłem i były to moje najtrudniejsze jak do tej pory poszukiwania. Wiele godzin ciężkiej pracy fizycznej przy 'bosakowaniu' centymetr po centymetrze, udrażnianiu zatorów i konarów" – relacjonował na swoim Facebooku.

"Koszty poszukiwań przekraczają nasze możliwości"

Łącznie przepłynięto już ponad 1500 km i przeczesano ponad 400 ha terenów wzdłuż Wisły, nagrywając przy tym 150 godz. sonarowania. Wykonano także 150 lotów dronami, które objęły w sumie 350 km. Jak widać, skala poszukiwań jest imponująca... ale bardzo kosztowna.

Obecnie koszty poszukiwań przekraczają nasze możliwości finansowe, dlatego prosimy państwa o pomoc – wyjaśnia pani Agnieszka, cytowana przez "Fakt". Matka Krzysztofa dodaje, że rodzina potrzebuje m.in. wsparcia prawnego niezbędnego w kontaktach ze śledczymi.

– Usłyszeliśmy od policji, że nie możemy zobaczyć zebranych w poszukiwaniach materiałów, że nie jesteśmy stroną w sprawie, że nie możemy zobaczyć ostatniej nagranej drogi naszego ukochanego dziecka – podkreśla matka zaginionego 16-latka.

Krzysztofa miano widzieć w kilku polskich miastach

Jak pisaliśmy w naTemat.pl, na przestrzeni ostatnich miesięcy pojawiły się doniesienia, jakoby Krzysztof Dymiński był widziany w Wieluniu (woj. łódzkie). Osoba podobna do zaginionego nastolatka została zauważona w sobotę 13 stycznia w centrum wspomnianego miasta. Informację przekazał portal info.wielun.pl.

Według reporterów osoba przypominająca poszukiwanego chłopca była widziana między godziną 17:10 a 17:22 w rejonie placu Legionów, domu towarowego Tęcza i saloniku prasowego przy ul. Śląskiej.

Wcześniej, lokalny dziennik epoznan.pl informował, że nastolatek miał pojawić się w stolicy Wielkopolski. Chłopak miał być widziany w Poznaniu tuż przed Wigilią, w czwartek (21 grudnia).