Problemy na pokładzie polskiego samolotu. Musiał awaryjnie lądować w Islandii

Konrad Bagiński
20 kwietnia 2024, 13:00 • 1 minuta czytania
Problemy medyczne jednego z pasażerów były powodem awaryjnego lądowania samolotu PLL LOT z Nowego Jorku do Warszawy. Maszyna musiała lądować na lotnisku w Keflaviku na Islandii. Na pokładzie mają być też ludzie z kancelarii prezydenta, wracający do Polski po jego wizycie w USA i Kanadzie.
Maszyna musiała awaryjnie lądować na lotnisku w Keflaviku, usytuowanym w okolicy czynnych wulkanów. Fot. SERGEI GAPON/AFP/East News

Samolot PLL LOT wystartował z lotniska JFK i miał wylądować po godz. 13 w Warszawie. Na miejsce jednak nie dotarł. Samolot ok. 11.30 awaryjnie wylądował w Keflaviku na Islandii.


"Międzylądowanie było konieczne z powodu kłopotów medycznych jednego z pasażerów" – potwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską Krzysztof Moczulski rzecznik LOT.

Jak donosi "Fakt" maszyna to Airbus A330. Lot operowany jest przez Air Belgium, jednak w ramach usług LOT-u. W związku z tym na pokładzie przebywa częściowo polska obsługa.

Co było powodem lądowania?

– My nie zdradzamy, o jakie problemy chodzi, ale w przestrzeni medialnej już się te informacje pojawiły – powiedział rzecznik LOT-u w rozmowie z Onetem

Moczulskiemu chodzi o informacje, jakie podała TV Republika. Wedle tego medium jeden z pasażerów miał mieć podejrzenie zawału serca.

Pojawiają się też doniesienia, że na pokładzie samolotu znajdują się osoby, które towarzyszyły prezydentowi Andrzejowi Dudzie w trakcie wizyty w USA.

– Nie mogę też potwierdzić, że na pokładzie tego samolotu była część prezydenckiej delegacji z podróży do USA i Kanady. Żadna linia na świecie, więc także i my, nie informuje mediów o takich rzeczach. Według moich informacji samolot wkrótce wystartuje i będzie kontynuował lot do Warszawy. Oczywiście już bez tego chorego pasażera, którego przejmują islandzkie służby medyczne – mówi Krzysztof Moczulski.

Co robił Duda w Ameryce?

W czasie pobytu w USA Andrzej Duda spotkał się m.in. z sekretarzem generalnym ONZ Antonio Guterresem, wziął też udział w sesji otwarcia Tygodnia Zrównoważonego Rozwoju. Następnie pojechał do Kanady.

Znalazł też czas na spotkanie z Donaldem Trumpem w Trump Tower w Nowym Jorku. Były prezydent będzie w listopadzie walczył o kolejną kadencję i może zagrozić Demokratom oraz Joe Bidenowi. Spotkanie głowy państwa polskiego z milionerem wywołało więc spore kontrowersje, i w Waszyngtonie, i w Polsce.

– To było znakomite spotkanie. Długa, prawie dwuipółgodzinna rozmowa, przebiegała w znakomitej atmosferze. To było spotkanie dwóch przyjaciół – mówił towarzyszący Dudzie Wojciech Kolarski z Kancelarii Prezydenta i dodał, że Trump miał dać na nim wyraz swojej sympatii do Polski i Polaków.

W piątek Andrzej Duda, już w Kanadzie, spotkał się z Polonią w Vancouver (towarzyszyła mu małżonka Agata Duda) oraz wystąpił na seminarium "Bezpieczeństwo transatlantyckie w cieniu rosyjskiej długiej wojny".

Na spotkaniu doszło jednak do zabawnej wpadki. Na jednym ze zdjęć z seminarium, na którym przemawiał polski prezydent, widzimy w tle na ekranie imię i nazwisko prezydenta. Problem w tym, że zamiast "Andrzej" napisano "Andzrej"... 

– Chcę podkreślić, że Polska wierzy w Sojusz Północnoatlantyckie jako główny filar bezpieczeństwa światowego, jako wspólnotę wolnych państw, opartą na uniwersalnych wartościach. Wierzymy że, pomimo poważnej sytuacji na Ukrainie i wynikających z niej zmian dla globalnego bezpieczeństwa, nic nie jest jeszcze przesądzone – mówił Andrzej Duda.

Czytaj także: https://natemat.pl/552752,andrzej-duda-w-ameryce-pizza-w-nowym-jorku-wpadka-w-kanadzie