Goście zoo wydali na nią wyrok śmierci. Koza nie przeżyła spotkania z ludzką "dobrocią"

Konrad Bagiński
03 maja 2024, 14:07 • 1 minuta czytania
Posiadanie czterech żołądków nie pomogło jednej z kóz sandomierskich, zamieszkujących ogród zoologiczny w Lubinie (woj. dolnośląskie). Apele o niedokarmianie zwierząt trafiały w próżnię. Koza w końcu padła, osierociwszy dwoje swoich młodych, urodzonych zaledwie kilka dni temu. Pracownicy zoo są zdruzgotani i zirytowani bezsensowną śmiercią ich podopiecznej.
Koza w lubińskim zoo nie przeżyła ogromu ludzkiej dobroci i głupoty Fot. Nataliya Melnychuk / Unsplash

Ogród zoologiczny w Lubinie przekazał smutną wiadomość. Padła jedna z kóz sandomierskich, zamieszkujących to zoo. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu na każdego przychodzi kres, gdyby nie to, że śmierć kozy była wynikiem tego, jak traktowali ją ludzie. A konkretnie: ludzie odwiedzający zoo.


Pomimo licznych apeli, goście często dawali kozie coś do przegryzienia. Kozy to łakomczuchy, więc namówić je na małe co nieco było łatwo. Te zwierzęta znane są również z mało wybrednej diety i posiadania 4 żołądków, pozwalających im trawić niemal każdy pokarm.

To nie pomogło jednak jednej z kóz z zoo w Lubinie. Ostre zatrucie doprowadziło do jej śmierci. Pracownicy zoo nie mają czasu zastanawiać się, co ktoś jej dał, bo walczą o życie jej młodych. Koza zaledwie kilka dni temu doczekała się potomstwa.

"Dziś miał być wesoły post o małych kózkach i ich szczęśliwych mamach... ale nie będzie. W wyniku ostrego zatrucia pożegnaliśmy wczoraj kozę sandomierską. Zostawiła dwa kilkudniowe maluchy, o których przeżycie teraz walczymy" – czytamy w poście Ogrodu Zoologicznego w Lubinie na Facebooku.

"Trochę trwało zebranie myśli do napisania tego postu, bo brakuje już cenzuralnych słów do tłumaczenia, dlaczego NIE WOLNO KARMIĆ ZWIERZĄT W ZOO. Mamy nadzieję, że temu, kto nie umiał powstrzymać się od karmienia – ręka uschnie" – dodają pracownicy zoo.

Dodają, że przez najbliższych kilka dni młode zwierzęta z matkami będą wypuszczane wyłącznie na chwilę i pod nadzorem opiekunów.

Dodajmy, że śmierć kozy jest dość poważną stratą. Koza sandomierska jest bowiem jedną z trzech polskich ras kóz, obok karpackiej i kazimierzowskiej. Powstała wraz początkiem chasydyzmu w Polsce, na przełomie XIX i XX w. w dorzeczu Wisły i Sanu. Wypasana była w Puszczy Sandomierskiej.

Niestety, była już bliska całkowitego wymarcia. Od 2016 r. na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie są prowadzone prace odtwarzające tę rasę. Niewątpliwym plusem kozy sandomierskiej są walory smakowe mleka, gdzie charakterystyczny kozi zapach jest niewyczuwalny.

Zoo w Lubinie opisuje, że "koza sandomierska jest mało wybredna pokarmowo i odporna na choroby". Tym bardziej zastanawia, czym musieli nakarmić ją goście zoo...

Przypomnijmy, że kilka lat temu w tym zoo padła inna koza, która została po prostu przekarmiona przez odwiedzających. Połowę jej wagi w chwili śmierci stanowił żołądek wraz z zawartością. Na dodatek na jej wybiegu znaleziono liście kapusty, których w jej diecie nie było. Ktoś specjalnie przemycił kapustę do zoo i nakarmił nią kozę.