Wyszło, jak Morawiecki miał ustawiać "chłopaków od Ziobry". Było "kilka męskich rozmów"
– Osobiście miałem kilka męskich rozmów z chłopakami z Suwerennej Polski, wyjaśniliśmy sobie wprost, czyli tak jak ja lubię, co można, a czego nie można. Jeżeli ktoś ma uwagi, to zawsze jestem otwarty na dyskusję – powiedział w rozmowie z "Super Expressem" Mateusz Morawiecki.
Okazuje się, że – wedle słów byłego premiera – politycy od Zbigniewa Ziobry musieli przełknąć przynajmniej jedną ostrą reprymendę ze strony Morawieckiego. Być może jest to jednak jedynie polityczna gra, obliczona na pokazanie jedności w obozie prawicy, albo i przejęcie przez byłego premiera władzy nad PiS.
Polacy mają przecież w pamięci wojnę, jaką ziobryści toczyli z rządem PiS-u, który przecież współtworzyli. Zbigniew Ziobro, czyli lider Suwerennej Polski zarzucał Morawieckiemu to, że "pomylił się we wszystkich najważniejszych decyzjach unijnych".
– W zespole są tacy, którzy ciągle narzekają, marudzą, że im ktoś nie podaje piłki i są tacy, którzy walczą o to, żeby jak najwięcej osiągnąć w trudnych okolicznościach, kryzysowych – komentował wówczas Morawiecki.
Warto też przypomnieć, że Michał Dworczyk określił ziobrystów mianem "układu pasożytniczego", zaś Patryk Jaki nie gryzł się w język, mówiąc o Morawieckim. Jego stwierdzenie, że "ktoś te wszystkie dziadostwa w Unii podpisywał" przeszło już do historii.
"Super Express" zapytał byłego premiera o to, czy w obliczu panującej niezgody partia Zbigniewa Ziobry nadal powinna wchodzić w skład obozu Prawa i Sprawiedliwości.
– Oni są częścią naszego dużego obozu, w którym jest miejsce dla bardzo wielu poglądów – stwierdził Morawiecki i dodał, że "działają razem". Jego zdaniem "duże partie muszą mieć różnorodność i nie ma tutaj niczego nadzwyczajnego".
– Podoba mi się u nich ich "ciąg na bramkę". Podchodzenie do tematów, działalność w social mediach – wyznał też Morawiecki.
Czy próba ponownego zjednoczenia "Zjednoczonej Prawicy" się powiedzie?
"Teraz ten obóz czeka proces odwrotny: erozja, podział, konflikt. Jest to naturalna sytuacja powyborcza, gdy się przegrało. Prawa strona sceny politycznej będzie się układała na nowo, powstawać będą nowe byty polityczne (jak choćby partia Niepodległość Roberta Bąkiewicza), wielu polityków wyciągnie buławę z plecaka, pojawią się secesjoniści, a różnice tożsamościowe będą wygodną przykrywką dla ambicjonalnej rywalizacji" – wieszczy w swoim felietonie dla naTemat.pl Karolina Lewicka.