Filip Chajzer wyprowadził się z Polski na stałe. Kupił już mieszkanie w jednym z europejskich krajów

redakcja naTemat
31 maja 2024, 19:05 • 1 minuta czytania
Nie cichną echa wokół afery związanej z fundacją Filipa Chajzera. Na fali kontrowersji prezenter postanowił zmienić swoje życie: zakończył działalność charytatywną i wyjechał do Hiszpanii. Okazuje się, że to nie wakacje – w rozmowie z Pudelkiem Chajzer wyznał, że stałe wyemigrował z Polski. Kupił już mieszkanie.
Filip Chajzer wyprowadził się z Polski Fot. Instagram / Filip Chajzer

"I’m Still Standing jak śpiewał genialny Elton John. Jeszcze kilka dni temu czułem się jak zbity pies. Dziś jednak jestem wdzięczny losowi – koniec kompromisów i zgadzania się na wieczne plucie w ryj" – pisał dwa dni temu na Instagramie Filip Chajzer.


"Skala absurdu, w którym się znalazłem wynikająca tylko i wyłącznie z dobrych chęci i potrzeby niesienia pomocy już mnie przerosła. Aktualnie kończę z pomocą komukolwiek poza sobą, no i jak Polskę kocham to już chyba mi powoli starczy" – dodał, nawiązując do kontrowersji związanych ze swoją fundacją.

39-latek stwierdził, że "życie powinno być fajne. "Po prostu fajne. Zostało mi jakieś 40-50 lat życia. I dużo i mało, ale jestem na etapie, w którym wbijam c**j w złe emocje. Za dużo stresu, a stres skraca życie" – dodał, a swój wpis okrasił zdjęciem z Hiszpanii.

Filip Chajzer wyprowadził się z Polski. Na stałe zamieszkał w Hiszpanii

Okazuje się, że prezenter wyjechał na Półwysep Iberyjski na stałe, o czym powiedział w rozmowie z Pudelkiem. Kupił w Hiszpanii mieszkanie, co oznacza, że 39-latek wyemigrował z Polski. – Jestem z tą decyzją najszczęśliwszy na świecie – powiedział wprost.

Chajzer podkreślił jednak, że nie wie, co przyniesie przyszłość, a plany zawsze mogą się zmienić. – To znaczy na stałe… życie jest tak nieprzewidywalne, że robienie sobie jakichkolwiek planów to nierozsądna nonszalancja, ale świetnie się tu czuję. Samolot do Polski leci stąd niecałe 4 godziny, więc to na tyle blisko, żeby wpadać i wypadać – zaznaczył.

I dodał: "W Polsce zostają rodzice, syn, biznes i propozycje z telewizji". Przypomnijmy, że prezenter ma 6-letniego syna Aleksandra, którego matką jest dziennikarka Małgorzata Walczak. W maju 2022 roku media informowały o rozstaniu pary.

O wyjeździe z Polski Chajzer wspomniał już wcześniej w swoim oświadczeniu na fali afery z fundacją.

"Czytam, że uciekłem. Tak? Nigdy nie patrzyłem w lustro na kogoś, kto mógłby przed czymś uciekać, ale szczerze mam już dość. Tak na granicy wymiotu. Kiedyś powiedziałem, że starczy mi już 'gównogburzy' w życiu. Ja widocznie nie znam się na pomaganiu. Za to na kebabach świetnie, a każdy powinien w życiu robić to, co umie najlepiej i nie koniecznie w jednym kraju przez całe życie" – napisał Filip Chajzer, nawiązując do swojego nowego biznesu.

"Zdecydował się też na gorzką refleksję na temat relacji z bliskimi. "Co mnie tu (w Polsce – przyp. red.) trzyma? Mama. Matka mojego dziecka i tak ogranicza mój kontakt z synem. Relacja z ojcem też nie jest łatwa. Mam dosyć. Polskiej zimy też" – podsumował.

O co chodzi w aferze z fundacją Filipa Chajzera?

Od kilku dni media huczą o oskarżeniach pewnej kobiety. Goniec.pl podał, że choć fundacja Filipa Chajzera pomagała wcześniej choremu synowi pani Moniki Kozieł, to miesiąc temu "kolejne faktury za terapię, którą rozpoczął 7-latek, przestały być regulowane".

Były prezenter zabrał wówczas głos w social mediach. Przedstawił swoją wersję wydarzeń i zasugerował, że mocno zawiódł się na ludziach, którzy działali w imieniu jego organizacji.

Nie upłynęło wiele czasu, a wspomniany portal opublikował kolejne doniesienia. Mogliśmy się z nich dowiedzieć, że "w prokuraturze nie toczy się żadne postępowanie dotyczące zbiórki na rzecz chłopca", za to problemy z prawem może mieć dyrektor wykonawczy "Takiej Akcji".

"Krzysztof Ś. usłyszał zarzuty przywłaszczenia ponad 700 tys. zł z konta fundacji Filipa Chajzera (...) Jak wynika z naszych ustaleń, Krzysztof Ś. jest jedyną osobą, która usłyszała zarzuty w postępowaniu prowadzonym przez poznańską prokuraturę" – czytaliśmy.