Ile kosztuje obejrzenie finału Euro 2024? Niektórzy zapłacili tyle, co za nowe auto

Konrad Bagiński
14 lipca 2024, 20:25 • 1 minuta czytania
Jak donoszą media, ceny biletów na finał Euro osiągnęły już wartości kompletnie absurdalne. Po Berlinie chodzą Anglicy i Hiszpanie z kartkami "Kupię bilet", ale większość z nich nie ma na to ani szans, ani pieniędzy. Bilety, które w dniu sprzedaży kosztowały 85 euro, dziś kosztują ponad 5000 euro. Za najlepsze miejsca trzeba zapłacić nawet 50 000 euro, czyli ponad 200 000 złotych.
Potrzebuję biletu - brzmi napis na tabliczce fana. Bez kilku tysięcy euro nie ma co o nim marzyć Fot. Paul Terry/Associated Press/East News

Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej w Niemczech zakończą się za kilka godzin. O godz. 21 na Stadionie Olimpijskim w Berlinie startuje finał z udziałem Hiszpanii i Anglii. Bilety na to wydarzenie nie są już dostępne w oficjalnych kanałach sprzedaży. Fanom został więc czarny rynek.


A ten... oszalał. Brytyjski dziennik "Daily Star" pisał kilka dni temu, że ktoś sprzedawał bilet do loży VIP za... 337 tysięcy funtów. To ok. 1,8 mln złotych. Taki bilet początkowo kosztował ok. 8 tysięcy funtów.

To cena oszałamiająca, przebitka jest ponad czterdziestokrotna. Ale skala wzrostu cen dotyka wszystkich rodzajów biletów. Niemieckie media wyliczyły, że najtańsze wejściówki, które były po 85 euro, w dzień przed finałem sprzedawane były za 5300 euro za sztukę.

Kiedy UEFA rozpoczynała sprzedaż biletów, już wiele osób kręciło nosem na ceny. Fans First kosztowały 95 euro, za bilety kategorii 3 trzeba było zapłacić 300 euro, kategorii 2 – 600 euro, kategoria 1 kosztowała 1000 euro. Najdroższe Prime Seats kosztowały 2000 euro.

Wczoraj te bilety, które początkowo wycenione były na 95 euro, były sprzedawane na czarnym rynku za nawet 8000 euro. Bilety kategorii 1 kosztowały 13 000 euro, czyli 13 razy więcej niż wynosiła ich pierwotna cena. Bilety Prime Seats dostały skrzydeł i z 25-krotną przebitka osiągnęły pułap... 50 000 euro.

Przypomnijmy: to ponad 210 tysięcy złotych. Za to można kupić doposażonego Mercedesa C-klasę.

Polak w finale, ale obok boiska

Nie Szymon Marciniak, ale Francois Letexier będzie arbitrem głównym meczu Hiszpanów z Anglikami. Polak nie zostanie w niedzielę pierwszym sędzią w historii, który poprowadził finał mistrzostw świata, finał Ligi Mistrzów i finał Euro. Będzie "tylko" arbitrem technicznym.

Marciniak był jednym z faworytów tego wyścigu, polski ekspert TVP Sport Rafał Rostkowski pisał nawet, że ważna osoba z organizacji UEFA mówiła mu, iż to Polak będzie głównym arbitrem w niedzielnym finale.

Ale tym głównym sędzią starcia Hiszpanów z Anglikami będzie Francois Letexier, 35-latek z Francji. To już oficjalna wiadomość, znajdujemy ją na stronie Uefa.com. Czytamy tam także, iż Marciniak będzie sędzią technicznym, a rezerwowym arbitrem liniowym został Tomasz Listkiewicz, syn byłego sędziego Michała Listkiewicza, prezesa PZPN w latach 1999–2008.