Ważą się losy Paluszków Beskidzkich. Właściciel firmy zyskał szacunek całej Polski

Alan Wysocki
20 lipca 2024, 21:15 • 1 minuta czytania
Po pożarze w fabryce Paluszków Beskidzkich firma stoi przed ryzykiem ogromnych strat finansowych. Pomimo tego właściciel firmy zadeklarował, że nie tylko nie zwolni ani jednego pracownika, ale też nie obniży wynagrodzeń. W sieci trwa mobilizacja, by kupować polski produkt i podnieść dochody ze sprzedaży. Zareagował nawet Mateusz Morawiecki.
Ważną się losy Paluszków Beskidzkich. Reaguje nawet Mateusz Morawiecki. Fot. materiały straży pożarnej

W nocy z 12 na 13 lipca straż pożarna pilnie interweniowała w miejscowości Malec. To tam znajduje się fabryka firmy Aksam, która produkuje popularne Paluszki Beskidzkie. Pożar zajął aż dwie hale produkcyjne przetwórstwa spożywczego.


W wyniku zdarzenia aż 100 pracowników zostało ewakuowanych z fabryki. Dach jednej z hali zawalił się całkowicie. Drugi dach zaś zawalił się częściowo. Mimo wszystko (i na szczęście) nikt nie ucierpiał fizycznie w tym przykrym zdarzeniu.

Ważą się losy Paluszków Beskidzkich. Reaguje nawet Mateusz Morawiecki

Nie zmienia to faktu, że obecnie firma mierzy się z dużymi problemami. Właściciel firmy Artur Klęczar w rozmowie z faktyoswiecim.pl zaznaczył, że udało się wznowić dopiero 15 proc. produkcji.

– Do miesiąca powinniśmy osiągnąć produkcję na poziomie 65 procent. Reszta w późniejszym terminie – powiedział. Co więcej, firma zatrudnia aż 600 pracowników. Klęczar zapowiedział jednak, że nikt nie zostanie zwolniony. Żaden z pracowników nie otrzyma też zmniejszonego wynagrodzenia.

– Pracownicy będą zatrudniani w systemie dwutygodniowym. Potem będzie wymiana załogi. Chcę, żeby każdy miał pracę. Jednak dwutygodniowa praca nie oznacza zmniejszenia wynagrodzenia. Będzie ono pełne. W naszej firmie zawsze na pierwszym miejscu stawialiśmy na człowieka i to się nie zmieni. Razem musimy przetrwać tren trudny dla nasz wszystkich okres – powiedział Klęczar w rozmowie z "Gazetą Krakowską".

– Na szczęście strażakom udało się obronić trzecią, największą halę i za to chylę przed nimi czoła. To dlatego, choć jesteśmy w trudnej sytuacji, z nadzieją możemy patrzeć w przyszłość. Mamy jeszcze stare hale, w których 32 lata temu zaczęła się historia marki Paluszków Beskidzkich – dodał.

Na doniesienia o pożarze hali zareagował nawet Mateusz Morawiecki. Były premier opublikował nagranie, w którym zaapelował o kupowanie polskich produktów i wsparcie dla producenta paluszków.

– Słuchajcie, moje ulubione Paluszki Beskidzkie mają teraz kłopoty. Spłonęła im hala fabryczna. Pomimo tego właściciel postanowił nikogo nie zwalniać. Bardzo szanuje takich przedsiębiorców i zachęcam do kupowania polskich produktów – powiedział.

"Warto wesprzeć tę firmę" – dodała Paulina Matysiak z Partii Razem. "Właściciel zapowiedział, że nikogo nie zwolni. Kupcie co najmniej paczkę ich produktów", "To polska firma z polskim kapitałem. Trzeba im teraz pomóc i to koniecznie", "Naszych trzeba wspierać" – komentują internauci.