"Ksiądz się obraził i nie powiedział kazania". Kamerzysta mówi nam, jak dziś wyglądają śluby

Mateusz Przyborowski
03 sierpnia 2024, 07:09 • 1 minuta czytania
– Księża coraz częściej zachowują się… normalnie. Wynika to również z pokoleniowej wymiany. Starsi przechodzą na emeryturę i pod tym względem jest lepiej, ale nie ma reguły. Całkiem niedawno miałem sytuację, kiedy ksiądz na coś się obraził i nie powiedział kazania. Po odczytaniu ewangelii od razu przeszedł do przysięgi małżeńskiej. Młodzi bardzo to przeżyli, bo to było dla nich ważne – mówi naTemat.pl Rafał, kamerzysta ślubny. Rozmawiamy też o najnowszych trendach, takich jak na przykład "Pablo Escobar Wedding Trend", które zalewają media społecznościowe.
Ślub i wesele 2024. Co się dzieje na uroczystościach i jakie są trendy? Fot. Pexels / Jonathan Borba / Zdjęcie poglądowe

Sześć godzin, gdzie nagrane było dosłownie wszystko. Dziś tak długie filmy z wesela to – podobnie jak kasety VHS – już chyba historia?


Zdecydowanie. Raczej idzie to w stronę coraz krótszych filmów i coraz więcej par chce 15- albo 20-minutowe nagranie z uroczystości. Zdarzają się także klienci, którzy chcą tylko kilkuminutowy klip.

O 20-minutowym filmie z wesela słyszę już któryś raz.

Żeby nie było: w mniejszym stopniu, ale jednak są też klienci, którzy oczekują dłuższego filmu, np. 80-minutowego. I takie również robię, więc jednej reguły nie ma. Jeśli chodzi o mnie, najczęściej robię 40- i 60-minutowe filmy z takich wydarzeń. Nie zmienia to faktu, że filmy weselne są coraz krótsze.

Zapytasz pewnie: dlaczego tak się dzieje? Bo tego chcą klienci. Z jednej strony młodzi chcą mieć taką pamiątkę przede wszystkim dla siebie. Kiedyś kasety z filmem wesela krążyły po całej rodzinie albo siadało się wspólnie przed telewizorem. Dziś coraz rzadziej się to spotyka i trzeba na to spoglądać pokoleniowo. Młodzi ludzie są przyzwyczajeni do krótkich form – ma być krótko, ale musi się też dużo dziać na takim filmie, musi być dużo ujęć z różnych momentów uroczystości.

A nie także po to, żeby takim filmem podbić swoje media społecznościowe?

Dokładnie. I dziś pary młode skupiają się głównie na tym kilkuminutowym klipie, to ich kręci, a nie godzinny film.

Ktoś może pomyśleć, że taki kamerzysta ślubny ma dziś mniej roboty.

No nie do końca, choć ludzie tak myślą. Jak wspominałem, świadczę pełną usługę i żeby zrobić nawet 20-minutowy film, to muszę cały dzień zbierać materiał. Średnio jestem w pracy jakieś 10 godzin – od przygotowań, przez ceremonię w kościele, urzędzie czy w plenerze, a później na imprezie do północy. I cała robota zajmuje mi paradoksalnie więcej czasu, ponieważ muszę wyselekcjonować ujęcia. Zadbać o dynamikę, tempo, dopasować całość do muzyki. Przy tych krótszych formach trzeba mieć też jakiś pomysł na historię, to nie mogą być przypadkowe ujęcia.

I musicie podążać za trendami. Na TikToku czy Instagramie nietrudno natknąć się na rolkę z wesela.

To akurat zapoczątkowali filmowcy i fotografowie. Wiadomo, że też promujemy swoją działalność w mediach społecznościowych i w pewnym momencie sami zaczęliśmy wrzucać rolki i story. Droga do tego, żeby podchwyciły to pary młode, była już bardzo krótka (śmiech). Potem zaczęły się challange i co roku pojawia się coś nowego.

Już kilka razy widziałem na Instagramie na przykład szampany wystrzelające w powietrze po uderzeniu butelkami o trawnik przez pana młodego. O to chodzi?

Tak. W tym roku hitem jest "Pablo Escobar Wedding Trend", gdzie goście i młodzi stoją albo siedzą z poważnymi minami, w tle leci muzyka, a pana młodego można zobaczyć często z cygarem w ustach. Trochę to przypomina taką mafijną rodzinę.

Tylko że te trendy raczej szybko stają się nieaktualne i pojawiają się nowe, a ty masz pewnie zlecenia na 2 lata do przodu.

Nie zmienia to faktu, że rolki weselne są bardzo popularne. I jak czasami wrzucę coś na story z jakiegoś wesela, to potem pada pytanie od młodych, czy będzie to również na pendrive.

Z drugiej strony nie jest tak, że wszyscy chcą takie atrakcje w trakcie swojego wesela. Wiele par stawia na tradycję i naturalność.

Z moich obserwacji wynika też, że tego typu atrakcje potrafią zaburzyć rytm imprezy, a młodzi i tak mają przecież dużo stresu – a to ktoś z rodziny nie dojedzie, a to cukiernia z tortem się spóźnia itd.

Mimo wszystko coraz więcej dzisiejszych przyjęć weselnych to takie swego rodzaju show. I gorzej, jeśli ten wyjątkowy dzień chce parze młodej ktoś popsuć. I nie mówię o losowych sytuacjach, ale na przykład historie o księżach, którzy mieli muchy w nosie w trakcie ślubu, obrosły już w legendy.

Tu cię chyba zaskoczę: księża coraz częściej zachowują się… normalnie. Wynika to również z pokoleniowej wymiany. Starsi przechodzą na emeryturę i pod tym względem jest lepiej, ale nie ma reguły. Na pewno młodsi księża mają lepsze podejście i do młodych, i do nas, czyli obsługi. Można powiedzieć, że lekko idą z duchem czasu i nie robią już takich problemów, jak na przykład z tego, że para mieszka pod jednym dachem od kilku lat.

A bardzo często słyszę od par, że największym stresem dla nich było to, jak zachowa się ksiądz w kościele na ślubie i "czy coś się nie odwali".

Zdarzało się na przykład, że na kilka dni przed ceremonią ksiądz straszył młodych, że "nie da im ślubu", bo coś mu się nie spodobało. Albo że nie wyda dokumentów. Moim zdaniem jest to już zastraszanie.

Całkiem niedawno miałem taką sytuację, że ksiądz na coś się obraził i nie powiedział na ślubie kazania. Po odczytaniu ewangelii od razu przeszedł do przysięgi małżeńskiej. Młodzi bardzo to przeżyli, bo to było dla nich ważne. Często księża przygotowują się do tych kazań, przepytują pary, by się czegoś o nich dowiedzieć i później coś fajnego o nich mówią z ambony. Na miejscu tej pary też czułbym się źle, gdyby ksiądz coś takiego zrobił na moim weselu. To było naprawdę słabe.

Nawet nie wiem, czy chcę to skomentować.

Bywają też i śmieszne sytuacje, choć na początku wydaje się, że jesteśmy w jakimś horrorze. Pewnego razu młodzi przyjechali do kościoła i poszli na plebanię podpisać dokumenty. Ja poszedłem z nimi, żeby się przedstawić księdzu. I okazało się, że miał być ślub, ale… proboszcz gdzieś wyjechał. Wyszedł do nich młody wikariusz, który dopiero co przyjął święcenia i była to jego pierwsza parafia, i mówi, że proboszcz nic mu nie mówił o żadnym ślubie. Był nie mniej zestresowany niż para młoda, ale msza się odbyła. Dziś można się z tego pośmiać, ale stres był.

A jak księża traktują kamerzystów i fotografów ślubnych?

Pamiętam, jak raz ksiądz zabrał młodych przed tabernakulum i nie pozwolił nam wejść razem z nimi, w efekcie czego nie byliśmy w stanie nagrać przysięgi. Moim zdaniem zrobił to celowo. Dla młodych również nie był zbyt miły, zachowywał się bardzo służbowo. Dziś na szczęście zdarza się to rzadziej. Księża chyba coraz częściej mają świadomość, że takimi akcjami nie przyciągną ludzi bliżej Kościoła.

Mam też coś takiego jak poradnik dla pary młodej. I w jednym z podpunktów jest prośba, by narzeczeni dali znać księdzu, że będzie obsługa filmowa. Zawsze też pytam, "czy ksiądz jest fajny i czy można się z nim dogadać". I jeśli nie idzie się dogadać, to zazwyczaj kończy się tym, że dostajemy nakaz, by pojawić się tuż przed mszą i jesteśmy wtedy legitymowani jak kierowcy w trakcie kontroli policyjnej (śmiech). I potem słyszymy od takiego księdza na plebanii, że jak będziemy się źle zachowywać, to on nas wyrzuci z kościoła.

Aha, czyli na dzień dobry zakłada, że przyjdzie banda z kamerą, żeby zrobić rozróbę w trakcie mszy. Wiem, że macie legitymacje wydawane przez diecezje, uprawniające do rejestrowania takich uroczystości.

Tak, przechodzimy kursy liturgiczne. W niektórych diecezjach są one wydawanie na czas określony, ale ja mam taką legitymację na czas nieokreślony i mam z tym święty spokój. Poza tym przez tyle lat działalności wypracowałem też swój "sposób na księdza". Zawsze przed ślubem idę na plebanię albo do zakrystii, żeby się przywitać i przedstawić. W końcu ja świadczę taką samą usługę jak ksiądz. Idę "na twardo", to znaczy przedstawiam się i sam się legitymuję.

I nie pytam, czy mogę nagrywać na ślubie, tylko chcę się dowiedzieć, czy w kościele są jakieś ograniczenia odnoście miejsc, w których można przebywać.

Wtedy idzie się dogadać i raczej nie ma żadnych problemów. Zdarzają się też księża, którzy mają ze wszystkim pełen luz.

Częściej ogrywasz śluby kościelne czy cywilne? A może humanistyczne, które są coraz bardziej popularne?

Śluby kościelne wygrywają, cywilnych jest w sezonie może 20 proc. Jednak ich liczba z każdym rokiem wzrasta. Ślubu humanistycznego nie miałem jeszcze okazji kręcić. A jeśli chcesz wiedzieć, czy miałbym coś przeciwko, gdyby chodziło o pary homoseksualne, to moja odpowiedź brzmi: nie mam z tym problemu. Jeśli ludzie się kochają, to ja uwiecznię im te chwile. Co ciekawe, na weselach coraz częściej spotykam gości weselnych, którzy tworzą pary homoseksualne. I bardzo dobrze, że w końcu się z tym nie kryją.

Z kolei za tydzień mam ślub kościelny, ale wesele będzie w tak zwanym stylu slow wedding. Nie będzie DJ-a, zespołu czy wodzireja, nie będzie też pierwszego tańca ani oczepin. Impreza będzie żyła własnym rytmem. Młodzi chcą spędzić ten czas w kameralnym gronie z rodziną i przyjaciółmi. Przyjęcie odbędzie się w altanie, a w ogrodzie będzie totalny chill.

A zdarzają się jakieś niepożądane akcje na weselach? Kilka lat temu byłem świadkiem na przyjęciu, gdzie kilku typków spod ciemnej gwiazdy przyszło do lokalu, żeby pobić jego właściciela…

Obecnie naprawdę jest kultura, nie ma kłótni, bójek czy pijaństwa. Poza tym my jesteśmy na weselu do północy, ale naprawdę nie przypominam sobie jakichś mocnych akcji z ostatniego czasu. To się zmienia, świadomość jest większa. Wiem, że są i takie wesela, na których dochodzi do ostrych kłótni między samymi młodymi, ale mi to się nigdy nie przytrafiło. Ja zawsze mówię, że mam szczęście do par (śmiech).

Zdarzało się oczywiście, że na kilka miesięcy przed weselem para podejmowała decyzję o rozstaniu i do uroczystości ostatecznie nie dochodziło. Poza tym od czasów pandemii koronawirusa nie rezerwuję terminów na 2-3 lata do przodu. Rok, góra półtora roku to jest maksymalny czas. A tak poza tym to moim zdaniem na weselach w ogóle powinno być więcej luzu nie tylko dla młodych, ale także dla gości.

Czasami naprawdę atrakcji jest tyle, że goście nie mają kiedy usiąść przy stole i zwyczajnie porozmawiać, bo zawsze jest coś. Albo młodzi chodzą zestresowani i martwią się, że impreza się nie kręci, bo na parkiecie w danym momencie nikt nie tańczy. Dobra zabawa to nie zawsze tylko tańce.

Przynajmniej ja tak myślę. Nie chodzi mi oczywiście o to, że trzeba przez całe wesele siedzieć na tarasie, ale widzę, że goście dobrze się bawią nawet wtedy, kiedy rozmawiają z rodziną, popijając drinka.

Ile wesel w miesiącu nagrywasz?

Zazwyczaj cztery, czyli co tydzień. Ale bywa, że mam wesele w piątek i w miesiącu robi się 6-7 takich zleceń. W tym roku mocno oblegany jest sierpień i wrzesień. Zauważam też, że coraz częściej popularny jest trend, że młodzi nie organizują dużego wesela, ale fundują wyjazd rodzicom, dziadkom, rodzeństwu i świadkom. Zabierają się ze sobą kamerzystę czy fotografa i tam biorą ślub i organizują małe przyjęcie. Kolejna sprawa: kiedyś tradycją był zespół na weselu, niektórzy nawet nie dopuszczali sytuacji, w której go nie będzie, ale z roku na rok coraz więcej przyjęć obsługuje DJ.

Z drugiej strony coraz częściej słyszę od młodych już po weselu, że drugi raz nie zrobiliby takiej dużej imprezy. I choć może nie żałują tych wydanych pieniędzy, ale chodzi przede wszystkim o ten cały stres związany z tym wydarzeniem. Mówią, że nie przeżyli tego dnia tak, jak sobie wyobrażali.

Mówiliśmy już o nowych trendach, a jakie tradycje weselne są nadal popularne?

Zależy od miejsca, a konkretnie, czy jest to miasto, czy wieś. W małych miejscowościach jest dużo bardziej tradycyjnie niż w dużych miastach. Kiedyś błogosławieństwo odbywało się w dniu ślubu, teraz pary coraz częściej decydują się na taką uroczystość nawet kilka dni przed ślubem, w gronie najbliższych, bez kamer i dodatkowych gości. Tradycyjne bramy też są organizowane coraz rzadziej. Dziś coraz częściej pannę młodą przed ołtarz prowadzi ojciec.

Księża nie mają z tym problemu?

Kilka lat temu faktycznie trochę marudzili. Dziś jest to już raczej standardem. Jeszcze się nie spotkałem, by nie było powitania chlebem i solą przez rodziców. Ale też drugi raz w tym roku będę nagrywał wesele, na którym nie będzie pierwszego tańca. W jednym przypadku para młoda rozpoczęła taniec i od razu zaprosiła na parkiet wszystkich gości.

I ja to rozumiem, bo nie każdy chce się uczyć układów czy po prostu – być w centrum uwagi. A poza tym to również jest stres. Pytam młodych na początku wesela, czy emocje już opadły i często pada odpowiedź, że nie, bo jeszcze przed nimi pierwszy taniec. Bywa, że z tego stresu nie zjedzą nawet obiadu.

Oczepiny to kolejna niezapomniana tradycja, ale są coraz krótsze. Jeden, dwa konkursy, mucha, wianek i koniec. I coraz rzadziej młodzi zbierają na wózek.

O!

A wiesz, że czasami można uzbierać naprawdę niemałe kwoty? Za pieniądze z takiej zbiórki można pojechać na fajne i dość długie wakacje (śmiech). Pamiętam, jak w ubiegłym roku dziadek panny młodej zabrał ze sobą skarbonkę, w której było kilka tysięcy złotych. Szedł dumnie z tą skarbonką przed kamerą. Takie momenty są najlepsze!