Tak przedziwnej promocji filmu dawno nie widziałam. Hit z Lively wywołał skandal

Zuzanna Tomaszewicz
12 sierpnia 2024, 10:20 • 1 minuta czytania
To było pewne, że "It Ends with Us" na kanwie problematycznej książki Colleen Hoover przyciągnie do kina tłumy widzów. Swoje zrobiła promocja filmu, która rozpaliła ciekawość internautów. Otóż główna obsada – w tym gwiazda "Plotkary" Blake Lively – odcina się od reżysera produkcji i unika odpowiedzi na pytania o niego. Dawno nie widziałam tak żenującego, a zarazem fascynującego marketingu adaptacji książki, która... gardzę. To przypomina mi czasy głośnego "Nie martw się, kochanie" z Harrym Stylesem.
Promocja filmu "It Ends with Us" wzbudza sensację. O co Blake Lively pokłóciła się z reżyserem? Fot. kadr z filmu "It Ends with Us"; Rex Features / East News

Fabuła "It Ends with Us" (zarówno książki pióra Colleen Hoover, jak i film w reżyserii Justina Baldoniego) śledzi losy absolwentki college'u Lily Bloom, która przeprowadza się do Bostonu, gdzie planuje założyć swój wymarzony sklep z kwiatami. W wolnych chwilach kobieta wspomina czasy młodości i swoją pierwszą miłość, czyli Atlasa Corrigana. Ich związek dobiegł końca, gdy mężczyzna został wezwany do wojska.


Pewnego dnia Lily poznaje neurochirurga Ryle'a Kincaida, który ją w sobie rozkochuje. Z początku bohaterka nie ma bladego pojęcia o tym, jak bardzo popaprana jest jej nowa sympatia. Mężczyzna wyżywa się na niej psychicznie i fizycznie (na tym nie kończy się jego przemoc). W końcu któregoś dnia Lily wpada na Atlasa i zaczyna zastanawiać się nad tym, czy aby na pewno wybrała właściwego faceta.

Sprzeczki, inna wizja i komedia romantyczna. Promocja filmu "It Ends with Us" budzi kontrowersje

Nie od dziś wiadomo, że "It Ends with Us" porusza temat przemocy domowej. Część czytelników Colleen Hoover zarzuciło jej romantyzowanie toksycznego związku, tłumacząc, że książkowy złoczyńca, czyli Ryle, jest jedynie przedstawiany jako "postać z wadami, ale nie oprawca".

Justin Baldoni, reżyser filmu, a zarazem odtwórca roli niesławnego neurochirurga, od początku pracy nad adaptacją podkreślał, że ważne są dla niego głosy skrzywdzonych kobiet. Jak sam mówił, "nigdy nie będzie w stanie zrozumieć, jak wygląda to doświadczenie (bycie ofiarą przemocy)".

Amerykański filmowiec nabył prawa do ekranowego "It Ends with Us" w 2019 roku i od tamtej pory wiedział, że nie chce robić z niego komedii romantycznej. Dlatego też zaczął współpracę z organizacją No More, która pomagała mu w napisaniu scenariusza. Wówczas jako producentkę wykonawczą i gwiazdą filmu zatrudniono znaną z "Plotkary" Blake Lively.

Niestety promocja "It Ends with Us" sprawiła, że wokół adaptacji Hoover pojawiły się nieoczekiwane kontrowersje, których źródłem miały być różniące się wizje kreatywne. Podczas oficjalnej premiery Blake Lively, jej mąż Ryan Reynolds ("Deadpool") i reszta obsady zaczęła pozować bez Baldoniego, zostawiając go jedynie w towarzystwie jego żony. W wywiadach aktorzy unikali odpowiadania na pytania związane z reżyserem, a także wypierali myśl, że produkcja skupia się na życiu ofiary przemocy. Na dodatek aktorzy odfollowowali twórcę na Instagramie.

Internat momentalnie ożywił się na wieść o potencjalnej kłótni między Lively a Baldonim. Z dnia na dzień na wierzch wypływa coraz więcej nieoficjalnych doniesień na temat prawdopodobnego rozłamu między hollywoodzką gwiazdą a reżyserem.

Źródła portalu Page Six podają, że Lively miała czuć się "nieswojo" u boku Baldoniego, który w jednym z wywiadów przyznał, że granie oprawcy nie należało do najłatwiejszych zadań i poniekąd wpływało na jego psychikę. Filmowiec miał stworzyć "niezwykle trudną atmosferę za kulisami". Informator z branży wyznał, że "żaden z członków obsady nie lubił pracować z Justinem". To tylko jedna z domniemanych genez konfliktu.

Podobno Lively miała przeszkadzać Baldoniemu w reżyserowaniu, wywierając za duża presję jako producentka filmu. Co ciekawe, małżonek odtwórczyni Lily napisał kilka scen do "It Ends with Us", mimo że początkowo nie było mowy o jego udziale przy projekcie. Główna scenarzystka tytułu, Christy Hall, wyjaśniła na łamach magazynu "People", że nie wiedziała nic o jego ingerencji w fabułę.

Fani uważają, że podczas premiery "It Ends with Us" Lively zachowywała się tak, jakby reklamowała "Barbie". "W wielu aspektach ten film jest ćwiczeniem dla Lively w budowaniu swojej marki (...) Niedawno wprowadziła na rynek serię produktów do pielęgnacji włosów o nazwie Blake Brown. (...) Można więc powiedzieć, że aktorka używa włosów do sprzedawania swojego występu" – napisała Esther Zuckerman z "The New York Timesa".

Co więcej, dziennikarka zaznaczyła, że Lively "od dawna zapowiadała swoje ambicje wykraczające daleko poza aktorstwo". Planuje zbudować imperium podobne do marki Goop Gwyneth Paltrow, a także próbuje swoich sił jako reżyser. Jakby tego było mało, podobno razem ze znanym partnerem chce, by "It Ends with Us" załatwiło jej nominacje do Oscara.

Promocja "It Ends with Us" to tylko PR-owa sztuczka?

Niektórzy sądzą, że odcięcie się od reżysera, który gra Ryle'a (ekhem, czyli złego), jest wyłącznie zabiegiem marketingowym. "Możliwe, że chcą pokazać widzom, żeby nie romantyzowali jego postaci" – czytamy wśród komentarzy na portalu X (dawnym Twitterze).

Niezależnie od tego, co wpłynęło na promocję filmu, "It Ends with Us" idzie jak burza w zestawieniu Box Office. Film Baldoniego zajął drugie miejsce na podium, zarabiając 50 mln dolarów w weekend otwarcia. Na samym szczycie wciąż góruje "Deadpool & Wolverine" z globalnym dochodem 1,029 mld dolarów.

Czytaj także: https://natemat.pl/566105,gwiazdor-the-boys-przyznal-sie-do-bycia-nepo-baby-to-wstyd