Nie próbowała krzyczeć. Wcześniej pokłóciła się z rodzicami. Nowe fakty ws. Małgorzaty z Głogowa
To miała być wielka internetowa miłość. Dla niej Małgorzata pojechała z Leszna do Głogowa. Chciała wreszcie poznać mężczyznę, z którym rozmawiała w sieci. Kiedy się spotkali, miał tylko na chwilę zajrzeć do budynków gospodarczych – starych, poniemieckich, wybudowanych z kamienia. Tam właśnie podobno zamknął ją na kolejnych 5 lat. W tym czasie miał gwałcić, bić, poniżać i terroryzować dziś 30-letnią kobietę.
Na chwilę przed zniknięciem Małgorzata miała pokłócić się z rodzicami
Do nowych informacji w tej sprawie dotarł m.in. Polsat News. Dziennikarze rozmawiali z redaktorem naczelnym serwisu MyGlogow.pl Łuakszem Kaźmierczakiem. To ten serwis jako pierwszy nagłośnił całą sprawę, a także miał możliwość przeprowadzenia rozmowy z 30-latką.
Jak czytamy na łamach polsatnews.pl, kobieta na chwilę przed spotkaniem z poznanym w internecie mężczyzną, pokłóciła się z rodzicami. W Lesznie, skąd wyjechała, zostawiła dwójkę dzieci. Ostatecznie jej najbliżsi mieli nie zaalarmować policji, bo sądzili, że Małgorzata po prostu nie chce mieć z nimi żadnego kontaktu.
Dlaczego przez 5 lat sąsiedzi nie zareagowali na dramat, który rozgrywał się zaledwie kilka kilometrów od ich posesji? O niczym mieli nie wiedzieć także rodzice 35-latka, którzy mieszkali z nim zaledwie kilkanaście metrów od miejsca, w którym podobno przetrzymywana była 30-latka z Leszna.
– 35-latek tak ją sterroryzował, że bała się odezwać, zapukać w drewniane drzwi – powiedział Łukasz Kaźmierczak. – To grube, poniemieckie mury. Nie wiadomo, czy to pomieszczenie nie było w jakiś sposób wygłuszone. Wiemy tylko, że ona żyła tam w dramatycznych warunkach. Ona się załatwiała do wiadra, nie miała dostępu do światła. Ona faktycznie – tak, jak nam powiedziała – była wyprowadzana w kominiarce, żeby się wykąpać, i tylko wtedy miała ciepłą wodę, kiedy się dobrze sprawowała – kontynuował dziennikarz.
Błyskawiczna reakcja sądu. 35-latek z Głogowa trafił do aresztu
Kobieta przez lata maltretowania miała kilkukrotnie trafić do szpitala. Miała złamaną rękę nogę, a także pokiereszowany o drewnianego kołka odbyt. W trakcie lat niewoli urodziła także dziecko. 35-latek miał ją zmusić, żeby oddała je do adopcji.
Teraz znów trafiła do szpitala. Jak twierdzi, po tym, jak nie zadowoliła 35-letniego Mateusza J., ten wybił jej bark i przywiózł do szpitala. Właśnie wtedy o wszystkim opowiedziała lekarzom, a następnie policji. Mężczyzna został zatrzymany i usłyszał zarzuty.
"Mężczyzna znęcał się nad nią poprzez pozbawienie jej wolności połączone ze szczególnym udręczeniem, poprzez przetrzymywanie w pomieszczeniu gospodarczym z ograniczonym dostępem do wody, środków higienicznych, bez dostępu do światła słonecznego, a także bicie pięścią oraz wężem, deską i lampką po całym ciele, kopanie, przyduszanie, popychanie, wykręcanie rąk, izolowanie, kontrolowanie, poniżanie, ograniczanie dostępu do jedzenia, grożenie pozbawieniem życia, wyzywanie słowami wulgarnymi, a także wielokrotne doprowadzanie przemocą lub groźbą do obcowania płciowego" – przekazała prokurator Liliana Łukasiewicz.
Mateusz J. z Gajek trafił do aresztu. Nie przyznaje się do winy
Aktualnie śledztwo dotyczy m.in. fizycznego i psychicznego znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad 30-letnią Małgorzatą z Leszna. Mężczyźnie grodzi od 5 do 25 lat pozbawienia wolności. Wiadomo już, że najbliższe 3 miesiące spędzi w areszcie. Taką decyzję na wniosek prokuratora w piątek 30 sierpnia podjął sąd, o czym informuje TVN24.
Wcześniej udało się przesłuchać 35-letniego podejrzanego. Mężczyzna nie przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. Jednak ich treść ze względu na dobro sprawy nie została ujawniona. Teraz prokuratura czeka na możliwość przesłuchania 30-latki, która przebywa w szpitalu w Głogowie.