Przez 5 lat więził kobietę na podwórku swoich rodziców, nic nie wiedzieli. "Nie wyglądał na takiego"

Ola Gersz
31 sierpnia 2024, 10:00 • 1 minuta czytania
Cała Polska jest wstrząśnięta sprawą z Gaików pod Głogowem, gdzie 35-letni Mateusz przez pięć lat więził w komórce bez okna 30-letnią kobietę, Małgorzatę z Leszna. Wrocławska "Gazeta Wyborcza" dotarła do rodziców mężczyzny. Są wstrząśnięci, nie mogą uwierzyć. Utrzymują, że niczego nie słyszeli, mimo że stodoła stoi na ich podwórku. Matka Mateusza zastanawia się, czy to jej wina – z konkretnego powodu.
35-letni Mateusz z Gaików koło Głogowa więził kobietę przez pięć lat Fot. screen z Google Maps / Lukasz Gdak/East News (zdjęcie ilustracyjne)

Jak pisaliśmy w naTemat, dramat 30-letniej Małgorzaty z Leszna rozpoczął się 1 stycznia 2019 roku i trwał nieprzerwanie do 28 sierpnia 2024 roku. O tym, co w tym czasie działo się w pozbawionym okien chlewiku w Gaikach, niedaleko Głogowa (woj. dolnośląskie), kobieta opowiedziała najpierw lekarzom, a później policji. Skorzystała z okazji, bo mężczyzna wybił jej bark i przewiózł do szpitala – to tam kobieta poprosiła o pomoc.


O sprawie jako pierwszy poinformował lokalny serwis myglogow.pl. To właśnie dziennikarzom tej redakcji udało się dotrzeć do kobiety, która przez ponad pięć lat była niewolnicą seksualną 35-letniego Mateusza. Jak opowiedziała, mężczyznę poznała przez internet i zdecydowała się z nim spotkać. Jednak ten wykorzystał sytuację w odrażający sposób.

Zamknął ją w pomieszczeniu w ceglanej stodole, bez dostępu do okien, środków higienicznych i kontaktu ze światem zewnętrznym. Jedyną osobą, z którą miała kontakt, był jej oprawca. Ten od 2019 roku bił ją, gwałcił, głodził, szarpał, polewał zimną wodą, wykręcał jej ręce, a dopiero, kiedy "była grzeczna", pozwalał się wykąpać.

W trakcie niewoli kobieta, która w Lesznie miała dwoje dzieci, zaszła w ciążę. Dziecko urodziła w szpitalu w Głogowie, ale 35-latek zmusił ją, aby oddała je do adopcji. Do szpitala trafiała jeszcze kilka razy – ze złamaną ręką, nogą i pokiereszowanym od drewnianego kołka odbytem.

Czytaj także: https://natemat.pl/568178,polski-fritzl-z-glogowa

Rodzice Mateusza, który więził kobietę: "Nie słyszeliśmy i nigdy nie widzieliśmy tej dziewczyny"

Wrocławska "Gazeta Wyborcza" dotarła do rodziców Mateusza. Ci podkreślają, że o niczym nie wiedzieli, podobnie utrzymują sąsiedzi. – Naprawdę nic nawet nie słyszeliśmy i nigdy nie widzieliśmy tej dziewczyny – mówili matka i ojciec "polskiego Fritzla" w rozmowie w Ewą Wilczyńską.

Małgorzata była więziona na ich podwórku. Małżeństwo po siedemdziesiątce mieszkało w domu położonym zaledwie kilkanaście metrów od stodoły, w której była więziona. Rodzice Mateusza nie korzystali z niej od lat, bo nie prowadzą już gospodarstwa. Jak mówią, pomieszczenie, w której ich syn zamknął kobietę, miało "może trzy metry na drzwi", okno zamurowano.

– My tam w ogóle nie chodziliśmy. Nic tam nie było, to i po co – mówiła matka mężczyzny. Jego ojciec, który ma pierwszą grupę inwalidzką, porusza się z chodzikiem, wychodzi jedynie na ganek.

Swoja syna nazywają "skrytym", nigdy się na niego nie skarżyli, chociaż nie pracował i wciąż z nimi mieszkał. Podkreślają, że troszczył się o nich, pomagał, kochał zwierzęta. – (...) Nam wszystkim naprawdę trudno w to uwierzyć. On nie wyglądał na takiego, co mógł komuś krzywdę zrobić. To dobry chłopak. W domu z nim nie było problemów, a poza domem to ja nie wiem – opowiadała matka Mateusza "Wyborczej".

Co innego mówią jednak mieszkańcy Gaików, którzy nazywają go "dziwakiem". – Wzbudzał strach. Stawał przed człowiekiem i zaczynał się na niego patrzeć. Nic nie mówił, tylko tak stał. To człowiek się obracał i szedł w drugą stronę. Ale żeby coś więcej robił, to nie – opowiadała jedna z kobiet. Inna stwierdziła, że Mateusz "nie do końca miał poukładane w głowie" i "od dziecka były z nim problemy".

Co czują teraz rodzice Mateusza? "(...) wstydzą się we wsi pokazać. On płacze, ją cały czas w środku ściska, usiąść nawet spokojnie nie umie. Sami siebie starają się pocieszać, że to przecież nie ich wina" – pisze Ewa Wilczyńska.

Matka mężczyzny zastanawia się jednak, czy jej syn nie ukrył Małgorzaty "ze strachu przed nią". – Jak sobie sprowadzał dziewczyny na noc, to powiedziałam, że koniec tego. Chciałam, żeby zapoznał sobie jedną i wtedy ją przyprowadził, a nie mi z domu robił burdel i pośmiewisko – opowiadała dziennikarce.

Wydaje jej się, że Mateusz "chyba nie zdaje sobie sprawy, co zrobił". – Naprawdę nie wiem, jak to sobie wyobrażał. Myślał, że nie wyjdzie na jaw, czy co? Przecież wiadomo, że w końcu wyjdzie. I nie mógł sobie normalnie znaleźć dziewczyny? Ani krzywy, ani garbaty, ani koślawy, to o co chodzi? Nie rozumiem tego. Przecież to historia jak z filmu. Może on zresztą coś zobaczył w internecie i się zainspirował. Ciągle na tablecie siedział – mówiła kobieta, cytowana przez "Wyborczą".

Na pytanie, co by powiedzieli synowi, gdyby mogli się z nim teraz zobaczyć, matka Mateusza odpowiedziała: "Popatrz, do czego nas doprowadziłeś na stare lata. Źle miałeś? Krzywda ci się działa? I co teraz z nami będzie?".

Mateusz z Głogowa został aresztowany

Dlaczego nikt nie słyszał Małgorzaty? – 35-latek tak ją sterroryzował, że bała się odezwać, zapukać w drewniane drzwi. To grube, poniemieckie mury. Nie wiadomo, czy to pomieszczenie nie było w jakiś sposób wygłuszone – mówił w rozmowie z Polsatem redaktor naczelny serwisu MyGlogow.pl Łukasz Kaźmierczak.

– Wiemy tylko, że ona żyła tam w dramatycznych warunkach. Ona się załatwiała do wiadra, nie miała dostępu do światła. Ona faktycznie – tak, jak nam powiedziała – była wyprowadzana w kominiarce, żeby się wykąpać, i tylko wtedy miała ciepłą wodę, kiedy się dobrze sprawowała – kontynuował dziennikarz.

Mateusz został już zatrzymany. Jak informowało TVN24, sąd w Głogowie podjął 30 sierpnia decyzję o jego areszcie na trzy miesiące. Aktualnie śledztwo dotyczy m.in. fizycznego i psychicznego znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad 30-letnią Małgorzatą z Leszna.

"Mężczyzna znęcał się nad nią poprzez pozbawienie jej wolności połączone ze szczególnym udręczeniem, poprzez przetrzymywanie w pomieszczeniu gospodarczym z ograniczonym dostępem do wody, środków higienicznych, bez dostępu do światła słonecznego, a także bicie pięścią oraz wężem, deską i lampką po całym ciele, kopanie, przyduszanie, popychanie, wykręcanie rąk, izolowanie, kontrolowanie, poniżanie, ograniczanie dostępu do jedzenia, grożenie pozbawieniem życia, wyzywanie słowami wulgarnymi, a także wielokrotne doprowadzanie przemocą lub groźbą do obcowania płciowego" – przekazała prokurator Liliana Łukasiewicz w rozmowie z Polsatem.

Mateuszowi z Gaików grodzi od 5 do 25 lat pozbawienia wolności. Jak pisaliśmy w naTemat, nie przyznaje się do winy. Złożył obszerne wyjaśnienia, jednak ich treść ze względu na dobro sprawy nie została ujawniona. Teraz prokuratura czeka na możliwość przesłuchania 30-latki, która przebywa w szpitalu w Głogowie.

Czytaj także: https://natemat.pl/568193,zbrodnia-w-glogowie-nowe-fakty