Może globalne ocieplenie powoduje ogłupienie, ale coraz mniej rozumiem, co dzieje się w Polsce

Manuela Gretkowska
04 września 2024, 06:00 • 1 minuta czytania
Potrafię jeszcze zrozumieć, że Państwowa Komisja Wyborcza musiała długo zastanawiać się nad decyzją czy wstrzymać jakiejś partii dotacje. Gromadziła dokumenty, sprawdzała rachunki. Chociaż wystarczyło raz włączyć przez ostatnie 8 lat TVP, żeby nie mieć wątpliwości, kto okradł Polskę nawet z publicznych mediów, prowadząc za darmochę wieloletnią kampanię wyborczą wyłącznie dla PiSu. Najbardziej dziwi mnie to, dlaczego PKW w tej sprawie głosowało. Czy to jurorzy konkursu "Mam talent i Waszą kasę" czy konkretne zasady, przekroczone limity i procenty? Urząd podatkowy też głosuje komu wymierzyć karę albo kto ma płacić VAT?
Felieton Manueli Gretkowskiej. Fot. archiwum autorki

Nie rozumiem, dlaczego Kaczyński po decyzji PKW skarży się na utratę przez PiS 10 milionów partyjnych dotacji. Nie będę też rozumieć lamentów, gdy prokuratura po skardze Giertycha zajmie im na koncie 100 baniek. Płakać nad marnymi milionami, gdy kradło się miliardy?


Tusk wyliczył pisowskie "nadużycia" na 100 miliardów. To tak jakby przyznali sobie  jedną trzecią budżetu Polski, w ramach programu Miliardy plus. Kasa poszła w piach pseudo inwestycji, fundacji i w kieszenie pisowców. Zostawili po sobie prawie 300 miliardową, ukrytą dziurę budżetową, zapewniając, że mają nadwyżki. Cóż – neo sędziowie kosztują.

Jeżeli mowa o liczbach i konkretach, a nie legendzie genialnego stratega, to może zmniejszyć koszty ochrony Kaczyńskiego? Zamiast z obciętych pisowskich dotacji wydawać co roku te 2 miliony na obstawę prezesa, nie lepiej zainwestować tylko 50 zł? Przedszkolaki dostają w tej cenie kolorowy sznurek, żeby się nie zgubić. Przecież Prezes ma problem z orientacją. Niedawno widzieliśmy go, błąkającego się po korytarzu sejmowym aż zaopiekowała się nim litościwa reporterka. 

15 października w żoliborskim lokalu wyborczym mylił się mu początek z końcem kolejki. A sznureczek by pomógł. Trzymania się go uczą przedszkolaków i mówienia "przepraszam", czego chyba nigdy od Kaczyńskiego, za te 8 lat obrażania i poniżania nie usłyszeliśmy. 

Teraz prezes jest zajęty szukaniem nowej zabawki typu idealny Prezydent, bo stary się wkrótce wyprowadzi z Pałacu. Nowy Prezydent ma być przede wszystkim "okazały". Gdyby na tym kończyła lista życzeń, to pół biedy. Obchodzimy święto ziemniaka czy buraka i wyjątkowo okazały, rekordzista w kraju by się znalazł. Byle go ubrać w garnitur, dać laptop albo ministerstwo i mógłby startować jako kandydat.

Ale Kaczyńskiemu marzy się jeszcze Prezydent mówiący co najmniej w 2 językach, zapraszany na konferencje międzynarodowe. Myślę, że powinien importować Arnolda Schwarzennegera. Facet jest chyba najbardziej okazałym z polityków, światowiec, mówi po niemiecku i angielsku, był gubernatorem Kalifornii. Ze swoją charyzmą i popularnością zostałby prawdopodobnie amerykańskim prezydentem, gdyby nie problem z konstytucją. Prezydent musi urodzić się w USA.

W Polsce od startujących w wyborach prezydenckich wymaga się tylko naszego obywatelstwa. Akurat przyznanie go Schwarzeneggerowi za kadencji PiS-u dałoby się załatwić poza trybem. Gdyby Kaczyński był przezorny, miałby teraz kandydata marzeń – Terminatora plus. A tak zostaje Pinokio, którego nawet on nie lubi. Kandydat kryzysowy, gdy kasa partyjna pusta.

Jego główną zaletą jest możliwość wyłożenia milionów na kampanię prezydencką z własnych pieniędzy. Nie ważne, że nie wygra. Zawsze będzie można go ogłosić neo prezydentem, gdy zabraknie neo sędziów razem z resztkami pisowskiej neo rzeczywistości. I nikt nie powie Kaczyńskiemu "Hasta la vista, baby", bo już go nie zobaczymy w polskiej polityce.