Widziałem nowego Opla, który wypełnia lukę w ofercie. Znamy już dokładny cennik

Łukasz Grzegorczyk
15 września 2024, 14:54 • 1 minuta czytania
Opel odświeża swoją gamę i pokazał w Warszawie nową wersję modelu Frontera, który teoretycznie ma zastąpić wypadającego z oferty Crosslanda. Teoretycznie, bo w praktyce to jednak nowy rozdział. Znamy już ofertę silnikową dla Frontery i widzieliśmy go z bliska. A najbardziej zwróciła uwagę cena.
Tak wygląda nowy Opel Frontera Fot. Materiały prasowe

Opel Frontera to tak naprawdę kawał historii. Poprzednie generacje produkowano w latach 1991-2004 i można powiedzieć, że był to jeden z najbardziej wyrazistych i rozpoznawalnych modeli Opla z przełomu wieków.


Teraz ten miejski crossover wraca jako uzupełnienie oferty marki. Poza tym klienci nadal mogą kupić Mokkę, którą kiedyś nazwałem... najbardziej młodzieżowym Oplem. Frontera wjeżdża w miejsce Crosslanda, jednak tylko "na papierze" będzie to zamiana jeden do jednego. Jak usłyszeliśmy, Opel Frontera ma być zupełnie inaczej postrzegany.

Przede wszystkim to auto jest większe i skierowane głównie do rodzin. Albo po prostu do osób, które potrzebują praktycznego i przestronnego wozu. Samochód ma 4,4 m długości i już wiemy, że będzie dostępny w wersjach 5-osobowej i 7-osobowej (ta druga od przyszłego roku). Wizualnie szybko mogą spodobać się choćby kształty lamp. Ale tak naprawdę cały ten projekt jest z zewnątrz bardzo poprawny i trudno znaleźć w nim coś kontrowersyjnego.

Jest też pewna wizualna rewolucja. Frontera to pierwszy model Opla z nowym logo marki. Zmieniła się "błyskawica" – zyskała dodatkową kreskę. Poza tym na elementach zewnętrznych auta nie znajdziecie już żadnych chromów. To proekologiczne rozwiązanie, by nie korzystać z surowców, które nie są odnawialne. Podobna koncepcja z wykorzystaniem materiałów "eko" dotyczy wnętrza samochodu.

W środku na pasażerów czeka charakterystyczny dla Opla w pełni cyfrowy kokpit Pure Panel z dwoma 10-calowymi ekranami. Zmienił się też kształt kierownicy. Deska rozdzielcza nie przytłacza i nie powoduje "cyfrowego stresu". Kierowca ma oczywiście dostęp do multimediów, ale we wnętrzu da się wyczuć przyjemny minimalizm.

Pojemność bagażowa wynosi 450 litrów już przy podniesionych oparciach tylnej kanapy i wzrasta do 1600 litrów po ich złożeniu.

Frontera ma również stację do smartfona. Za pośrednictwem specjalnej aplikacji, nasze urządzenie staje się panelem sterowania i łączy się z systemem multimedialnym samochodu, współpracując także z przyciskami na kierownicy.

Z kolei opatentowana funkcja Intelli-Seat dostępna w przednich fotelach – szczelina zmniejszająca nacisk na kość ogonową – ma zapewniać komfort nawet podczas długich podróży. W ogóle miejsca w środku nie brakowało nawet wysokim osobom. Na tylnej kanapie, przy 1,85 m wzrostu, miałem jeszcze przestrzeń nad głową.

Opel Frontera – napędy i wyposażenie

Nowa Frontera jest dostępna w wersji hybrydowej z technologią 48 V lub w pełni elektrycznej. Frontera Hybrid oferuje 1,2-litrowy silnik benzynowy turbo o mocy 100 KM, zaprojektowany specjalnie do wykorzystania w technologii hybrydowej. Pracuje on w połączeniu z silnikiem elektrycznym o mocy 28 KM i zelektryfikowaną 6-biegową skrzynią z podwójnym sprzęgłem. Frontera Hybrid będzie również do kupienia z silnikiem 1.2 turbo o mocy 136 KM.

Jest też wersja elektryczna o mocy 113 KM, której zasięg ma wynosić ponad 300 km według WLTP. Natomiast opcja o "dużym zasięgu", dostępna w późniejszym terminie, będzie mogła przejechać podobno około 400 km.

Nowy model będzie dostępny jako Frontera lub Frontera GS. Wariant GS ma zawierać m.in. multimedialny system informacyjno-rozrywkowy z 10-calowym kolorowym ekranem dotykowym i nawigacją, a także kamerę cofania. Klienci Frontery będą mogli dodatkowo spersonalizować swój pojazd za pomocą dwóch pakietów dostępnych jako opcja.

Ile kosztuje Opel Frontera?

Fronterę Electric będzie można kupić w Polsce od 125 900 zł. Z kolei wersję hybrydową – od 102 900 zł. To dotyczy modelu 5-miejscowego. Dwa dodatkowe miejsca w hybrydzie kosztują 3200 zł. Trzeba przyznać, że jest to uczciwa wycena. Nawet w przypadku wersji elektrycznej, bo przecież auta na prąd kojarzą się z tym, że zwykle są o wiele droższe od modeli spalinowych. Tutaj aż takiej różnicy nie widać.