Szok, co Łukasz Ż. robił po wypadku w Warszawie. "Świetnie się bawił"
Do dramatycznego wypadku doszło tydzień temu, w nocy z soboty na niedzielę na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Na al. Armii Ludowej w tył Forda, który jechał w kierunku Pragi, uderzył rozpędzony Volkswagen Arteon. Jechało nim pięć osób, które wcześniej piły drinki na Placu Konstytucji i zamierzały przenieść się do klubu na Pradze.
Uderzony samochód, którym podróżowała czteroosobowa rodzina, wjechał w bariery energochłonne. Na miejscu zginął 37-letni pasażer. Jego 37-letnia partnerka i dwoje dzieci w ciężkim stanie trafili do szpitala.
Z miejsca zdarzenia uciekł 26-letni kierowca Łukasz Ż. Trzej pozostali mężczyźni, którzy z nim jechali, 22-, 27- i 28-latek, również się oddalili i zostawili na miejscu ciężko ranną 20-letnią kobietę, swoją współpasażerkę. Według prokuratury, mieli wówczas ustalić wspólną wersję wydarzeń, a nawet wcześniej namówić Łukasza Ż. do ucieczki.
Po chwili trzech mężczyzn powróciło na miejsce tragedii. Jak podaje Onet, nie tylko dalej nie pomagali rannej koleżance, ale mieli również utrudniać innym udzielenie jej pomocy, co według prokuratury miało być "zorganizowaną akcją". Zostali później zatrzymani przez policję, wszyscy byli pijani.
Sam Łukasz Żak pozostawał nieuchwytny i poszukiwany listem gończym, ale w końcu został w czwartek zatrzymany w Niemczech.
Dalsza część artykułu poniżej.
Czytaj także: https://natemat.pl/570143,wypadek-w-warszawie-trwa-zbiorka-dla-rodziny-zabitego-mezczyznyTo Łukasz Ż. robił po wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Świetnie się bawił
W sprawie pojawiają się inne informacje. Paulina, 20-letnia pasażerka Volkswagena, w stanie krytycznym trafiła do szpitala. Jej matka powiedziała w rozmowie z "Super Expressem", że Łukasz Ż. po wszystkim do niej zadzwonił.
– Po tym jak uciekł z miejsca zdarzenia, pojechał na kolejną imprezę. Podobno zażywał narkotyki i świetnie się bawił. Mówił swoim znajomym o tym, że Paulinka prawie złamała się pod siedzeniem – opowiadała kobieta.
Z kolei chrzestna 20-latki dodała, że dzwonił do jej rodziny jeszcze później. – Następnego dnia dzwonił do nas i mówił, że ucieka do Hiszpanii. Następnym razem mówił, że był już w Austrii, a potem przy Broniewskiego w Warszawie – mówiła.
– Rozmawialiśmy z nim, mówiliśmy, żeby sam się zgłosił na policję, żeby nie uciekał, że podam jego numer do policjanta, bo i tak prędzej czy później go znajdą. Powiedział nam, że się nie zgłosi i wyłączył telefon – dodała matka rannej kobiety.
Dodajmy, że jak informowało wcześniej TVN24, Łukasz Ż. miał też dzwonić do innych osób. "Podawał różne wersje zdarzeń, a każdemu, z kim rozmawiał, wskazał inny kraj, do którego zamierza uciec" – podała stacja.
Łukasz Ż. zatrzymany. To sprawca wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie
W czwartek wieczorem TVN24 podał, że polska policja wraz z kolegami z Niemiec zatrzymała w Łukasza Ż., który był poszukiwany listem gończym. Ranny mężczyzna został ujęty w szpitalu w Lubece. Jego obrażenia mogą pochodzić z wypadku samochodowego.
Teraz 26-latek czeka na procedurę wydania Polsce w ramach europejskiego nakazu aresztowania. Decyzję o jego wystawieniu wydał Sąd Okręgowy w Warszawie w czwartek. Jak informuje Onet, dzień później sąd w Niemczech zgodził się na tymczasowe aresztowanie Łukasza Ż., a ten został już przesłuchany.
"Stan zdrowia pokrzywdzonych w wypadku z 15 września 2024 r. poprawia się. Łukasz Ż. ujęty i aresztowany w RFN. Wdrożono procedurę ENA. Dwaj kolejni podejrzani o poplecznictwo tymczasowo aresztowani" – poinformowała Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Kiedy Łukasz Ż. zostanie przetransportowany do Polski? Nie może się to odbyć później niż w ciągu 100 dni, wszystko zależy od stanu zdrowia kierowcy Volswagena, podkreśla Onet.
Dodajmy, że mężczyzna jest znany organom ścigania. Był już skazany za m.in. za przestępstwa narkotykowe oraz za oszustwo. Jeździł też po alkoholu i bez uprawnień.