Ledwo skończyło się lato, a rusza... sezon narciarski. Sprawdziłem, gdzie już można szusować
Powiedzieć, że sezon narciarski 2024/25 ruszył pełną parą, to byłaby oczywiście przesada. Jednak w ostatnim tygodniu września w Alpach otwartych jest już sześć ośrodków, a kilka innych ogłosiło daty rychłego uruchomienia wyciągów.
We wszystkich tych przypadkach mowa oczywiście o obiektach położonych na lodowcach. Dzięki lokalizacji na dużych wysokościach oraz odpowiednim warunkom klimatycznym – wciąż relatywnie odpornym na globalne ocieplenie – umożliwiają one naprawdę wczesne rozpoczęcie sezonu narciarskiego.
Gdzie więc można pojechać na narty lub snowboard nawet wczesną jesienią? Sprawdziłem to!
Jakie ośrodki narciarskie są już otwarte?
1. Hintertux, Austria
W pierwszej kolejności należy wspomnieć o miejscu, które swoich bram dla narciarzy i snowboardzistów praktycznie nigdy nie zamyka. Tyrolski Hintertux to jeden z niewielu ośrodków lodowcowych otwartych przez cały rok.
W chwili przygotowywania tego materiału perła Zillertal udostępniała 22 z 62 km swoich lodowcowych tras i 7 z 21 rozlokowanych w ośrodku wyciągów. Gospodarze informują, że pokrywa śnieżna na Hintertux jest na bieżąco ratrakowana, a warunki uznawane za "stabilne".
Dojazd do Hintertux z Polski jest stosunkowo łatwy. Podróżujący z północy zapewne wybiorą wygodną i bezpłatną trasę przez Niemcy, a ci z regionów centralnych i południowych pojadą przez Czechy.
Aczkolwiek i tak prawdopodobnie wszyscy spotkają się nieopodal Monachium (i tam prowadzi najlepsza trasa czesko-austriacka), aby obrać kierunek na Innsbruck. Do stolicy Tryolu jednak nie wjeżdżamy, wcześniej trzeba zbić na Zillertal i kierować się już prosto w góry.
Alternatywą może być podróż samolotem. Najbliższe lotnisko znajduje się w Innsbrucku, około 90 km od Hintertux. Loty z Polski do Innsbrucka są jednak ograniczone, dlatego można rozważyć lot do Monachium i tam wypożyczyć auto lub wykupić odpowiedni transfer.
Podróżnicy z prawdziwego zdarzenia mogą powalczyć o dotarcie do Hintertux komunikacją zbiorową, ale dla większości turystów może być to droga przez mękę – zwłaszcza z własnym sprzętem pod pachą.
2. Stubai, Austria
Lodowiec Stubai całoroczny nie jest, ale rozpoczął tegoroczny sezon już 20 września, oferując narciarzom dostęp do kilku tras. Aktualnie mowa o zaledwie 6 z aż 68 km, ale kolejne chłodne, a tym bardziej śnieżne dni na wysokości 3000 m n.p.m. powinny pozwalać na sukcesywne rozszerzanie oferty. Wyciągów działa 5 z 26.
Ekipa z tego ośrodka podkreśla, że to jeden z największych obiektów lodowcowych w Austrii, oferujący szeroki wybór tras zarówno dla początkujących, jak i bardziej zaawansowanych narciarzy.
A chętni na "białe szaleństwo" na Stubaier Gletscher dotrzeć tam mogą podobną trasą, co ta wspomniana wcześniej w przypadku "Tuxa". Tyle że należy pod drodze odwiedzić Innsbruck, następnie zjechać na Fulpmes i dalej do Neustift im Stubaital. Ta ostatnia miejscowość to typowa baza noclegowa dla narciarzy i snowboardzistów bawiących na opisywanym lodowcu.
A samolotem? Najwygodniejsza opcja to lot do Innsbrucka. Tamtejsze lotnisko znajduje się około 45 minut jazdy od Stubaital. Po przylocie w porcie można wynająć samochód lub skorzystać z transportu publicznego – z miasta regularnie kursują autobusy i linia kolejowa STB, które dowożą turystów bezpośrednio do doliny.
Inna lotnicza opcja to znowu Monachium i wizyta w wypożyczalni, wykupienie transferu busem lub wykorzystanie połączenia kolejowego do Innsbrucka. Potem zostanie już "tylko" dotarcie do doliny.
3. Sölden, Austria
Już 20 września sezon narciarski 2024/25 rozpoczął także legendarny ośrodek narciarski w Sölden. Daje on narciarzom i snowboardzistom możliwość jazdy na aż dwóch lodowcach – Rettenbach i Tiefenbach.
Obecnie otwartych jest 8 z 31 wyciągów, a dla narciarzy dostępnych jest dokładnie 4,1 km tras z aż 146,5 km (w Ötztal są bardzo dokładni...), po jakich można rozpędzać się w środku zimy. W przeciwieństwie do wielu innych otwartych już ośrodków lodowcowych w Sölden wyliczają, iż mają mniej niż 100 cm pokrywy śnieżnej, ale warunki opisywane są jako dobre dla co najmniej średniozaawansowanych.
W Sölden od absolutnego początku sezonu można mieć pewność, iż gospodarze przykładają dużą wagę do przygotowania tras. To właśnie tam w dniach 26-27 października rusza bowiem karuzela alpejskiego Pucharu Świata.
Najpierw na stokach w Sölden zaprezentują się zawodniczki takie, jak Mikaela Shiffrin, Federica Brignone i miejmy nadzieję, że powracająca po ciężkiej kontuzji Perta Vlhova. Dzień później do walki ruszą Marco Odermatt, Vincent Kriechmayr, Dominik Paris itd.
A nawet jeśli warunki nie sprzyjają... akurat ten ośrodek oferuje także naprawdę bogate życie après-ski.
Do Ötztal z większości regionów Polski najwygodniej dotrzeć można przez Niemcy, kierując się klasycznie na Monachium. Po wjeździe do Austrii trasa prowadzi natomiast przez Innsbruck, skąd należy skręcić na południe do Ötz. Ostatni odcinek do Sölden biegnie malowniczą drogą B186 wzdłuż rzeki Ötztaler Ache.
Najbliższe lotnisko to Innsbruck. Port położony jest około 90 km od Sölden. Można również przylecieć do oddalonego o ok. 200 km Monachium. Z obu miast kursują pociągi do stacji Ötztal Bahnhof (konieczna może być jednak przesiadka), skąd regularnie jeżdżą autobusy do samego Sölden. Podróż z Monachium trwa około 5-6 godzin, a z Innsbrucka około 2 godzin. Oczywiście inne opcje to auto z wypożyczalni lub transfer.
4. Saas-Fee, Szwajcaria
Nawet letnie narciarstwo oferuje także szwajcarski ośrodek Saas-Fee, więc i jesienią można tam poszusować. Chociaż w mocno ograniczony sposób. Na tablicach informacyjnych możemy zobaczyć, iż działa prawie połowa z 23 tamtejszych wyciągów, ale... to po prostu kolejki dojazdowe na szczyt oraz te funkcjonujące dla turystów pieszych uprawiających jeszcze trekking i wspinaczkę.
W zależności od warunków pogodowych w Saas-Fee wczesną jesienią dostępnych jest 8-10 km tras (zimą ośrodek oferuje tymczasem aż 100 km).
Wybierając się tam, warto też wcześniej sprawdzić, czy stoki na lodowcu na pewno będą dostępne dla zwykłych śmiertelników. Są one bowiem często rezerwowane na znaczną część dnia (i to tę pierwszą część, gdy na stoku nie "popracowało" jeszcze słońce) dla przygotowujących się do sezonu narciarzy alpejskich.
Dojazd do tego malowniczo położonego ośrodka narciarskiego w szwajcarskich Alpach niestety do najkrótszych należeć nie będzie. Jeśli wybierasz się samochodem z Polski, najwygodniej będzie kierować się autostradami przez Niemcy. Z Warszawy podróż zaczyna się autostradą A2 w kierunku Poznania i Berlina, a następnie prowadzi w kierunku Frankfurtu nad Menem i dalej aż do granicy szwajcarskiej w okolicy Bazylei.
Z Bazylei trasa prowadzi przez Berno i Sion, a potem do miejscowości Visp. Stamtąd należy kierować się do Saastal, gdzie znajduje się Saas-Fee. Warto pamiętać, że samo miasteczko jest strefą bez samochodów, więc pojazd należy zostawić na parkingu na obrzeżach, a do centrum dostać się pieszo lub elektrycznymi taksówkami.
Podróż samolotem dla wielu może być wygodniejsza – szczególnie dla osób, które chcą oszczędzić czas. Najbliższe dla Saas-Fee lotniska to Genewa (około 225 km) lub Zurich (około 240 km). Tam można wynająć samochód lub skorzystać z transportu publicznego.
Pociągi kursują regularnie z obu miast do stacji Visp, skąd należy przesiąść się na autobus w kierunku Saas-Fee. Cała podróż transportem publicznym z lotniska do ośrodka trwa około 3-4 godzin.
5. Zermatt, Szwajcaria
Kolejne znane miejsce dla miłośników narciarstwa lodowcowego to Zermatt. I ośrodek u stóp zapierającego dech w piersiach Matterhornu oferuje na jesiennym starcie sezonu jeszcze ograniczoną liczbę tras, ale z biegiem czasu coraz więcej stoków powinno być udostępnianych dla głodnych wrażeń narciarzy i snowboardzistów.
W najbardziej śnieżne dni w szczycie sezonu wizyta w Zermatt oznacza możliwość zjeżdżania po 322 km tras, aczkolwiek aktualnie dostępnych na lodowcu jest jedynie 12 km. Wyciągów formalnie otwartych mamy zaś 13 z łącznie 51. Jednak także w tym przypadku nie należy liczyć na duży wybór na samej górze, bo wiele wyciągów służy po prostu dotarciu wyżej z doliny.
Jeśli planujesz wyjazd na wczesne narty "dopiero" w październiku, oferta Zermatt może być jednak znacznie szersza. Warto więc monitorować tamtejsze warunki śniegowe, szczególnie że ten ośrodek bardzo sprawnie aktualizuje informacje o stanie pokrywy śnieżnej i dostępności tras.
Dojazd do Zermatt, jednego z najbardziej prestiżowych ośrodków narciarskich w Szwajcarii, jest również nieco skomplikowany. Jeśli podróżujesz z Polski autem, najwygodniejsza trasa także tam prowadzi przez Niemcy. Najlepiej kierować się najpierw w kierunku Berlina. Następnie należy kontynuować podróż przez Niemcy w stronę Frankfurtu nad Menem i dalej do szwajcarskiej Bazylei.
Gdy jesteśmy już na ziemi Helwetów, należy kierować się na Berno, a następnie na południe w stronę kantonu Valais. Stamtąd jedzie się doliną Rodanu w kierunku Visp i dalej do Täsch, gdzie znajduje się duży parking dla samochodów.
Z Täsch do Zermatt dojeżdża się pociągiem Matterhorn Gotthard Bahn, który kursuje co 20 min., a podróż trwa minut kilkanaście. Cała podróż z centralnej Polski do Zermatt krótka jednak nie będzie, trzeba liczyć się z 16-17 godzinami za kółkiem.
Może więc lepiej polecieć tam samolotem? Także tu sprawy mają się nieco podobnie, jak w przypadku Saas-Fee. Aby znaleźć się pod Matterhornem, niektórzy narciarze latają jednak nie tylko do Genewy i Zurychu, ale i Mediolanu, który położony jest 180 km od tego ośrodka.
6. Maso Corto / Val Senales, Włochy
Na razie raczej z kronikarskiego obowiązku należy odnotować, że wczesną jesienią działa także część ośrodka Maso Corto / Val Senales. Problem w tym, iż chodzi obecnie o naprawdę maleńki jego skrawek. Na lodowcu uruchomiono we wrześniu niespełna 2 km stoku i cztery wyciągi.
Z każdym kolejnym tygodniem zabawa w Maso Corto powinna być jednak lepsza. Aż finalnie przy wreszcie sprzyjających temu warunkach uruchomionych zostanie 11 wyciągów dających dostęp do 42 km tras.
Aktualnie podróży akurat tam nie ma sensu proponować, ale kiedy sprawdzisz, że warunki są już atrakcyjne, dojechać z Polski do ośrodka narciarskiego w Maso Corto możesz trasą przez Niemcy lub Czechy, dalej Austrię aż do Południowego Tyrolu we Włoszech.
Zjeżdżając z autostrady w kierunku miejscowości Naturno, dotrzesz już łatwo do Maso Corto, które znajduje się w Val Senales. Cała trasa zajmuje około 12-15 godzin w zależności od warunków drogowych i miejsca startu w Polsce.
Kto woli podróż samolotem, ten zapewne wybierze lot do Bolzano. Z kilku polskich lotnisk znajdziesz połączenie bezpośrednie, z większości możliwe jest natomiast wyszukanie opcji z przesiadką.
Na miejscu najwygodniejsze będzie prawdopodobnie wynajęcie auta lub wykupienie transferu, bo podróż komunikacją zbiorową wymaga kolejnych przesiadek.
Jakie ośrodki narciarskie otwierają się jesienią?
Wkrótce oferta wczesnego szusowania nie będzie się jednak kończyła się tylko na powyższych kierunkach. Jeszcze pod koniec września, a już tym bardziej na początku października 2024 roku otwarcie swoich podwoi planują inne słynne ośrodki narciarskie na lodowcach.
1. Pitztal, Austria
Nazwa Pitztal dla narciarzy oznacza najwyżej usytuowany ośrodek w Austrii. Można tam wjechać aż na 3440 m n.p.m. Na uwagę zasługuje także nowoczesna infrastruktura, w tym jedna z najszybszych kolejek górskich na świecie – Pitzexpress. W zaledwie kilka minut zabiera ona narciarzy z doliny na wysokość prawie 3000 m.
Ze względu na bardzo wysokie położenie sezon narciarski i tam rozpoczyna się więc wcześnie – w tym roku 28 września.
Najprostszą opcją dojazdu samochodem z Polski jest trasa przez Niemcy w kierunku Monachium i dalej aż do granicy z Austrią. Po wjeździe do tego kraju kierujemy się w stronę Innsbrucka, a następnie zjeżdżamy z autostrady A12 na zjeździe Imst/Pitztal. Ostatni odcinek to droga przez dolinę, prowadząca bezpośrednio do stacji bazowej w Mittelberg.
Najbliższe dla Pitztal lotnisko znajduje się zaś w Innsbrucku (odległość około 90 km). W porcie można wynająć samochód lub skorzystać z transportu publicznego – regularnie kursują pociągi do stacji Imst-Pitztal, a tam można przesiąść się na autobusy do ośrodka. Alternatywą jest lot do Monachium (około 200 km), skąd również dostępne są relatywnie dobre połączenia pociągami i autobusami.
2. Kaunertal, Austria
Dość szybko pierwsze trasy chcą otworzyć także na lodowcu górującym nad Kaunertal. Start sezonu narciarskiego 2024/225 planowany jest tam na 4 października. Warunki powinny być już wtedy całkiem obiecujące, gdyż mowa o kolejnym obiekcie znajdującym się na wysokości ponad 3000 m n.p.m.
Kaunertal nawet w środku sezonu jest szczególnie popularny wśród narciarzy szukających mniej zatłoczonych tras, ciszy i bliskiego kontaktu z naturą. Ten ostatni możliwy jest nie tylko podczas szusowania na stoku, ale także wówczas, gdy odwiedzimy punkt widokowy, z którektórego można podziwiać spektakularne alpejskie widoki na Austrię, Szwajcarię i Włochy.
Dojazd do Kaunertal jest oczywiście bardzo podobny jak do innych tyrolskich ośrodków. W zależności od tego, skąd startuje się w Polsce, trzeba kierować się najwygodniejszą trasą na Innsbruck. W okolicach tyrolskiej stolicy należy rozglądać się za zjazdem Prutz, gdzie skręca się w dolinę i tak droga prowadzi nas bezpośrednio w kierunku lodowca.
Podróż transportem publicznym do Kaunertal również jest możliwa, ale niekoniecznie najwygodniejsza. Po dotarciu na lotnisko w Innsbrucku można przesiąść się na pociąg i dojechać do stacji Landeck-Zams, a następnie przesiąść się na autobus do miejscowości Feichten w Kaunertal.
Stamtąd kursują regularne autobusy w stronę lodowca. Podobnie sytuacja wygląda po przylocie do stolicy Bawarii. W drodze z Monachium do Landeck-Zams potrzebna będzie jeszcze dodatkowa przesiadka w Kufstein.
3. Kitzsteinhorn, Austria
5 października rusza "białe szaleństwo" na lodowcu Kitzsteinhorn w Kaprun/Zell am See, który dla wielu jest perłą w narciarskiej koronie austriackiego Kraju Salzburskiego. To tam najsilniejsze były opady śniegu w środku września, a gospodarze wiedzą, jak o taki prezent od Frau Holle zadbać. Już na początku sezonu spodziewane jest więc udostępnienie sporej części najwyżej (czyli na ok. 3000 m n.p.m.) położonych tras.
Ale niezależnie od tego, czy mowa o wczesnym szusowaniu, czy szczycie sezonu, na wyjazd do Kaprun zęby ostrzy sobie zawsze spora część polskiej braci narciarsko-snowboardowej. A to dlatego, że mowa o lodowcu, do którego ze wschodu można naprawdę wygodnie dojechać zarówno autem, jak i komunikacją zbiorową.
Z północy i centrum Polski najlepszym pomysłem będzie zapewne trasa przez Niemcy, mieszkańcy południowych stron wybiorą za to tę przez Czechy. A już po przekroczeniu granicy austriackiej należy kontynuować podróż autostradą w kierunku Salzburga, skąd do Zell am See prowadzi dobrze utrzymana droga krajowa. Tuż za tym miasteczkiem znajduje się samo Kaprun.
Lecąc samolotem, mamy wybór między lotniskami w Salzburgu lub Monachium. Z obu miast kursują pociągi do Zell am See, z tym że trasę ze stolicy regionu pokonamy bez przesiadek, a ta zaczynająca się w Bawarii wymaga przesiadki w Wörgl. Jeśli nocleg mamy w samym Kaprun, tam dojedziemy bez problemu autobusem z Zell am See.
4. Mölltaler, Austria
Ze względu na funkcjonowanie tam dobrze znanego z Jasnej, Wysokich Tatr, Szpindlerowego Młynu czy Szczyrku systemu GoPass, emocje wielu polskich narciarzy i snowboardzistów wzbudza także nadchodzące otwarcie w trybie zimowym ośrodka na Mölltaler Gletscher.
To jedynym lodowiec w słonecznej Karyntii i teoretycznie miejsce, które na wysokości sięgającej aż 3122 m n.p.m oferuje warunki do jazdy praktycznie całorocznej. Jednak aktualnie zostało ono zamknięte ze względu na prace remontowe.
Pierwotnie otwarcie tras zaplanowane było na 19 października. Nagle padła jednak informacja, iż sezon zimowy ruszyć może nawet o tydzień wcześniej, jeśli tylko pozwolą na to warunki atmosferyczne.
Polacy Mölltaler w Karyntii cenią za relatywnie wygodny dojazd. W tym przypadku większość zmotoryzowanych wybiera trasę przez Czechy i następnie kierują się oni na Wiedeń.
Za stolicą Austrii można odbić w kierunku lodowca już za Wiener Neustadt lub kontynuować podróż autostradą przez Graz, Klagenfurt am Wörthersee, Villach i dopiero w okolicy Spittal an der Drau zjechać na drogę prowadzącą prosto do Flattach. To tam znajduje się dolna stacja kolejki na Mölltaler Gletscher.
A co z podróżą samolotem? W tym przypadku dobrym wyborem powinno być połączenie do Klagenfurtu położonego około 120 km od Flattach. Tam najlepszym pomysłem będzie jednak wynajęcie auta lub zamówienie transferu. Inne opcje są zbyt skomplikowane i czasochłonne.
5. Sulden am Ortler, Włochy
26 października pierwszych narciarzy w sezonie zimowym zaprasza natomiast ośrodek narciarski Sulden am Ortler położony we włoskim Południowym Tyrolu. Na lodowcowym terenie w okolicach słynnej wśród miłośników après-ski Madritsch Hütte już na starcie dostępne powinny być dobrze przygotowane trasy o zróżnicowanym poziomie trudności.
Najwyższy punkt, na jaki wjeżdża tam wyciąg kanapowy to aż 3250 m n.p.m. Najniższy zaś fragment lodowcowej części ośrodka ma 2610 m n.p.m.
Niestety, nie ma co ukrywać, że nawet z południowej Polski mowa o małej wyprawie. Z północnej części kraju najlepiej obrać trasę przez Niemcy, z pozostałych regionów najrozsądniejsza opcja to przejazd przez Czechy. Już w Austrii punktem wspólnym w obu przypadkach będą okolice miasteczka Imst za Innsbruckiem.
Stamtąd prowadzi droga na przełęcz Reschenpass, a następnie jedzie się aż do miejscowości Prad am Stilfserjoch. Tam niepozorny na początku zakręt zaprasza na krętą lokalną drogą prowadzącą do samego Sulden am Ortler.
Najbliższe dla tego ośrodka narciarskiego lotniska to natomiast Bolzano (około 90 km), Innsbruck (około 180 km) i oczywiście Monachium (285km). Z wszystkich tych miast teoretycznie prowadzą połączenia kolejowe do miejscowości Spondinig w Południowym Tyrolu, skąd autobusy regionalne bezpośrednio dowożą turystów do Sulden.
Mowa jednak o licznych przesiadkach. Także w tym przypadku jedynym rozsądnym wyjściem zdaje się więc wynajęcie auta lub wykupienie transferu z lotniska.