Rząd Tuska bierze się za emerytury. Jeden ważny plan PiS idzie do kosza
Centralna Informacja Emerytalna miała być rejestrem, w którym ubezpieczony miałby dostęp do informacji o zgromadzonych środkach emerytalnych. O wszystkich środkach, nie tylko z ZUS. Pamiętajmy, że Polacy mają dziś dostęp do wielu różnych produktów emerytalnych i każdy z nich wymaga osobnego dostępu.
Środki zgromadzone w ZUS można sprawdzić w serwisie internetowym ZUS. Nasze oszczędności w PPK to inny serwis, kolejny dostęp jest potrzebny do IKE czy IKZE. Ciągle funkcjonują też Otwarte Fundusze Emerytalne. Jeśli ktoś oszczędza na emeryturę na różne sposoby (a każdy ma swoje zalety), sprawdzenie, ile się ma i ile się dostanie, nie jest łatwe.
Odpowiedzią na to miał być właśnie rejestr CIE. Tak przedstawiał jego zalety Polski Fundusz Rozwoju:
"CIE będzie przedstawiać użytkownikowi kompleksowe informacje o uczestnictwie w systemie emerytalnym opartym na trzech filarach, czyli:
- filarze publicznym – na który składają się przede wszystkim system powszechny, prowadzony przez ZUS oraz KRUS,
- prywatnym filarze pracowniczym, współtworzonym lub tworzonym przez pracodawców – na który składają się rachunki w Pracowniczych Planach Kapitałowych (PPK) oraz w Pracowniczych Programach Emerytalnych (PPE),
- prywatnym filarze indywidualnym – na który składają się Indywidualne Konta Emerytalne (IKE), Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE) oraz Otwarte Fundusze Emerytalne (OFE)."
Co ciekawe, CIE miał być zintegrowany z Węzłem Krajowym, pośredniczącym w uwierzytelnianiu w krajowych usługach online za pomocą środków identyfikacji elektronicznej. Nie za bardzo wiadomo za to, dlaczego budowę utrzymanie i rozwój systemu CIE miał zapewniać właśnie Polski Fundusz Rozwoju, czyli państwowy wehikuł inwestycyjny.
Dalszy ciąg artykułu pod naszą zbiórką – zachęcamy do wsparcia seniorów w święta.
Za drogo, nie wiadomo po co
O ewentualnych zaletach CIE nie będzie nam jednak dane się przekonać. Obecny rząd uznał, że wydanie 167,5 miliona złotych na serwis zbierający dane z kilku instytucji nie jest zbyt rozsądne. Projekt CIE został więc oficjalnie skasowany, zanim zdążył wejść w życie.
Poprzedni rząd przekonywał, że nie wszyscy obywatele są biegli cyfrowo i część z nich mogłaby czuć się wykluczona, jeśliby nie umieli zalogować się do któregoś systemu. Obecny rząd twierdzi jednak, że wydatek jest za duży, na dodatek punkt dostępowy gromadzący dane z wielu instytucji mógłby nie być bezpieczny.
No a sam dostęp do systemu też wymagałby pewnych umiejętności cyfrowych, wcale nie mniejszych niż działające obecnie systemy.
"W związku z powyższym, uzasadnione jest podjęcie decyzji o utracie mocy ustawy o Centralnej Informacji Emerytalnej. Utrzymanie programu budowy CIE nie przynosi rzeczywistej wartości dla obywatela, generuje natomiast wysokie koszty dla budżetu państwa oraz nie spełnia oczekiwań co do poprawy świadomości emerytalnej i zachęty do efektywnego oszczędzania na przyszłość" – pisze resort cyfryzacji.