8 tys. zł na rękę to mało? Zapytałem millenialsów, od ilu zaczyna się klasa średnia

Łukasz Grzegorczyk
03 stycznia 2025, 05:55 • 1 minuta czytania
Ile trzeba zarabiać "na rękę", żeby pensja była... zadowalająca? To pytanie często rozpala Polaków, szczególnie w czasach, gdy w sklepach wszystko drożeje i zmieniają się nasze potrzeby. Zapytaliśmy millenialsów o zarobki. Niektórzy od razu rzucili konkretne kwoty i wskazali, czy czują się polską klasą średnią.
Warszawa Fot. ARKADIUSZ ZIOLEK/East News

Najpierw ustalmy, kim są millenialsi, albo inaczej pokolenie Y. Przedział wieku zależy od tego, jaką definicję przyjmiemy. W tym tekście wzięliśmy pod uwagę najpopularniejszy podział, czyli osoby urodzone między 1980 a 1994. Chociaż skupiliśmy się głównie na rocznikach z lat 90.


I wiadomo, że spojrzenie na zarobki będzie inne w zależności od zawodów czy miejsca zamieszkania. Odezwał się do mnie 30-letni Łukasz, który od razu zaznaczył, że mieszka w "Polsce B". Nie lubię tego podziału, ale sam tak zaczął, żeby pokazać różnicę w odniesieniu do stolicy.

Millenialsi o zarobkach na rękę. Od ilu to klasa średnia?

– Dla singla bez kredytu i bez perspektywy konieczności odkładania na mieszkanie kwota 4 tys. zł na rękę jest w miarę satysfakcjonująca – przekonuje Łukasz, który jest inżynierem.

W odniesieniu do klasy średniej ma trochę inne wyliczenia. – Podałbym kwotę 5 tys. zł na rękę dla przeciętnego Kowalskiego. Oczywiście mając na uwadzę, że każdy ma inną sytuację życiową. Jeden za te pieniądze będzie żył jak ksiądz w małej parafii i niczego nie będzie mu brakować. A druga osoba będzie miała ratę kredytu na kilka tysięcy – dodaje.

Dalszy ciąg artykułu pod naszą zbiórką – pomóżcie seniorom razem z nami!

Z klasą średnią w Polsce w ogóle jest problem, bo dla 20-latków jej wyznacznikiem wcale nie będzie mieszkanie na własność czy samochód. Niektórzy w ogóle nie patrzą na miesięczne zarobki. Ale badanie CBOS z ubiegłego roku pokazało, że 77 proc. Polaków uważa, że zalicza się do klasy średniej.

– Lepiej spojrzeć, czy kogoś bardzo boli wydatek na weekend w Barcelonie – usłyszałem od pokolenia Z (czyli osoby młodsze od millenialsów – red.), kiedy próbowałem pokazać, jak rozumieć dzisiaj klasę średnią. I czy ona w ogóle istnieje. To brzmiało tak, jakby nie same pieniądze miały znaczenie, ale to, na co je wydajemy.

Czytaj także: https://natemat.pl/568823,co-to-jest-klasa-srednia-zapytalem-polakow-i-nie-chodzi-tylko-o-zarobki

Podobnie patrzy na to Weronika, urodzona w 1990 roku. Od lat mieszka w Warszawie. Dla niej "komfort zarobkowy" to spokojnie opłacić kredyt hipoteczny, a jednocześnie wyjść na miasto, kupić ulubione oryginalne perfumy i odłożyć na zagraniczne wakacje. O jakiej kwocie tu mowa? – 8 tys. zł na rękę. Zwłaszcza gdy druga połówka również zarabia podobnie, wtedy standard życia wchodzi na średni pułap – ocenia.

Wyznacznikiem średniej klasy jest moment, kiedy idąc na zakupy przestaję myśleć, ile wydałam. Kiedy po prostu kupuję komuś prezent, a nie myślę, ile na niego przeznaczyć. Oczywiście w granicach rozsądku, przecież klasa średnia to nie milionerzy. Ale takie poczucie luzu świadczy dla mnie o tym, że wskoczyło się do klasy średniej.Weronika, 30 lato zarobkach i klasie średniej w Polsce

Kolejny głos z Warszawy to 31-letni Paweł, pracuje w marketingu. – Kredyt na mieszkanie jest tu punktem odniesienia do wszystkiego – zaznacza na początku i wyjaśnia, że jeśli ktoś nie ma zobowiązań, w tej dyskusji moglibyśmy zatrzymać się na 6-7 tys. zł na rękę. – Ale z miesięczną ratą kredytu zaczyna się problem. Jasne, pewnie da się to spiąć, tylko że trudno wtedy zaliczyć się do klasy średniej – precyzuje.

Dla niego sytuacja jest prosta: – Jeśli masz kredyt, utrzymujesz dziecko, w Warszawie czy Krakowie pewnie 10 tys. zł na rękę nie jest kwotą wziętą z kosmosu. Nie wiem, czy to klasa średnia. To nie może być życie na zasadzie, że ledwo wiążesz koniec z końcem, bo życie na średnim poziomie kojarzy mi się przede wszystkim ze stabilizacją – wyjaśnia.

"8 tysięcy we dwoje, żeby nie biedować"

Albert po pytaniu o zarobki od razu odbija piłeczkę i dopytuje, czy chodzi o "warszawskie" spojrzenie. – Bo ja mam dwie perspektywy i to według mnie bardzo ważne. W Ciechanowie nie musisz zarabiać tyle, co w Warszawie, żeby poczuć się klasą średnią – odpowiada.

Dalej przedstawia konkretne stawki: – W małym mieście, jeśli dwie osoby zarabiają po 5-6 tys. zł, to już może być klasa średnia. Stać cię na jakiś leasing samochodu, spłatę kredytu, jedne wakacje za granicą, zabierzesz dzieci na ferie – stwierdza.

Klasa średnia w Warszawie? Nie sądzę, że 12 tys. zł na dwie osoby wystarczą. Żeby nie biedować, chyba trzeba zarabiać po 8-9 tys. zł. Albert, 34 latao zarobkach i klasie średniej

Kiedy powiedziałem 31-letniemu Danielowi, że prawie 10 tys. zł na rękę w Warszawie ma definiować klasę średnią, wziął pod uwagę przykład, kiedy mówimy o jednej, samotnej osobie. – Ja bym w życiu nie powiedział wtedy nawet 8 tys. zł na rękę. To jest już zdecydowanie środkowa półka klasy średniej – przekonuje.

Jego zdaniem "bez luksusów, imprezowania co tydzień i wakacji we Włoszech dwa razy w roku bez problemu można wyżyć za 4-5 tys. zł na rękę nawet w Warszawie. – Gdyby ktoś bez dzieci i kredytu powiedział mi, że 8 tys. zł na rękę to dla niego pułap klasy średniej, pomyślałbym, że jest podręcznikowym bananem z bogatymi rodzicami – tłumaczy.

Co innego, jeśli rozmawiamy o trzyosobowej rodzinie. W takim przypadku Daniel zgadza się ze stawką 8-9 tys. zł. – Spróbuj za jakieś 6-7 tys. zł przeżyć teraz z rodziną, skoro mieszkania dwupokojowe startują w stolicy od 3 tys. zł za wynajem. Nie mówiąc już o sytuacji, gdy mieszka się na swoim, ale trzeba spłacać kredyt. Jeśli ktoś zarabia mniej, trzeba się mocno nakombinować – przewiduje.

Rośnie płaca minimalna

Przypomnijmy, że od początku 2025 roku rośnie płaca minimalna – do 4 666 zł brutto. Osoby zarabiające najmniej z tej podwyżki z pewnością się ucieszą. Reszta pracowników oraz pracodawcy mają za to powody do zmartwienia. A takich jest co najmniej kilka, o czym więcej pisał w naTemat Konrad Bagiński.

Wraz ze wzrostem płacy minimalnej zwiększą się też inne świadczenia, chociażby dodatek za pracę w nocy czy podstawa wymiaru zasiłku chorobowego. I z jednej strony to dobrze, bo osoby zatrudnione na etacie z najniższą krajową mają zagwarantowaną podwyżkę. Druga strona medalu to fakt, że w wielu firmach spłaszcza się siatka wynagrodzeń i rośnie frustracja.

Czytaj także: https://natemat.pl/583628,wzrost-placy-minimalnej-ile-wyniesie-minimalna-na-reke