nt_logo

Michalik: Jarosław Kaczyński przekroczył cienką czerwoną linię

Eliza Michalik

02 września 2022, 10:22 · 3 minuty czytania
Czytam dziś w mediach, że wołanie o reparacje wojenne od Niemców to ruch „tylko” polityczny, nie merytoryczny. Nie zgadzam się - sądzę, że to ruch bardzo merytoryczny, który, jak każdy od lat ruch Kaczyńskiego, oddala nas od UE, a zbliża do Rosji.


Michalik: Jarosław Kaczyński przekroczył cienką czerwoną linię

Eliza Michalik
02 września 2022, 10:22 • 1 minuta czytania
Czytam dziś w mediach, że wołanie o reparacje wojenne od Niemców to ruch „tylko” polityczny, nie merytoryczny. Nie zgadzam się - sądzę, że to ruch bardzo merytoryczny, który, jak każdy od lat ruch Kaczyńskiego, oddala nas od UE, a zbliża do Rosji.
Michalik: Kaczyński pokazał, że interes PiS jest dla niego ważniejszy niż interes Polski Fot. Tadeusz Wypych/REPORTER

Mówiąc o reperacjach, Kaczyński pokazał, że interes PiS jest dla niego ważniejszy niż interes Polski i że bez wahania poświęci dobro Ojczyzny dla zdobycia władzy.


Oczywiście domaganie się reparacji wojennych ma ważne bieżące znaczenie: PiS uwielbia bowiem domagać się czegoś od innych i mieć wrogów, a nic nie daje do tego lepszego pretekstu, niż wołanie o reparacje.

Jak pisał Cialdini w swoim kultowym "Wywieraniu wpływu na ludzi", ofiara budzi sympatię, stąd wszyscy agresorzy i dyktatorzy prześcigają się w przekonywaniu innych, że walczą w imieniu ofiar. Zwłaszcza gdy idą wybory.

Ponadto w sytuacji, gdy Polacy dramatycznie biednieją, sprawa reparacji może odwrócić uwagę od faktu, że przez Kaczyńskiego nie dostaliśmy unijnych dziesiątek miliardów euro z Funduszu Odbudowy (niektórzy twierdzą, że sprawa tych pieniędzy to węzeł gordyjski: gdybyśmy je dostali to i tak PiS by je rozkradł). Wcześniej mówiono, że gdyby nie Unia mielibyśmy pieniądze, ale ta płyta już się zgrała, teraz więc będzie można mówić, że Polacy mieliby pieniądze, gdyby nie Niemcy

To oczywiście uproszczenie, ale moim zdaniem tak właśnie PiS będzie prowadził kampanię wyborczą (bo nie mam wątpliwości, że szef PiS ją właśnie zaczął): kompletnie niemerytorycznie, zajadle, oszczerczo, wzbudzając nienawiść i tworząc uproszczenia, które świetnie się sprzedadzą.

Najgroźniejszym jednak, choć podprogowym przesłaniem wołania o reparacje, poprzedzonym ważną uwagą prof. Krasnodębskiego, że "Zachód nam zagraża" jest trafne, sformułowane przez pisarza, Vincenta Severskiego pytanie "Skoro zagraża nam Zachód, czy to znaczy, że my jesteśmy Wschód?".

Bo mam wrażenie, że do tego od lat PiS usiłuje nas przyzwyczaić.

Nawet "patriotyczne ławki" wymyślone przez rząd PiS zakrawają na ironię wobec Polaków i ukraińskich uchodźców: są w barwach Rosji. Kiedy je zobaczyłam, pomyślałam, że to symboliczne pokazanie społeczeństwu przez rząd środkowego Plca. I że z  pewnością Putin "lubi to".

Nade wszystko jednak domaganie się reperacji wojennych od Niemców jest kolejnym ruchem Kaczyńskiego, który oddala nas od UE, a zbliża do putinowskiej Rosji.

I bardzo długofalowo nam zaszkodzi na arenie międzynarodowej. Skłóci nas na lata z Niemcami - bo w dyplomacji nie ma czegoś takiego jak niegroźne szkalowanie innego państwa - a Kaczyński właśnie to robi.

Zresztą Niemcy są na tle II wojny światowej wyjątkowo wrażliwe, bo ponosząc za nią winę, odrobiły tę lekcję. Krótko mówiąc: nikt w Europie nie machnie na to, co wygaduje Kaczyński ręką, ta sprawa nie pójdzie szybko w niepamięć, przeciwnie, wyrządzi nam wielkie szkody. I fakt, że żądania PiS są bez sensu, niczego tu nie zmieni.

Jest już zresztą reakcja Niemiec. "Sprawa została zakończona" powiedział rzecznik niemieckiego MSZ, ale niemieckie media już piszą, że ta sprawa to "test dla niemiecko-polskich relacji".

Bo niestety szef PiS czy tego chcemy, czy nie, mówi w imieniu nie swoim, ale Polski i tak jest czytany na arenie międzynarodowej.

Moim zdaniem Kaczyński przekroczył cienką czerwoną linię, jaką jest granica między ofensywną, nawet agresywną polityką partii obliczoną na pokonanie politycznych rywali, a szkodzeniem w tym celu interesowi swojego kraju - i od jakiegoś czasu działa na szkodę Polski.

Nie ma przy tym znaczenia, czy to widzi, czy nie. Polityków sądzi się po faktach i tak też należy sądzić i jego. Tłumaczenie, jak czasem próbują to robić symetryści, że ma dobre intencje (nawet gdyby je miał, choć doprawdy - trudno w to uwierzyć) - nie jest żadnym usprawiedliwieniem.

Głupota i krótkowzroczność nie są bowiem w polityce okolicznościami łagodzącymi, ale obciążającymi. Zwłaszcza jeśli ich skutkiem jest działanie na szkodę własnego kraju.