PiS chce domagać się od Niemiec reparacji wojennych. Pomysł firmują Jarosław Kaczyński i Arkadiusz Mularczyk.
PiS chce domagać się od Niemiec 1,3 bln euro w ramach reparacji wojennych. Fot. Andrzej Iwanczuk / REPORTER

Tuż po tym, gdy Jarosław Kaczyński na Zamku Królewskim w Warszawie zapowiedział, że PiS wreszcie złoży w Berlinie oficjalny wniosek o wypłatę reparacji wojennych i ujawnił kwotę, jakiej zamierza zażądać, w niemieckich mediach pojawiły się pierwsze depesze w tej sprawie. Za agencją dpa o słowach prezesa PiS donoszą m.in. "Bild", "Die Welt" czy "Die Zeit".

REKLAMA

Pierwsze reakcje Niemców na żądania Kaczyńskiego ws. reparacji wojennych

"W swoim raporcie Polska ocenia szkody wyrządzone przez nazistowskie Niemcy w czasie II wojny światowej na równowartość ponad 1,3 bln euro. Prezes narodowo-konserwatywnej partii rządzącej Prawo i Sprawiedliwość mówił w czwartek w Warszawie o 'ogromnych szkodach' odczuwalnych do dzisiaj" – poinformowano w niemieckich mediach.

Po zachodniej stronie Odry przypominają, że choć 1 września 2022 roku "ogromną sumę" ogłosił sam Jarosław Kaczyński, to sprawa nie jest nowa i ciągnie się właściwie od momentu przejęcia władzy przez PiS w 2015 roku, a prace komisji Arkadiusza Mularczyka zaczęły się już w 2017 roku, by dopiero teraz doczekać się podsumowania.

"Liczący kilkaset stron raport zawiera kalkulacje polskich strat wojennych przełożeniu na demografię, strat ekonomicznych spowodowanych śmiercią wielu osób i strat materialnych, a także utraty dóbr kultury i sztuki, środków finansowych, pieniędzy zdeponowanych w bankach i papierów wartościowych" – czytamy w korespondencji z Polski.

"Według Arkadiusza Mularczyka w przygotowanie raportu zaangażowanych było 30 ekspertów, w tym historycy, ekonomiści i rzeczoznawcy majątkowi" – dodano w jednej z depesz.

PiS podważa decyzję PRL-owskich komunistów, za Odrą przypominają o Traktacie 2+4

Czy to oznacza, że ktoś w Niemczech może brać pod uwagę wypłatę Polsce choćby eurocenta w ramach reparacji wojennych? Nic na to nie wskazuje. Wszystkie materiały na temat wystąpienia Kaczyńskiego i Mularczyka są podsumowane przypomnieniem, że władze RFN temat reparacji uznają zamknięty.

"Rząd federalny odrzuca wszelkie żądania reparacji i odwołuje się do tzw. Traktatu 2+4 o ostatecznym uregulowaniu w odniesieniu do Niemiec, podpisanego w 1990 roku przez ówczesną RFN i NRD z jednej strony oraz zwycięskie mocarstwa II wojny światowej z drugiej strony i stanowił podstawę do zjednoczenia" – zauważono.

Niemcy przypominają, że na tej podstawie zaakceptowano granice na Odrze i Nysie, co oznaczało "ostateczną utratę ziem wschodnich".

O tym problemie na drodze polityków PiS po niemieckie miliardy w naTemat.pl wspominaliśmy już kilka lat temu. Informowaliśmy wówczas o ustaleniach ekspertów powołanych przez Bundestag, którzy wskazali, że nawet jeśli udałoby się podważyć decyzję o zrzeczeniu się praw do reparacji podjętą przez władze PRL w 1953 roku, to wszelkie roszczenia ostatecznie "utraciły moc najpóźniej 12 września 1990 roku".

Czyli w dniu, w którym w Moskwie sygnowano wspomniany Traktat 2+4. Jest on tak potocznie nazywany, gdyż w moskiewskich negocjacjach uczestniczyły Niemcy podzielone jeszcze na RFN i NRD, oraz cztery mocarstwa alianckie – USA, ZSRR, Wielka Brytania oraz Francja.

Na specjalnych warunkach traktat po części negocjowała też Polska. Już nie PRL, a wolna i demokratyczna III RP potwierdziła wówczas decyzję z lat 50-tych.