Tuż po tym, gdy Jarosław Kaczyński na Zamku Królewskim w Warszawie zapowiedział, że PiS wreszcie złoży w Berlinie oficjalny wniosek o wypłatę reparacji wojennych i ujawnił kwotę, jakiej zamierza zażądać, w niemieckich mediach pojawiły się pierwsze depesze w tej sprawie. Za agencją dpa o słowach prezesa PiS donoszą m.in. "Bild", "Die Welt" czy "Die Zeit".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Liczący kilkaset stron raport zawiera kalkulacje polskich strat wojennych przełożeniu na demografię, strat ekonomicznych spowodowanych śmiercią wielu osób i strat materialnych, a także utraty dóbr kultury i sztuki, środków finansowych, pieniędzy zdeponowanych w bankach i papierów wartościowych" – czytamy w korespondencji z Polski.
"Według Arkadiusza Mularczyka w przygotowanie raportu zaangażowanych było 30 ekspertów, w tym historycy, ekonomiści i rzeczoznawcy majątkowi" – dodano w jednej z depesz.
PiS podważa decyzję PRL-owskich komunistów, za Odrą przypominają o Traktacie 2+4
Czy to oznacza, że ktoś w Niemczech może brać pod uwagę wypłatę Polsce choćby eurocenta w ramach reparacji wojennych? Nic na to nie wskazuje. Wszystkie materiały na temat wystąpienia Kaczyńskiego i Mularczyka są podsumowane przypomnieniem, że władze RFN temat reparacji uznają zamknięty.
"Rząd federalny odrzuca wszelkie żądania reparacji i odwołuje się do tzw. Traktatu 2+4 o ostatecznym uregulowaniu w odniesieniu do Niemiec, podpisanego w 1990 roku przez ówczesną RFN i NRD z jednej strony oraz zwycięskie mocarstwa II wojny światowej z drugiej strony i stanowił podstawę do zjednoczenia" – zauważono.
O tym problemie na drodze polityków PiS po niemieckie miliardy w naTemat.pl wspominaliśmy już kilka lat temu. Informowaliśmy wówczas o ustaleniach ekspertów powołanych przez Bundestag, którzy wskazali, że nawet jeśli udałoby się podważyć decyzję o zrzeczeniu się praw do reparacji podjętą przez władze PRL w 1953 roku, to wszelkie roszczenia ostatecznie "utraciły moc najpóźniej 12 września 1990 roku".
Czyli w dniu, w którym w Moskwie sygnowano wspomniany Traktat 2+4. Jest on tak potocznie nazywany, gdyż w moskiewskich negocjacjach uczestniczyły Niemcy podzielone jeszcze na RFN i NRD, oraz cztery mocarstwa alianckie – USA, ZSRR, Wielka Brytania oraz Francja.
Na specjalnych warunkach traktat po części negocjowała też Polska. Już nie PRL, a wolna i demokratyczna III RP potwierdziła wówczas decyzję z lat 50-tych.