Znana osoba nie powinna mieć żadnych specjalnych praw. Jednocześnie jest oczywiste, że postępowanie w sprawie znanych osób jest papierkiem lakmusowym sprawności policji. Wszyscy takie sprawy obserwują i komentują. Jeśli policjanci nie potrafią sobie z nimi poradzić, to nie potrafią poradzić sobie z żadnymi innymi, gdzie tego zainteresowania opinii publicznej brakuje. Z zażenowaniem i przerażeniem obserwuję "śledztwo" (cudzysłów nieprzypadkowy) policji w sprawie ataku na Kubę Wojewódzkiego przed Radiem Eska.
Fragment artykułu gazeta.pl
Wojewódzki, choć sam zgłosił się na policję, nie bardzo pomaga jej w śledztwie. - Dostaliśmy tylko podkoszulek. Czy w takim ubraniu szedł do pracy o godz. 7 rano? Dlaczego nie dostaliśmy kurtki albo szalika? - pyta jeden z funkcjonariuszy.
Policjanci poinformowali też media, że Kuba Wojewódzki nie pomaga w śledztwie, nie przekazał swoich ubrań (poza podkoszulkiem) do analizy i do tego nie przekazał swoich badań lekarskich.
Drugi dokument, to raport z wizyty u dermatologa. Lekarz zapisał, że Kuba Wojewódzki skarży się na "uczucie pieczenia, zaczerwienienie szyi, dekoltu, małżowiny usznej prawej i dyskretne czoła". Dermatolog zalecił kilka kremów i wizyty kontrolne. W opisie przypadku zapisał: "oparzenia termiczne i chemiczne głowy i szyi" oraz "oparzenia chemiczne I stopnia głowy i szyi".
Nie będę pisał jakichś obszernych wniosków, bo dla wszystkich są one chyba jasne. Stołeczna policja prowadzi z Kubą Wojewódzkim i mediami jakąś dziwną grę, kieruje się jakąś polityką. I z pewnością nie jest to polityka pomagania ofierze ataku i z pewnością nie jest to polityka sprawnego prowadzenia dochodzenia.
