Szczepionka na HPV, czyli wirusa brodawczaka ludzkiego, od początku miała pod górkę. Nie dość, że od razu znalazła się na celowniku antyszczepionkowców (nazywanych przez niektórych złośliwie proepidemikami), to od razu przyczepili się do niej także fundamentaliści religijni i inni samozwańczy obrońcy błony dziewiczej przed jej właścicielką. Po 10 latach od rozpoczęcia szczepień w USA okazało się, że szczepionka nie tylko działa, ale działa znacznie skuteczniej, niż się spodziewano.
O rezultatach badania opublikowanych w marcowym wydaniu magazynu naukowego "Pediatrics" informuje "Time". Metoda? Porównano liczbę zachorowań z czasów przed- i poszczepionkowych. Wyniki? Spadek zakażeń HPV aż o 64 proc. wśród nastolatków w wieku 14-19 lat i o 34 proc. wśród młodych ludzi w wieku 20-24 lata.
Wyścig z czasem
Dlaczego szczepionka na HPV zapobiega zakażeniom niemal dwa razy skuteczniej u nastolatków? Dlatego, że ich starsi o kilka lat koledzy byli już aktywni seksualnie przed zaszczepieniem, więc mogli się zarazić przed przyjęciem zastrzyków. Ale nawet spadek zakażeń o 1/3 w starszej grupie jest imponującym osiągnięciem. Lekarki i lekarze podkreślają, że aby szczepionka była maksymalnie skuteczna, powinna być ordynowana dziewczętom i chłopcom w wieku 11-12 lat, tj. zanim staną się aktywni seksualnie.
Tak, chłopcom również, bo co prawda, o ile nie są osobami transpłciowymi, to po zarażeniu się HPV nie zachorują na raka szyjki macicy, ale mogą przekazać wirusa partnerce lub – po latach – żonie (nawet jeśli ta była przykładną dziewicą do ślubu), u której potem wirus może wywołać nowotwór. Oczywiście szczepionka nie gwarantuje, że kobieta z pewnością nie zachoruje na raka szyjki macicy, bo ten jest wywoływany nie tylko przez wirus HPV, ale znacznie ogranicza ryzyko. I to właśnie ograniczenie ryzyka związanego z aktywnością seksualną nie podoba się fundamentalistom religijnym.
Zbrodnia i kara
Skoro zdaniem fundamentalistów seks jest grzechem, o ile nie odbywa się w ramach ściśle nakreślonych przez ideologię ich Kościoła, to choroby przenoszone drogą płciową są według nich słuszną karą. Brzmi średniowiecznie? I tak, i nie. Cenę za ideologię religijną mężczyzn-kapłanów zapłacą chorujące i umierające kobiety. A więc w sumie nic nowego poza tym, że sprawa dotyczy XXI-wiecznej szczepionki.
Jeden z wielu problemów leżących u podstaw tego podejścia polega na tym, że nie trzeba z kimś uprawiać seksu ani zostać zgwałconą, by doszło do zarażenia HPV. Wystarczy np. wspólna kąpiel rodzica, który jest nosicielem HPV, oraz jego małego dziecka. Do zarażenia może też dojść w przychodni lub szpitalu, jeśli personel medyczny, który ma styczność z narządami płciowymi pacjentki/pacjenta, nie przestrzega bezwyjątkowo zasad higieny. A stosowanie się ludzi do czegokolwiek w 100 proc. to niestety mrzonka, a placówki, w której w ogóle nie ma zakażeń szpitalnych, jeszcze nie znaleziono (inną sprawą jest ich skala).
Może zrozumienie mechanizmu zarażenia, a zwłaszcza faktu, że nie jest do tego konieczny ten straszny seks, będzie ratunkiem dla zdrowia i życia córek konserwatywnych rodziców?
Księża i politycy pochylają się nad dziewczętami
Niestety, to może nie wystarczyć. Przeciwko ochronie zdrowia i życia kobiet występują – nie ma niespodzianki – konserwatywni politycy i księża. Problem nie dotyczy tylko USA, lecz także Polski. Wystarczy, że tak jak w Leżajsku ksiądz okłamie lub wprowadzi w błąd (kwestia intencji) rodziców, którzy chcą zaszczepić swoje córki, że szczepionka pozbawi je płodności, by wystraszeni rodzice zaczęli się wycofywać. Identyczne kłamstwa/oszustwa księża i lekarze z misją stosują obecnie w państwach afrykańskich głosząc np. że szczepionki na tężec odbierają kobietom zdolność do zajścia w ciążę.
W sprawie szczepionki na HPV nie mogło też oczywiście zabraknąć głosu polityka Prawa i Sprawiedliwości. Marek Pietrzyński, radny PiS z powiatu poznańskiego głosi, że szczepionka prowadzi do prostytucji (bardzo ciekawa hipoteza – chyba tylko w umyśle kogoś, kto uznaje kobietę z więcej niż jednym partnerem seksualnym za dziwkę). Na pytanie o to czy jest lekarzem i czy wie, że nie trzeba uprawiać seksu by się zarazić wirusem, radny Pietrzyński mówi, że nie może się teraz skupić na sformułowaniu odpowiedzi i prosi o przesłanie pytań mejlem.
Do tego dochodzą przeciwnicy szczepionek jako takich, którzy podnosząc słuszne kwestie (np. to, że w bardzo rzadkich przypadkach poważniejszego niepożądanego odczynu poszczepiennego, ludzie pozostawiani są sami sobie, a lekarze wbrew prawu nie odnotowują takich przypadków) widzą rozwiązanie w tym, by po prostu nie szczepić swoich dzieci (sami zostali zaszczepieni przez rodziców, którzy z lat szkolnych pamiętają rówieśników zarażonych polio, czyli cierpiących na chorobę Heinego-Medina).
Janina Ochojska, znana działaczka humanitarna, mówi, że była jednym z ostatnich roczników który nie został zaszczepiony na polio. W ciągu 60 lat przeszła 33 operacje.
W ten sposób przeciwnicy szczepień narażają siebie i innych (także cudze dzieci) na znacznie większe ryzyko "zwykłego" zachorowania na groźną chorobę.
Problem z wirusem HPV, który wywołuje raka szyjki macicy polega na tym, że nie da się go "wyleczyć". Nie potrafi tego ani medycyna naturalna, ani konwencjonalna. Najskuteczniejsze jest zapobieganie zakażeniu.
Kontakt z rzeczywistością
Ponieważ historia dowiodła, że bezwyjątkowa higiena i abstynencja seksualna całej ludzkości aż do ślubu, a potem bezwyjątkowa wierność raczej odpada, to jedyną realną opcją ograniczenia zakażeń, a w efekcie zmniejszenia zachorowalności i umieralności kobiet na raka szyjki macicy, pozostaje szczepionka przeciwko HPV.
Tylko czy ochrona życia i zdrowia kobiet zwycięży wreszcie z ideologią?