– Nie ma możliwości, aby na oko, ze 100 proc. pewnością, stwierdzić, czy jest to zakażenie jedną rodziną wirusów, czy drugą – mówi Bartosz Fiałek, lekarz i autor kanału na Yotubie "Jak wyleczyć?". Rozmówca naTemat podkreśla, że objawy grypy i Covid-19 są bardzo podobne, a to w sezonie infekcyjnym może powodować wiele trudności. Podpowiada jednocześnie, kiedy trzeba iść do specjalisty, a kiedy można poradzić sobie samemu.
Grypa czy Covid-19 – trudno będzie to rozróżnić w sezonie infekcyjnym?
Tak, to będzie bardzo duży problem. Obydwie jednostki chorobowe wywoływane są przez wirusy. Jedne są z rodziny koronawirusów, a drugie to – zupełnie inna rodzina – otomyksowirusy (wirusy grypy).
Jeśli jednak chodzi o ogólne objawy, które towarzyszą obydwu chorobom, są one tożsame. W obu przypadkach mogą wystąpić bóle mięśni, mogą pojawić się gorączka, katar, kaszel i ogólne złe samopoczucie.
Podstawowe objawy, które ewentualnie pojawiają się na początku obydwu chorób, wyglądają niemalże analogicznie. Również w przypadku zakażeń wirusem grypy, czy nowym koronawirusem, przebieg chorób może być bezobjawowy, łagodny, średni lub ciężki.
Podobnie jest zresztą z zakażeniem wirusami paragrypy. Często zdarza się tak, że zwykłe przeziębienie traktowane jest jako grypa. Daje podobne objawy, ale nie jest to wirus tak groźny i złośliwy, jak wirus grypy.
Czy my sami jesteśmy w stanie rozróżnić w jakiś sposób te choroby?
Nie ma szans. Nawet ja jako lekarz, tak samo jak moje koleżanki i moi koledzy, mogę mieć z tym problem. Bardzo rzadko zdarzają się objawy patognomoniczne, czyli charakterystyczne i występujące tylko w danej jednostce chorobowej, a nie występujące w innej. Czegoś takiego niestety, jeżeli chodzi o zakażenie koronawirusem, czy wirusem grypy, nie ma.
Zaburzenia smaku, zaburzenia węchu, zdecydowanie częściej występują przy zakażeniu koronawirusem, ale np. zaburzenia węchu mogą wystąpić również w przypadku zakażenia wirusem grypy czy paragrypy, kiedy mamy nieżyt nosa (katar).
Na oko nie ma możliwości, aby ze 100 proc. pewnością stwierdzić, czy jest to zakażenie jedną rodziną wirusów, czy drugą. Jeśli mamy ciężkie objawy, tak zwane czerwone flagi, pacjent ma duszność, uciążliwy kaszel czy gorączkę, której nie może zwalczyć przez kilka dni i która nie ustępuje po podaniu substancji, które są lekami standardowymi w leczeniu gorączki, dostępnymi bez recepty, to wówczas faktycznie trzeba do lekarza się zgłosić. Dzięki adekwatnej diagnostyce mamy możliwość, aby odróżnić zakażenie wirusem grypy od zakażenia SARS-CoV-2.
Dotychczas w wielu placówkach medycznych, mam nadzieję, że tej jesieni we wszystkich, dostępne były szybkie testy diagnostyczne wykrywające antygen wirusa grypy. Wynik tych testów otrzymujemy zdecydowanie szybciej niż w przypadku testów na obecność zakażenia koronawirusem.
Wielokrotnie zdarzało się, że ja jako lekarz Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, w razie wątpliwości zlecałem test przeciw grypie. Po pobraniu wymazu w ciągu 15 minut do pół godziny – w zależności od producenta – mieliśmy wynik i odpowiedź, czy jest to zakażenie wirusem grypy, czy nie.
Jeżeli wynik testu na obecność zakażenia wirusem grypy będzie negatywny, a objawy będą w jakimś stopniu niepokojące, to wtedy będzie trzeba pobrać drugi wymaz, żeby wykonać badanie genetyczne (RT-PCR) na obecność genów nowego koronawirusa.
Każdy organizm ma własne mechanizmy obronne, czyli układ odpornościowy (immunologiczny). Na przebieg zakażenia wpływają: dawka wirusa czy czas ekspozycji, nasze indywidualne możliwości walki z wirusem, czyli tzw. odporność humoralna i komórkowa.
W momencie, kiedy mamy łagodne objawy – czyli bez tzw. czerwonych flag (wysoka gorączka niereagująca na standardowe leki przeciwgorączkowe, duszność, uporczywy kaszel, objawy neurologiczne czy kardiologiczne), to nie uważam, aby słuszne było udanie się do lekarza.
I tak nie ma skutecznego leczenia przyczynowego. Takiego, które może nas w jakimś stopniu uchronić przed ewentualnymi powikłaniami, czy w ogóle pomóc w leczeniu. Jeśli chodzi o zakażenia obydwoma wirusami, stosowane są leki objawowe.
Na początku zakażenia wirusem grypy, w przypadku osób hospitalizowanych, czy w razie ciężkiego, postępującego zakażenia, możemy podać oseltamiwir, czyli lek, który działa przeciw enzymom produkowanym przez wirusa, przez co hamuje jego namnażanie. Jednak w momencie łagodnego przebiegu stosujemy po prostu leki przeciwbólowe, gdy coś nas boli, dużo pijemy, odpoczywamy i przyjmujemy leki przeciwgorączkowe, w przypadku jej wystąpienia.
Poza tym większość pacjentów, nawet tych zakażonych koronawirusem, jest leczona w domu. Według różnych danych, do 20 proc. pacjentów wymaga leczenia szpitalnego. Pozostałe 80 proc. może być leczonych w warunkach domowych. Są oni poddawani kwarantannie, nadzorowi epidemiologicznego. Nie trzeba leżeć w szpitalu.
Czyli nie lekceważyć, ale też nie przesadzać?
Wychodzę z założenia, że nie trzeba mieć medycznej wiedzy, aby ocenić, że jakiś objaw nam zagraża. Jeśli boli nas gardło, to prawdopodobieństwo tego, że jest to objaw zagrażający życiu jest bardzo nikłe, prawie żadne, więc nie trzeba w takiej sytuacji chodzić do lekarza. Jeśli będziemy mieli krótkotrwałą gorączkę, którą skutecznie złagodzimy przy zastosowaniu standardowych leków dostępnych bez recepty, to ona również nie jest wskazaniem do pilnej wizyty u lekarza.
Jeżeli jednak mamy objawy alarmujące, czyli długo utrzymującą się gorączkę, ja bym powiedział powyżej 48 godzin, choć niektórzy piszą, że nawet powyżej 72 godzin, gdy będziemy mieli bardzo silny kaszel, który powoduje duszność, gdy będziemy mieli duszności z innych powodów, to faktycznie trzeba udać się do lekarza. Podobnie oczywiście w przypadku utraty przytomności, objawów neurologicznych (zaburzenia widzenia, utraty smaku, węchu), kardiologicznych czy z przewodu pokarmowego.
Jeżeli standardowymi lekami nie będziemy potrafili zbić gorączki, to również jest to objaw alarmujący i należy zgłosić się do lekarza. Gdy nie czujemy się bardzo źle, a ze wszystkimi objawami potrafimy poradzić sobie stosując domowe sposoby i leki dostępne bez recepty oraz te objawy są krótkotrwałe i ustąpią w ciągu 2 dób, to uważam, że generalnie można zostać w domu.
W przypadku łagodnego przebiegu zakażenia, w szpitalu nic innego nie zrobimy. Kiedy nawet potwierdzimy zakażenie koronawirusem, to i tak nie będziemy stosować leków innych niż objawowe, ponieważ obecnie nie ma jedynej słusznej terapii na COVID-19. Na razie są tylko terapie eksperymentalne, jedne bardziej skuteczne, inne mniej, inne w ogóle nieskuteczne. Jednak i tak są to terapie, które stosujemy w zakażeniu o średnim lub ciężkim przebiegu.
W nadchodzącym sezonie infekcyjnym, można, a nawet trzeba stosować szczepienie przeciw grypie. Należy jasno powiedzieć i podkreślić, że w celu uniknięcia ewentualnych powikłań zakażenia wirusem grypy, aby pomóc w rozróżnieniu grypy od koronawirusa, wszyscy powinniśmy zaszczepić się przeciwko grypie. Ja szczepie się od kilku lat, więc dla mnie nie będzie to żadna nowość.
Szczepienie przeciwko grypie nie sprawi, że na 100 proc. nie zachorujemy, ale po pierwsze zmniejszy ryzyko zachorowania, a po drugie zmniejszy ryzyko ciężkiego przebiegu zakażenia i powikłań. Jeśli będziemy zaszczepieni przeciwko grypie, a dalej będziemy mieli ciężki przebieg naszego zakażenia, to będzie to praktycznie równoznaczne z tym, że to nie jest grypa, że jest to zakażenie koronawirusem.
Oczywiście będziemy musieli wówczas pobrać wymaz w kierunku badania genetycznego na obecność SARS-CoV-2, ponieważ występują również inne wirusy, które mogą przebiegać w opisany wyżej sposób. Niezależnie od tego, czy będziemy mieć łagodny przebieg zakażenia wirusem grypy, nowym koronawirusem, czy jeszcze innym wirusem powodującym zajęcie dróg oddechowych, i tak zastosujemy leczenie objawowe, czyli przeciwbólowe, przeciwgorączkowe, przeciwkaszlowe, przeciwkataralne itd. Zalecimy odpoczynek i przyjmowanie dużej ilości płynów. Cudownych leków w przypadku tych zakażeń brak.