– Mamy problem z niedoborami, jesteśmy na nie narażeni z powodu np. stylu życia, który jeszcze kilkanaście lat temu był zupełnie inny. Jesteśmy w ciągłym pędzie, dużo się stresujemy, więc suplementacja jest ważna z perspektywy profilaktyki – zaznacza farmaceutka Zofia Winczewska, która podpowiada, po jakie preparaty warto sięgać. O suplementacji mówi naTemat opierając się na nauce, a nie na zachętach z Instagrama.
Od lat słyszymy, że w Polsce wydaje się najwięcej w Europie pieniędzy na suplementy, czy tak jest nadal?
Tak, zdecydowanie lubimy kupować suplementy diety. Już w samym 2018 roku na rynek weszło ponad 13 tysięcy preparatów. Problemem jest jednak to, że te wybory często nie idą w parze z jakością konkretnego preparatu.
Suplementy są też kupowane na oko, bez konkretnych wskazań, bez personalizacji przygotowanej przez specjalistę, a raczej z polecenia znajomej/sąsiadki, której "pomogło". Z tego powodu suplementacja bywa nieprzydatna lub wręcz szkodliwa. Suplementy mogą też gryźć się z lekami, które przyjmuje dana osoba i tak naprawdę nie dawać zamierzonego efektu.
Należy też podkreślać fakt, że suplementy, choć nie są lekami, też wchodzą w interakcje z żywnością, z innymi lekami i z innymi suplementami.
To może być zarówno lekarz, który porusza się w temacie suplementacji, jak i farmaceuta czy dietetyk. Wszystko zależy od tego, jakie mamy potrzeby.
Określona interwencja powinna być dobierana na podstawie badań, a także wywiadu zdrowotnego – dużo jesteśmy w stanie wywnioskować na podstawie objawów zgłaszanych przez pacjenta, leków, jakie przyjmuje, czy tego, jak się na co dzień odżywia i jakie może mieć niedobory.
A więc nie przypadkowa suplementacja "na oko", ale w oparciu o wskazania specjalisty. Takie podejście maksymalizuje efekty i "zabezpiecza" przed skutkami ubocznymi. Połączenie rzetelnej wiedzy medycznej z holistycznym podejściem to rozwiązanie idealnie i tak powinno to wyglądać.
Mam wrażenie, że dziś jesteśmy zarzucani reklamami suplementów, środków na wszystko. Na Instagramie dzieje się to samo, każdy coś poleca, więc pojawia się taka myśl: "przecież ja na pewno tego potrzebuję". Jak nie zwariować w takiej rzeczywistości?
Bardzo dobrze, że wiedza z zakresu wątków zdrowotnych jest popularyzowana, ale ufajmy zaufanym, wiarygodnym źródłom wiedzy. Coraz więcej kont w mediach społecznościowych prowadzą medycy i ludzie ze świata nauki, co bardzo cieszy!
Dzięki temu mamy nieograniczony dostęp do merytorycznej wiedzy dosłownie na wyciągnięcie ręki. W takich więc miejscach w sieci warto szukać przydatnych informacji. Aczkolwiek nadal nie zastępuje to porady specjalisty, ponieważ możemy naciąć się na różne nowinki, według których schudniemy, będziemy młodsi, nie będziemy mieć zmarszczek... Wszystko za sprawą jednej magicznej tabletki.
Niestety, tak to nie działa. Suplementacja może być wsparciem filarów zdrowego stylu życia, ale nie zrobi za nas "całej roboty". Dlatego podkreślam: zaufane źródła wiedzy plus personalizacja suplementacji to podstawa.
Czy jest jakaś lista, jakiś wykaz, gdzie można sprawdzić, czy po dany suplement warto sięgnąć?
Jeśli chcemy wybrać jakiś suplement, to najlepiej poprosić o pomoc specjalistę. W mojej opinii kimś takim może być właśnie farmaceuta. Poprzez odpowiednią weryfikację składu/jakości jest nas w stanie odwieść od zakupu przypadkowych preparatów.
Jeżeli korzystamy z innego źródła – bo suplementy można dziś kupić praktycznie wszędzie – można posiłkować się bazą na stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Tam jest wyszukiwarka, w którą możemy wrzucić nazwę danego preparatu i sprawdzić, czy suplement został oficjalnie zarejestrowany przez producenta w GIS-ie. Niemniej jednak kluczowa jest opinia specjalisty, czy skład/jakość danego preparatu da nam rzeczywiście maksimum korzyści.
Przyznam, że sama interesuję się preparatami, o których skuteczności przekonują jakieś osoby na instagramie. Czasami wystarczy jednak wrzucić nazwę w wyszukiwarkę, a na forach pojawia się wiele opinii, że skład suplementu jest taki, że nie ma prawa zadziałać, więc marnujmy pieniądze...
Wydaje mi się, że naprawdę dobre preparaty nie potrzebują dodatkowej reklamy. Bronią się swoją jakością, skutecznością i polecaniem przez samych specjalistów. Mamy suplementy i "suplementy" – nie można generalizować, że wszystkie są złe. Coraz więcej producentów sygnuje swoje marki nadobowiązkową certyfikacją, która świadczy o wysokich standardach procesu produkcyjnego i wysokiej jakości danego suplementu.
Nie można też porównywać leków do suplementów diety, bo pełnią one zupełnie inne zadania. Leki mają leczyć, a poprzez suplementację wyrównujemy niedobory mikroskładników deficytowych w diecie lub wypłukiwanych na skutek stosowanych leków czy prowadzonego stylu życia (stres, używki).
Suplementacja diety jest trochę odpowiedzią na dzisiejsze czasy. Już w 2011 r. WHO ogłosiło, że mamy do czynienia z epidemią chorób niezakaźnych, czyli przewlekłych chorób cywilizacyjnych. Mamy problem z niedoborami, jesteśmy na nie narażeni z powodu np. stylu życia, który jeszcze kilkanaście lat temu był zupełnie inny.
Jesteśmy w ciągłym pędzie, dużo się stresujemy, więc suplementacja jest ważna z perspektywy profilaktyki czy uzupełniania terapii lekowych. Temat ten jest więc bardzo ważny i potrzebny, a niestety często spłycany do roli jakiegoś "suplementu na ładne włosy".
Znowu więc nawołuję do najważniejszego: posiłkujmy się dobrej jakości preparatami. Może być tak, że kupimy jakąś multiwitaminę, w której zawartych jest 10-15 różnych składników, ale po przeanalizowaniu składu okazuje się, że nie dość, że te składniki występują w bardzo niskich dawkach, to jeszcze dodatkowo wzajemnie ograniczają swoje wchłanianie. Niuanse, niuanse…
Czy jest coś, co warto suplementować na pewno?
Bardzo uogólniając, dla większości osób żyjących w naszej szerokości geograficznej na pewno trzeba powiedzieć o niedoborach witaminy D3. Jej optymalny poziom zapewnia nam słońce lub suplementacja (minimum od września do końca kwietnia). Dziś wiemy, że witamina D to nie tylko synonim zdrowych kości, ale wielokierunkowy wpływ na nasze zdrowie.
Dobrze jednak przed podjęciem suplementacji zbadać sobie poziom witaminy D3, co pozwoli na dopasowanie optymalnej do poziomu dawki. Często jest tak, że zaczynamy suplementację na oko, na własną rękę, i okazuje się, że nie widzimy efektów. Powodem może być np. zbyt niska dawka, słaba jakość suplementu lub właśnie nieprawidłowe jej przyjmowanie.
Witamina D3 jest związkiem rozpuszczalnym w tłuszczach, dlatego najlepiej przyjmować ją z posiłkami tłuszczowymi, np. w porze obiadu.
Kolejnym, dość powszechnym niedoborem są kwasy tłuszczowe Omega 3, które są powszechnie spotykane w tłustych rybach morskich, owocach morza, algach.
U nas niekoniecznie kultywuje się tradycję jedzenia ryb, co pogłębia problem niedoborów.
Kwasy tłuszczowe omega-3 (a dokładniej składniki: DHA i EPA) działają przeciwzapalnie, a więc fajnie wpisują się w profilaktykę chorób/zaburzeń o podłożu zapalnym – insulinooporność, cukrzyca typu II, miażdżyca, choroba niedokrwienna serca, dyslipidemia. Znowu podkreślam, żeby stawiać na jakość, aby dany preparat był wolny od np. zanieczyszczeń środowiskowych.
Trzeci niedobór, który też jest obecnie dość powszechny, to magnez. Obróbka technologiczna i wysoki stopień przetworzenia żywności przyczyniają się do uszczuplania zasobów magnezu w pokarmach. Duża pula stresu, który jest domeną dzisiejszych czasów, także wypłukuje magnez z organizmu.
Jego suplementacja może przyczynić się do poprawy funkcjonowania układu nerwowego, ponieważ jest zaangażowana w produkcję neuroprzekaźników. Działa też kojąco na układ nerwowy, dlatego najlepiej suplementować go wieczorem.
Zaznaczę też, że istotne dla wchłaniania są formy magnezu – dobrze przyswajalną postacią jest miedzy innymi cytrynian magnezu. Warto czytać etykiety i zwracać uwagę na niuanse, które są naprawdę ważne.
Witaminy z grupy B wdraża się także często w przypadku ospałości, braku energii, chronicznego zmęczenia. Pełnią one bowiem bardzo dużo funkcji metabolicznych, ale wpływają też na poprawę koncentracji, na większą ilość wigoru i energii.
Witaminy z grupy B warto lokować w pierwszej części dnia. Jeśli przyjmiemy je wieczorem, to mogą nas stymulować, pobudzać, co oznacza, że nie dadzą nam w nocy spać.
A co z kurkuminą? O niej też dziś dużo się mówi.
Z kurkuminą jest tak, jak i z wieloma innymi fitozwiązkami, związkami pochodzenia naturalnego – przechodzą obecnie renesans. Kurkumina była stosowana już w medycynie ajurwedyjskiej, jako środek przeciwzapalny, poprawiający funkcje przewodu pokarmowego czy gojenie ran.
Dziś przybywa nam badań i publikacji dotyczących tych cząsteczek, które były stosowane już w medycynie tradycyjnej. W przypadku kurkuminy badania są faktycznie bardzo rokujące – wiemy o jej działaniu przeciwzapalnym, korzystnym wpływie na odporność, pracę głowy (w kontekście choroby Alzheimera), przewodu pokarmowego czy stawów.
Kurkumina może być także wsparciem dla kobiet – pierwsze badania wskazują, że może ona regulować przebieg zespołu napięcia przedmiesiączkowego (PMS) zarówno w kontekście łagodzenia objawów fizycznych (tkliwość piersi, przyrost masy ciała, obrzęki), jak i korzystnie oddziaływać na nastrój (zmniejszać rozdrażnienie i niepokój, a zwiększać poziom energii).
Inna grupą suplementów są też wszelkie preparaty, które mają poprawić nasz wygląd. Tu też nie ma cudów i warto najpierw znaleźć źródło problemu np. problemów z cerą?
Zawsze należy szukać źródła problemu, zamiast maskować różne dolegliwości przyjmowaniem kolejnych suplementów. Może się oczywiście okazać, że problem leży po stronie niedoborowej i wyrównanie poszczególnych mikroskładników okaże się strzałem w dziesiątkę.
Problem jednak może leżeć w zaburzeniach hormonalnych, może to być też kwestia zaburzeń metabolicznych. Wiele osób zmaga się dziś z problemem insulinooporności. Nazywam to ostatnim ostrzeżeniem, sygnałem przed rozwojem cukrzycy.
Problemy z gospodarką węglowodanową są wynikiem dzisiejszego dobrobytu, nieograniczonego dostępu do żywności i raczeniem się kiepskiej jakości pokarmami. Często są to puste kalorie, które powodują, że tyjemy i jednocześnie łapiemy niedobory.
Warto podkreślić, że dobrze jest łączyć podejście holistyczne z rzetelną wiedzą medyczną, bo wszystko to niezaprzeczalnie się ze sobą przeplata. Jeśli tak się dzieje, to efekty terapii, efekty prowadzonego leczenia u pacjentów się maksymalizują. A przecież chodzi nam właśnie o to, aby pacjenci czuli się jak najlepiej.
Czyli mówiąc o takim holistycznym podejściu nie możemy chyba też zapomnieć, że nawet jeśli będziemy łykać różne preparaty, ale cały czas będziemy się stresować, kortyzol będzie na wysokim poziomie, a nasza dieta będzie źle zbilansowana, to raczej taka suplementacja na niewiele się zda?
Oczywiście! Zawsze podkreślam, że podstawowe filary zdrowego stylu życia to niezmiennie: zbilansowana dieta, aktywność fizyczna, sen, regeneracja i umiejętność radzenia sobie ze stresem. Suplementacja jest więc jak gdyby dodatkową cegiełką, która pomaga nam to wszystko ze sobą spójnie łączyć.
Nie dajmy się zwieść reklamom – żadna magiczna tabletka nie zastąpi tych filarów. A decyzja o suplementacji powinna być uzasadniona i przebiegać pod okiem specjalisty.