nt_logo

Kaczyński znowu uderza w lekarzy i mówi o wpływowych grupach. Medycy odpowiadają

Beata Pieniążek-Osińska

27 września 2022, 14:07 · 4 minuty czytania
Prezes PiS podczas spotkań wyborczych wraca do tematu lekarzy i ich wynagrodzeń. Na Dolnym Śląsku wypomniał lekarzom, że ten zawód to służba, a pieniędzy do ochrony zdrowia rząd dosypał. Jednak pieniądze to nie wszystko, a odważnych pomysłów na niezbędną reformę brak.


Kaczyński znowu uderza w lekarzy i mówi o wpływowych grupach. Medycy odpowiadają

Beata Pieniążek-Osińska
27 września 2022, 14:07 • 1 minuta czytania
Prezes PiS podczas spotkań wyborczych wraca do tematu lekarzy i ich wynagrodzeń. Na Dolnym Śląsku wypomniał lekarzom, że ten zawód to służba, a pieniędzy do ochrony zdrowia rząd dosypał. Jednak pieniądze to nie wszystko, a odważnych pomysłów na niezbędną reformę brak.
Jarosław Kaczyński znowu próbuje zrzucić winę za problemy w ochronie zdrowia na kogoś innego. Co na to lekarze? Krzysztof Kaniewski/REPORTER/ East News
  • Podczas spotkań wyborczych na Dolnym Śląsku prezes PiS wrócił do tematu sytuacji w ochronie zdrowia i podwyżek dla medyków
  • Mówił o służbie i posłannictwie, ale też wpływowych grupach, które blokują reformę. - Trzeba złamać pewne bardzo wpływowe grupy, które chcą traktować służbę zdrowia jako biznes. Służba zdrowia nie jest biznesem. To jest posłannictwo - stwierdził Jarosław Kaczyński
  • Lekarze nie pozostali dłużni. OZZL wezwał prezesa PiS, aby sprecyzował, o jakie grupy mu chodzi
  • Lekarze sugerują też, że owe "wpływowe grupy blokujące naprawę publicznej ochrony zdrowia w naszym kraju, ulokowane są w samym Rządzie RP"

Prezes PiS Jarosław Kaczyński, który w weekend był na Dolnym Śląsku, na kolejnych spotkaniach wracał do tematu ochrony zdrowia. Oprócz wątków związanych z pandemią, znów odniósł się do kwestii zarobków lekarzy. – Byliśmy w stanie przeciwstawić się wielkiej epidemii, która u swojego szczytu zabierała życie tysiącom osób każdego dnia. Ta epidemia to było wyzwanie medyczne – mówił Jarosław Kaczyński.

Dodał, że nie wszyscy specjaliści byli tego samego zdania co do tego, jak walczyć z pandemią, ale kiedy to zostało uzgodnione, zostały stworzone oddziały do leczenia COVID-19 właściwie w każdym szpitalu.  Prezes PiS podkreślał, że COVID-19 jeszcze nie zniknął z Polski, jednak nie jest już tak niebezpieczną chorobą, jaką był na początku. – Dzisiaj jest to cięższa, niebezpieczna grypa, a nie ta śmiertelna choroba, która tak często zabijała. Można było to osiągnąć tylko dzięki determinacji, dobrej organizacji, także dzięki pieniądzom, bo tym, którzy walczyli z COVID-19 podwojono pensję -  zarówno lekarzom, jak i pielęgniarkom, innym pracownikom służby zdrowia – przypomniał J.Kaczyński.

Zawód lekarza jako służba i posłannictwo

Ochronie zdrowia daliśmy naprawdę dużo więcej pieniędzy niż przedtem, bo nominalnie jest to przeszło dwukrotnie więcej. Choć jeśli uwzględnić inflację, jest to trochę mniej – wyliczał. Przyznał jednocześnie, że "kłopoty" nie zostały rozwiązane.

– Są postępy w pewnych dziedzinach: kardiologia, onkologia, ale do rozwiązania problemów jest jeszcze daleko. To jest bardzo trudne. Tak jak walka z deweloperami – dodał.

Jak mówił, aby rozwiązać problemy mieszkaniowe w Polsce, trzeba "złamać przewagę deweloperów" i odniósł tę sytuację do sektora ochrony zdrowia.

– Jak się tego nie zrobi, to się nie wygra. Tutaj też trzeba złamać pewne bardzo wpływowe grupy, które chcą traktować służbę zdrowia jako biznes. Otóż służba zdrowia nie jest biznesem, a praca lekarza powinna być bardzo dobrze wynagradzana, ale to nie jest jednak biznes. To służba, to jest posłannictwo – przekonywał Jarosław Kaczyński.

Lekarze ostro odpowiedzieli

Lekarze, którzy nie pierwszy raz są przez rząd PiS przedstawiani jako grupa roszczeniowa, która mówi jedynie o zarobkach i która chce unikać odpowiedzialności, ostro zareagowali na słowa Prezesa PiS.

– Czy "wpływowe grupy" blokujące naprawę publicznego lecznictwa ulokowane są w rządzie RP? – zapytali przedstawiciele Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

Związek wezwał prezesa PiS, aby określił, jakie to "grupy" miał na myśli, kto do nich należy i w jaki sposób blokują naprawę systemu ochrony zdrowia w Polsce. 

Próba usprawiedliwiania nieudolności rządzących

– Bez odpowiedzi na te pytania będzie można podejrzewać, że zrzucanie odpowiedzialności na te "grupy" jest tylko próbą usprawiedliwienia nieudolności rządzących w naprawianiu publicznego lecznictwa. Trudno też będzie z tymi grupami walczyć, jeśli nie wiadomo, o kogo chodzi – wytykają lekarze. Lekarze odnieśli się też do wcześniejszych sugestii prezesa PiS i innych przedstawicieli partii rządzącej m.in. posła Bolesława Piechy (przewodniczący sejmowej komisji ochrony zdrowia - przyp. red.).

Według OZZL może z nich wynikać, "że winę za brak poprawy sytuacji w publicznym lecznictwie ponoszą lekarze, którzy łączą pracę w publicznych szpitalach z pracą w praktyce prywatnej i wykorzystują w ten sposób środki publiczne dla własnych zysków". 

Przypominają, że zwracali się do Ministra Zdrowia w lipcu o rozmowy na temat rozwiązania, które pozwoliłoby nie łączyć pracy w publicznej ochronie zdrowia z prywatnymi praktykami, jednak nie doczekali się odpowiedzi.

Kto blokuje reformy?

– Brak pozytywnej, a nawet jakiejkolwiek, reakcji ministra zdrowia Adama Niedzielskiego na konstruktywne postulaty OZZL, wychodzące naprzeciw propozycjom prezesa PiS, mogą sugerować, że owe "wpływowe grupy" blokujące naprawę publicznej ochrony zdrowia w naszym kraju, ulokowane są w samym Rządzie RP – ocenia OZZL. 

Jeszcze w lipcu J. Kaczyński w Koninie również odnosił się do pracy lekarzy. Przekonywał, że celem rządu jest to, aby lekarze nie łączyli pracy w publicznej ochronie zdrowia z pracą w praktyce prywatnej i by byli za to godziwie wynagradzani. Mówił o zarobkach rzędu 60-80 tys. zł miesięcznie dla wybitnych lekarzy pod warunkiem pracy w jednym miejscu.

Praca w jednym miejscu

OZZL "zgadza się w tym zakresie z prezesem Prawa i Sprawiedliwości". Przypomina też, że postulat o pracy w jednym miejscu za godne zarobki kierował już "w bezpośrednich pismach do kolejnych ministrów zdrowia w rządzie PiS, do kolejnych premierów w rządzie PiS, do pana osobiście, do Kongresu PiS". 

Związek przeprowadził nawet ankietę w 2020 r., w której pytał lekarzy o to, czy są gotowi na pracę w jednym miejscu. Wówczas większość lekarzy (84 proc.) stwierdziła, że jest gotowa do pracy w jednym miejscu, w publicznej ochronie zdrowia, jeżeli ich wynagrodzenia będą odpowiednie.

OZZL proponował wówczas ok. 15 tys. zł netto.

To system naczyń połączonych

Jarosław Kaczyński znów mówi o "wpływowych grupach" nastawiając społeczeństwo negatywnie do grupy lekarzy, sugerując, że chodzi im tylko o pieniądze.

O systemie ochrony zdrowia i niezbędnych zmianach w tym sektorze prezes PiS sam wie raczej niewiele. Mimo szumnie zapowiadanych zmian w zdrowiu m.in. skróceniu kolejek, przez kilka lat niewiele się zmieniło. Winą za złe działanie systemu rząd PiS obarcza kolejno różne grupy, jak np.lekarzy POZ czy dyrektorów szpitali.

Ostatecznie jednak oprócz ustawy o nakładach na ochronę zdrowia gwarantującej określony poziom PKB na ten sektor czy częściowej cyfryzacji w zdrowiu nie udało się do tej pory rządowi PiS zaproponować żadnej odważnej reformy, która faktycznie wpłynęłaby na to, że pacjenci mieliby lepszą opiekę.

Produkcja lekarzy na eksport

Sami lekarze podkreślają, że wynagrodzenia to nie jest jedyna rzecz wymagająca rozwiązania, bo warunki pracy nie zachęcają do pozostania w tym zawodzie, a wielu lekarzy woli wyjechać i kontynuować karierę zawodową w innych krajach.

Rząd chwali się tym, że zwiększa liczbę miejsc na kierunku lekarskim i takich wydziałów. Faktycznie miejsc przybyło, ale lekarze martwią się o to, czy jakość tak masowego kształcenia będzie zachowana.

Problemem jest tu brak polityki długofalowej, bo to, że za kilka lat będziemy mieli więcej absolwentów kierunku lekarskiego, powinno wiązać się też z zaplanowaniem dla nich specjalizacji tak, aby nie szukali możliwości dalszego kształcenia się i pracy za granicą.