Co roku lekarze zgłaszają 20 tys. przypadków tej choroby. Jednak ogromna większość "zdiagnozowanych" pacjentów wcale jej nie ma. Część niepotrzebnie przechodzi antybiotykoterapię. Wiele osób traci pieniądze na badania kleszcza, biorezonans czy inne oferowane komercyjnie metody, które ani nie pomagają we właściwej diagnozie, ani w leczeniu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wirusolog prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska obnaża błędy w diagnostyce i leczeniu boreliozy w najnowszym poście na swoim koncie na Facebooku. Wpis powstał na podstawie wykładu dr. n. med. Marcina Czarneckiego z Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych, Chorób Wątroby oraz Nabytych Niedoborów Odpornościowych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
"Ogromna większość pacjentów ’zdiagnozowana’ w kierunku boreliozy, wcale jej nie ma" - nie kryje wirusolog. Tymczasem co roku lekarze zgłaszają ok. 20 tys. przypadków boreliozy. Dlaczego tak się dzieje?
Jak podkreśla ekspertka "przede wszystkim wynik JEDNEGO badania serologicznego czy też występowanie TYLKO niespecyficznych (lub specyficznych dla innej choroby) objawów nie przesądza jeszcze o diagnozie boreliozy. Tutaj musi być zawarte kilka obserwacji i danych, które składają się na pewną całość".
Najczęstsze błędy w diagnostyce boreliozy
Mylne diagnozy wynikają m.in. z wyników badania serologicznego. Ekspertka wskazuje, że badania te "są zlecane w sposób nieracjonalny: bez wskazań (bo sąsiadka choruje), po ukłuciu kleszcza (przy braku objawów), z powodu niespecyficznych dolegliwości (zmęczenie, zaburzenia snu, sztywność karku), z powodu specyficznych dolegliwości, ale dla innej choroby (nie dla boreliozy). Tymczasem …3-15 proc. zdrowych mieszkańców Europy ma przeciwciała przeciwko Borrelia spp. 5 proc. zdrowych dawców krwi ma przeciwciała przeciwko Borrelia spp. 50 proc. zdrowych pracowników leśnych ma przeciwciała przeciwko Borrelia spp."
Pacjenci, szukając informacji w internecie, stwierdzają, że prawie wszystkie ich dolegliwości można połączyć zboreliozą, zwłaszcza gdy mają dodatni wynik testu serologicznego. A to jeszcze zupełnie o niczym nie świadczy, co - jak argumentuje prof. Szuster-Ciesielska - pokazało badanie opisane w pracy "Non-specyfic symptoms in adult patients reffered to a Lyme disease" (2019), które nie wykazało różnic między częstością występowania oraz nasileniem objawów między osobami seropozytywnymi (obecność przeciwciał) a seronegatywnymi (brak przeciwciał).
Jak wyjaśnia, tak częste występowanie przeciwciał przeciwko Borrelia spp., przy braku objawów choroby "wynika:
ze skutecznej odpowiedzi immunologicznej,
niewielkiej liczby bakterii (które indukują odpowiedź odpornościową, ale liczba ta nie jest wystarczająca do skutecznego zakażenia i rozwoju objawów chorobowych),
zakażający szczep mógł się cechować niską wirulencją (zjadliwością).
Nie każde zakażenie jest równoznaczne z rozwojem choroby!
Niepełna diagnostyka serologiczna
Kolejnym powodem błędów w rozpoznawaniu boreliozy jest niepełna diagnostyka. "Aby uznać wynik badania serologicznego w kierunku boreliozy za dodatni, muszą być pozytywne wyniki dwóch testów: ELISA i Western blot (WB)" - przypomina ekspertka.
Test ELISA jest metodą jakościową i ilościową (...), a WB tylko jakościową (pokazuje tylko obecność przeciwciał bez podania ich poziomu).
"Wykonanie tylko testu WB (często uznawanego za ‘lepszy’) nie uwidoczni, że dana osoba jest chora. Dopiero test ELISA pokaże, że osoby chore posiadają znacząco wyższy poziom przeciwciał niż osoby zdrowe".
Rumień wędrujący i co dalej?
Rumień wędrujący jest najczęstszą wczesną manifestacją boreliozy (w Europie 90 proc.), który może pojawić się od 5 do 48 dni od zakażenia.
Wykonywanie badań serologicznych na tym etapie - jak podkreśla prod. Szuster-Ciesielska - jest wręcz niezalecane.
Jak radzi, jeśli rozpoznanie nie jest pewne, bo rumień nie jest typowy, to należy obrysować go długopisem i ocenić ponownie za kilka dni czy "wędruje". Dlaczego? Bo wykrywalny poziom przeciwciał może pojawić się dopiero po upływie 6-8 tygodni, przy założeniu, że dana osoba w ogóle nie miała takich przeciwciał wcześniej (i nie należała do grupy tych 15 proc. zdrowych osób z przeciwciałami).
Skuteczność leczenia
Swoiste przeciwciała klasy IgM mogą utrzymywać się przez kilka lat, nawet po leczeniu antybiotykami. "Ich obecność w późnej boreliozie nie ma znaczenia diagnostycznego i nie rozstrzyga o czynnym procesie chorobowym, ani nie jest dodatkowym wskazaniem do leczenia" - przypomina wirusolog. Nie jest też wskaźnikiem skutecznego lub nieskutecznego leczenia boreliozy.
Nierekomendowane metody diagnostyczne
Wirusolog wymienia też metody diagnostyczne, które nie są rekomendowane, a które oferowane są komercyjnie na rynku. Jest to m.in.
test LTT (test transformacji limfocytow),
test KKI(krążące kompleksy immunologiczne)
metody molekularne (np. PCR)
Biorezonans na boreliozę to "oszustwo"
Wirusolog rozwiewa też wątpliwości dotyczące biorezonansu i mówi wprost, że to "oszustwo".
"Biorezonans – takie cuda jak diagnostyka i leczenie boreliozy biorezonansem nie istnieją. To oszustwo.(...) Nie istnieją żadne poważne publikacje naukowe potwierdzające skuteczność biorezonansu w diagnostyce i leczeniu boreliozy".
Badanie kleszcza to pieniądze wyrzucone w błoto
Ekspertka punktuje także badanie kleszcza na obecność materiału genetycznego Borrelia spp. Wyjaśnia, że istnieje możliwość wykrycia materiału genetycznego niechorobotwórczych gatunków Borrelia (a mamy 26 gatunków tej bakterii, podczas gdy dla człowieka chorobotwórczych jest 6-8 gatunków
Po drugie, "nie ma znaczenia liczba stwierdzonych kopii DNA, kiedy nie jest znane inokulum bakterii, czyli nie wiemy, ile ich jest potrzebnych do wywołania choroby", a po trzecie - "brak związku między stwierdzeniem obecności materiału genetycznego Borrelia u kleszcza a rozwojem boreliozy".
Przypomina, że ostatnio w aptekach pokazał się test do domowego badania kleszcza. "Naprawdę są to wyrzucone pieniądze (kilkadziesiąt zł)" - przekonuje.
Najczęstsze błędy w terapii boreliozy
Z kolei wśród najczęstszych błędów w terapii boreliozy wymienia "wdrożenie antybiotykoterapii zaraz po ukłuciu przez kleszcza", ponieważ ryzyko przeniesienia bakterii z zakażonego kleszcza na człowieka wynosi w Europie średnio 4 proc.
"Borrelia przebywa w jelicie kleszcza i dopiero, gdy kleszcz zaczyna się żywić, namnaża się i rozpoczyna wędrówkę do gruczołów ślinowych tego pajęczaka. Ta podróż zajmuje 17-24 godzin. Dlatego ryzyko zakażenia Borrelia spp. gdy kleszcz zostanie usunięty w ciągu 24 godzin, jest bliskie zeru. Stąd podawanie antybiotyku nie przyniesie jakiegokolwiek rezultatu, a pamiętajmy, że leki te mają szereg działań niepożądanych" - wyjaśnia prod. Szuster-Ciesielska.
Błędem jest też - jak podaje - "Leczenie wyników badań serologicznych, ponieważ podawany antybiotyk nie wpłynął na zniknięcie przeciwciał". Jednak niektórzy lekarze, kierując się tymi wynikami, podają kolejny i kolejny antybiotyk.
Nie wyleczy boreliozy również nieprawidłowo dobrany antybiotyk (np. maść z antybiotykiem) czy antybiotyk podawany przez nieodpowiedni czas.
"Najlepszym antybiotykiem w leczeniu boreliozy jest doksycyklina – dociera wszędzie tam, gdzie może być obecny krętek. Chociaż rekomenduje się też amoksycylinę, to nie przenika ona do ośrodkowego układu nerwowego. Co jeszcze ciekawego - Borrelia nie ma mechanizmów warunkujących lekooporność, a zatem stwierdzenie, że pacjent ma lekooporną boreliozę nie jest prawdziwe" - tłumaczy wirusolog.
Metody niestandardowe i niezalecane – ILADS
Ekspertka zwraca też uwagę na rozpowszechniany przez organizację non-profit ILADS (International Lyme and Associated Diseases Societyjest) termin "przewlekłej boreliozy" i odpowiadanie się za długotrwałą antybiotykoterapią.
"Istnienie uporczywej infekcji Borrelia nie jest poparte wysokiej jakości dowodami klinicznymi, a długotrwałe (wielomiesięczne) stosowanie antybiotyków nie jest bezpieczne" - alarmuje wirusolog. Organizacja zaleca antybiotykoterapię po każdym ukłuciu kleszcza i kontynuowanie jeżeli dolegliwości nie ustępują.
Ozonowanie krwi a leczenie boreliozy
Wirusolog wskazuje też na oferty ozonowania krwi jako metody leczenia boreliozy. Wyjaśnia, że "zabieg rozpoczyna się pobraniem krwi pacjenta do specjalnej komory, w której krew zostaje poddana działaniu ozonu". Taka krew jest aplikowana ponownie do krwiobiegu.
"Brak jest publikacji i rekomendacji dla tego sposobu terapii boreliozy. Do tego należy pamiętać, że jest to zabieg z naruszeniem ciągłości tkanek, co może ze sobą nieść ryzyko krwiopochodnych zakażeń szpitalnych" - ostrzega ekspertka.
Skutki terapii przeciw boreliozie
Leczenie rekomendowanymi terapiami może przynieść działania niepożądane, jak przy antybiotykoterapii. Będzie to np. biegunka, wymioty czy ból brzucha.
W pojedynczych przypadkach przedłużone podawanie antybiotyków może spowodować hepatotoksyczność w postaci zapalenia wątroby.
Groźne dla zdrowia mogą być skutki terapii nierekomendowanych dla boreliozy. Jak ostrzega prof. Szuster-Ciesielska, chodzi o hepatotoksyczność różnych mieszanek ziół (np. artemizyna, szczeć) polecanych przez niektórych "uzdrowicieli’ choroby z Lyme"(...).
Dziennikarka działu Zdrowie. Ta tematyka wciągnęła mnie bez reszty już kilka lat temu. Doświadczenie przez 10 lat zdobywałam w Polskiej Agencji Prasowej. Następnie poznawałam system ochrony zdrowia „od środka” pracując w Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia. Kolejnym przystankiem w pracy zawodowej był powrót do dziennikarstwa i portal branżowy Polityka Zdrowotna. Moja praca dziennikarska została doceniona przez Dziennikarza Medycznego Roku 2019 w kategorii Internet (przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia) oraz w 2020 r. II miejscem w tej kategorii.