Diagnoza bardzo mnie zaskoczyła. Miałam inne cele, inne priorytety – mówi Basia, która zachorowała na raka jajnika w 2010 r. w wieku 26 lat. Jak wspomina, wówczas nikt się nią nie zainteresował, nikt z lekarzy nie przyszedł powiedzieć, co oznacza diagnoza i jakie są dostępne opcje leczenia. Od tamtej pory cały czas jest w leczeniu, które jest coraz lepsze.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Barbara Górska, która zachorowała w 2010 r. na raka jajnika to przykład pacjentki, która dzięki różnym nowym metodom leczenia, mimo początkowo złych rokowań, żyje do dziś. Diagnozę usłyszała w wieku 26 lat i jak sama mówi, bardzo ją to zaskoczyło, bo w tym wieku miała inne cele, inne priorytety.
Do dziś wspomina to, że nikt z medyków specjalnie z nią nie rozmawiał. Trafiła na stół
i dowiedziała się po operacji od swojego męża, że była to operacja radykalna, że jest chora na raka i nie będzie miała więcej dzieci.
– I świat zwalił mi się na głowę. Czułam się sama, nie dostałam żadnej opieki psychologicznej, nie przyszedł porozmawiać ze mną nikt. Tylko pielęgniarka przekazała, że trzeba czekać na wyniki histopatologiczne – opowiada.
Od tamtej pory jest stale w leczeniu, a najdłuższa remisja trwała 7 miesięcy.
– Cały czas jestem na leczeniu, ale to leczenie jest coraz lepsze. Jak zaczynałam, to prognoza mojego życia była słaba, a jak pokazuje czas, warto szukać różnych
rozwiązań, bo ciągle pojawia się coś nowego – podkreśla Barbara.
Wracając do diagnozy i początków leczenia podkreśla, że czułaby się bezpieczniej, wiedząc, co ją czeka, jaki jest plan jej leczenia, co można zrobić, gdy nie zadziała jedna z terapii.
– Chciałabym czuć się jak partner w rozmowie z lekarzem, nie być wykluczona, bo choroba dotyczy przede wszystkim mnie – zaznacza.
40 tys. kobiet rocznie
Rak piersi oraz nowotwory ginekologiczne, czyli rak jajnika, rak szyjki macicy czy rak trzonu macicy nie są rzadkie. Co roku diagnozę słyszy ok. 40 tys. kobiet w Polsce. W ostatnich latach sporo się zmieniło jeżeli chodzi o postęp medycyny, diagnostykę, dostępne terapie czy organizację leczenia.
Coraz częściej nowotwory, które kiedyś nie miały dobrych rokowań, teraz stają się chorobą przewlekłą a pacjentki dzięki kolejnym terapiom, żyją coraz dłużej. Zapewnienie dobrej jakości życia podczas długotrwałego leczenia to kolejne wyzwanie dla systemu opieki zdrowotnej oraz onkologów i ginekologów.
Dyskutowano o tym w ramach projektu "Onkologia jest kobietą", zainicjowanego przez Stowarzyszenie Kobiet Onkologii Polskiej RAKMISJA.
– Ostatnie 10 lat to ogromne zmiany w diagnostyce i leczeniu nowotworów kobiecych. Ale chciałabym też zwrócić uwagę na wprowadzenie opieki skoordynowanej, które było przełomowe w naszej codziennej rzeczywistości. My, lekarze, nauczyliśmy się lepiej ze sobą współpracować; radioterapeuci, chirurdzy, onkolodzy kliniczni, patomorfolodzy. Wprowadzenie takiej opieki dało chorym możliwość interdyscyplinarnej decyzji na starcie, po to, by optymalnie zaplanować ścieżkę terapeutyczną – uważa prof. Barbara Radecka, ordynator Oddziału Onkologii Klinicznej Centrum Onkologii w Opolu.
Pacjentka uczestniczy w konsylium, przekazywana jest jej diagnoza, plan leczenia.
Organizacja i koordynacja leczenia
Jak podkreśla dr Bogumiła Czartoryska-Arłukowicz, kierownik Brest Cancer Unit Białostockiego Centrum Onkologii, zmieniły się istotnie metody diagnostyki i leczenia, ale można je optymalnie wykorzystać dzięki zmianom organizacyjnym.
Zmiany nastąpiły nie tylko w raku piersi, ale też raku szyjki macicy. Jak wylicza dr Anna Dańska-Bidzińska z Oddziału Ginekologii Onkologicznej Szpitala Klinicznego im. ks. Anny Mazowieckiej w Warszawie, prezes Stowarzyszenia RAKMISJA, to nowe terapie, leki celowane związane z określonymi mutacjami w genach, co wiązało się z zastosowaniem diagnostyki molekularnej (genetycznej) u wszystkich pacjentek z rakiem jajnika pod kątem leczenia podtrzymującego i identyfikacji rodzin z grupy wysokiego ryzyka, immunoterapia.
Według niej, tak jak powstały ośrodki leczenia raka piersi (Breast Cancer Unit), tak powinny powstawać podobne ośrodki dla pacjentek z rakiem jajnika czy rakiem trzonu macicy, aby efektywniej prowadzić leczenie.
Diagnostyka podstawą leczenia
W nowotworach kobiecych możliwość zastosowania celowanego leczenia w zależności od typu nowotworu i mutacji genetycznej daje rozszerzona diagnostyka.
Jednak tu - jak zwraca uwagę dr Joanna Streb, konsultant wojewódzka w dziedzinie onkologii w województwie małopolskim, jest jeszcze wiele do zrobienia.
– Do niedawna oznaczanie mutacji BRCA nie było czynnikiem decydującym o doborze leczenia. Dzisiaj jest inaczej. Jeżeli u pacjentki występuje mutacja, możemy w leczeniu uzupełniającym, pooperacyjnym, zastosować leki zmniejszające ryzyko nawrotu. W związku z tym ta informacja jest niezwykle ważna i musi być dostarczona na samym początku leczenia. A nie we wszystkich ośrodkach takie badanie jest możliwe – zaznacza prof. Maria Małgorzata Litwiniuk.
W ostatnim czasie wiele się zmieniło w diagnostyce raka trzonu macicy.
– Od 10 lat są znane cztery typy genetyczne raka trzonu. Każdy charakteryzuje się inną biologią, innym typem klinicznym, wskazaniami do leczenia, rokowaniami. Badanie genetyczne można wykonać już na poziomie biopsji endometrium. Pozwala to zastosować dopasowane leczenie. Drugi moment, kiedy się te badania wykonuje, to operacja, bo wtedy decydujemy o leczeniu uzupełniającym. Mamy tu dużo możliwości – podkreśla dr Anna Dańska-Bidzińska.
Kobiety kobietom
Onkolożki i ginekolożki podkreślają, że jako kobiety lepiej rozumieją swoje pacjentki, bo patrzą na nie także jak na kobiety, a o babskich sprawach łatwiej porozmawiać z kobietą, nie ma elementu skrępowania.
– Sądzimy, że jako kobiety, matki, żony i doświadczone onkolożki będziemy umieć wspólnie wytyczyć kierunki takiego prowadzenia naszych chorych, które pozwolą połączyć najnowsze osiągnięcia nauki ze zrozumieniem specyfiki choroby onkologicznej i specyfiki roli społecznej kobiety – przekonuje dr Anna Dańska-Bidzińska.
Dziennikarka działu Zdrowie. Ta tematyka wciągnęła mnie bez reszty już kilka lat temu. Doświadczenie przez 10 lat zdobywałam w Polskiej Agencji Prasowej. Następnie poznawałam system ochrony zdrowia „od środka” pracując w Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia. Kolejnym przystankiem w pracy zawodowej był powrót do dziennikarstwa i portal branżowy Polityka Zdrowotna. Moja praca dziennikarska została doceniona przez Dziennikarza Medycznego Roku 2019 w kategorii Internet (przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia) oraz w 2020 r. II miejscem w tej kategorii.