– Najczęstsze poparzenia to te słoneczne i zwykle dochodzi do nich w pierwszych dniach urlopu – podkreśla ratownik medyczny Kamil Kaziak. Jak mówi, "chcemy od razu się opalić i myślimy, że godzinka na słońcu bez kremu z filtrem nam nie zaszkodzi".
Niestety ta godzinka może skończyć się dość dotkliwie dla naszej skóry, gdy dojdzie do poparzenia słońcem. Skóra jest rozgrzana, zaczerwieniona, piecze, a wręcz boli.
Gdy już dojdzie do poparzenia słońcem ,naturalnie próbujemy schłodzić skórę najczęściej chłodną wodą. I to – jak mówi ratownik medyczny – jest dobre i prawidłowe działanie.
– A potem wjeżdża kefir, śmietana, środki zawierające panthenol – opowiada ratownik i radzi tego nie robić.
Jak wyjaśnia, zimny kefir czy śmietana schłodzi skórę, ale tylko przez kilkanaście sekund, a może być źródłem zakażenia podrażnionej skóry, bo zawiera bakterie. Z kolei środki zawierające panthenol nie absorbują ciepła z rany.
W takim przypadku, według eksperta, najlepszy na poparzenia słoneczne będzie hydrożel.
– Należy schłodzić poparzony naskórek wodą, potem obficie spryskać hydrożelem i przykryć przezroczystą folią spożywczą – instruuje ratownik medyczny i przekonuje, że następnego dnia rano naskórek będzie zregenerowany. Oczywiście nie na tyle, aby znów wystawić go na ostre słońce.
Hydrożel powinien znaleźć się więc w apteczce wakacyjnej. Warto go mieć też w apteczce domowej.
Kaziak podkreśla, że latem częściej też dochodzi do różnego rodzaju poparzeń skóry, np. wrzątkiem czy rozgrzaną patelnią, żelazkiem. W takim przypadku bardzo ważna jest skuteczna pierwsza pomoc w pierwszych chwilach po oparzeniu, bo od tego zależy, jak duże i długotrwałe będą skutki takiego wypadku. Chodzi o blizny, które mogą pozostać po oparzeniu.
– Każdy z nas miał jakieś oparzenie. Drobne od dotknięcia płyty lub żelazka czy
po wylaniu gorącego płynu na siebie – mówi ratownik medyczny.
Kaziak radzi też zacząć od dobrego przygotowania się już przed potencjalną sytuacją, w której łatwiej o oparzenie, np. przed poparzeniem ogniem z ogniska. Dochodzi wówczas najczęściej do poparzenia II stopnia. – Gdy wybieramy się na ognisko, wybierajmy ubrania z tkanin naturalnych, a nie sztucznych, bo w przypadku poparzenia taka syntetyczna tkanina mogłaby wtopić się w skórę – wskazuje ratownik medyczny.
Jeżeli dojdzie do takiego poparzenia, to bardzo ważne jest, aby udzielając pomocy założyć rękawiczki ochronne, aby nie zakazić rany. Jeżeli do rany przylgnęła mokra tkanina, to lepiej rozciąć rękaw czy nogawkę niż go podwijać, bo to może dodatkowo podrażnić ranę.
Odsłoniętą ranę najlepiej schłodzić wodą. Nie należy jej jednak lać wprost na poparzone miejsce, ale wyżej, aby spływała delikatnie po ranie. Następnie na oparzone miejsce należy zastosować opatrunek hydrożelowy. Potem ranę należy popryskać hydrożelem w półpłynnej postaci, aby dotarł do wszelkich zakamarków i owinąć folią spożywczą.
Jeżeli doszło do poparzenia dłoni, ręki, to warto zdjąć też jak najszybciej biżuterię, bo gdy ręka spuchnie, może to być znacznie trudniejsze.
Ekspert ostrzega, żeby nie lekceważyć oparzeń, szczególnie tych, o większych rozmiarach lub u dzieci. Poparzenia II stopnia o większej powierzchni, tak jak oparzenia twarzy, szyi czy okolic krocza wymagają leczenia w szpitalu.
Małgorzata Chmielak, "Farmaceuta Do Rany Przyłóż", mgr farmacji z OIA w Warszawie, przekonuje, że w razie oparzenia I lub II stopnia pacjent może uzyskać też fachową pomoc od farmaceuty w aptece.
Wyjaśnia, że poparzenie I stopnia to tylko zaczerwienienie i obrzęk, zaś oparzenia II stopnia dzielą się na te z odwarstwieniem naskórka, gdy powstaje pęcherz oraz typ B, gdy dochodzi do naruszenia ciągłości skóry i wówczas łatwiej o zakażenie rany. Kolejne stopnie oparzeń to III - obejmujący mięśnie oraz IV - gdy oparzenie dochodzi do kości.
W aptece w przypadku poparzenia I stopnia szybko kupić można hydrożel. Dodaje, że pacjentowi z poparzeniem trzeba podać też dużą ilość elektrolitów. Gdy dojdzie do oparzenia głębszej warstwy skóry, ważne jest też wprowadzenia żywienia medycznego, diety wysokobiałkowej, która pomoże w "ładnym" zagojeniu rany.
W przypadku poparzenia II stopnia, gdy pojawi się na skórze pęcherz, wiele osób zastanawia się, czy go przebijać, czy nie?
– Gdy jest nieduży, możemy go nie przebijać, bo sam pęknie. Gdy jest duży, to jest ryzyko, że ciężar płynu surowiczego spowoduje ucisk, a to niedotlenienie, i powstaje prawdopodobieństwo, iż dojdzie do niedotlenienia i w tym miejscu będzie blizna – wyjaśnia farmaceutka.
Radzi też, aby w przypadku poparzenia II stopnia, gdy dojdzie do przerwania ciągłości skóry, nie stosować wody utlenionej czy maści z antybiotykiem. Jak mówi, w aptece bez recepty dostępne są specjalistyczne opatrunki.
Okazją do rozmowy z ekspertami o poparzeniach i oparzeniach była konferencją o kampanii "Blizna niejedno ma imię".
Agnieszka Golda, kosmetolog, linergistka medyczna, pomysłodawczyni kampanii, w ramach której pacjenci z bliznami poparzeniowymi mogą nieodpłatnie w wybranych gabinetach kosmetycznych przejść zabiegi, które poprawiają wygląd i komfort życia, bo uelastyczniają bliznę, która robi się też mniej widoczna, podkreśla, że za taką blizną często kryją się też trudne wspomnienia i traumy.
Czasem to pacjenci onkologiczni z uszkodzeniami skóry po radioterapii, a czasem ofiary przemocy ze strony oprawców.
Dlatego często oprócz zabiegu takiej osobie potrzebna jest też pomoc psychologa. Zabiegi poprawiają estetykę, ale także pomagają odzyskać ograniczoną mobilność.
Adriana Sobol, psychoonkolog, psychoterapeuta, która pracuje z pacjentami onkologicznymi podkreśla, że dla niektórych blizna po radioterapii to oznaka siły (po wygranej walce z chorobą), ale jednocześnie ogromny dyskomfort. To znamię fizyczne, ale także emocjonalne. Taki pacjent ma często ograniczoną pełną ruchomość, ale też obniżone poczucie własnej wartości, przez co zamyka się w domu, oddala od ludzi.
Z zabiegów w ramach kampanii korzysta Ania, która w wieku 9 lat przeżyła pożar domu.
– Paliłam się. Tata gasił mnie poduszką. Poparzenia 2. i 3. stopnia zajęły 30 proc. mojego ciała. W szpitalu zostałam przez trzy miesiące. Przeszczepiono mi skórę z uda na ręce. Twarz zagoiła się sama, ale utworzył się na niej bliznowiec. Rekonwalescencja była trudna: kąpałam się w odkażającym płynie, nosiłam ubranie uciskowe od stóp do głów i rękawiczki. Byłam unieruchomiona, aby przeszczep się przyjął. Najgorszy był powrót po wakacjach do szkoły. Stygmatyzujące, czerwone rany ściągały ciekawskie spojrzenia i wywoływały komentarze dzieci. Poczucie, że jestem gorsza i zdyskwalifikowana w oczach otoczenia, towarzyszyło mi przez wiele kolejnych lat – opowiada Anna Omiejlaniuk, pacjentka z blizną po oparzeniu.
Jak mówi, przed zabiegami jej twarz to były ciągnące blizny i "twardy" uśmiech. Widzi już efekty zabiegów, a to m.in. spowodowało, że nie ma już problemu z wyjściem do ludzi.
W ramach kampanii wybrane i przeszkolone gabinety wykonują już nieodpłatne dla pacjentów zabiegi na blizny, a we wrześniu ruszy szkolenie w kolejnych. Fundacja "Po Oparzeniu", współorganizator kampanii zbiera zaś zgłoszenia od pacjentów potrzebujących takiej pomocy.