"Jak wysiadał z auta, to nie widział córki?". "Mam dziecko i nie zdarzyło mi się o nim nigdy zapomnieć". "Dlaczego tak żałujecie tego ojca?" – oto niektóre z internetowych komentarzy po tragedii w Rybniku. Ojciec, który zapomniał o swoim dziecku i zostawił je w rozgrzanym samochodzie, jest obiektem werbalnego linczu. Wiele osób nie potrafi wyobrazić sobie, a tym bardziej zrozumieć, jak mógł zapomnieć o własnej córce. Otóż można, uświadommy to sobie. Tylko to może zapobiec kolejnej tragedii.
To, co przeżywa dziś rodzina zmarłej Oliwki jest tragedią, której rozmiarów nikt poza nimi nie jest w stanie pojąć. Tragiczny wypadek zakończył życie nie tylko dziecka, ale i w pewnym sensie również jego rodziców, którzy prawdopodobnie nigdy nie odzyskają psychicznej równowagi. Tym bardziej, że poza tragiczną śmiercią córki zmagają się z linczem otoczenia, które bezlitośnie rozprawia się z ojcem dziecka.
Sytuacja przerosła także Polaków. Mało kto jest w stanie zadać dziś pytanie o prawdziwą przyczynę tragedii. Najłatwiej jest powiedzieć, że jesteśmy "wstrząśnięci" faktem, iż rodzic mógł zapomnieć o swoim dziecku. Niektórym z łatwością przychodzi również stwierdzenie, że matka nigdy by tego nie zrobiła i że mogło się to przytrafić co najwyżej ojcu. Większość rodziców powtarza dziś przede wszystkim, że w żadnym wypadku nie zapomnieliby o swoim dziecku. Czyżby?
To ma prawo się zdarzyć
Gdy zadzwoniłem do psycholog Doroty Zawadzkiej z prośbą o komentarz, przyznała, że do tej pory nie może mówić o tej sprawie bez emocji. Jak mówi, ona również zadała sobie pytanie, "jak można zapomnieć o dziecku?". Dlatego właśnie z jednej strony rozumie ludzi, którzy zareagowali w podobny sposób. Z drugiej jednak strony stara się spojrzeć na sprawę szerzej.
– Pamiętajmy o tym, że było bardzo rano. Dziecko pewnie zasnęło w samochodzie, nie rozmawiało, nie odzywało się. Mężczyzna pewnie myślał o swoich obowiązkach, tym co ma za chwilę robić w pracy, przyjechał pod pracę, zaparkował tam gdzie zwykle i poszedł – zauważa Zawadzka. – Wielu ludziom wydaje się nieprawdopodobne, że to się zdarzyło. Ale to miało prawo się zdarzyć... – mówi Zawadzka, psycholog rozwojowy.
O tym, co mogło zaprzątać głowę ojca Oliwki, piszą internauci. Jeden z komentatorów, podpisujący się jako "Wieloletni energetyk" zwrócił uwagę na miejsce pracy, w którym doszło do tragedii. – Nie wyklinajcie człowieka, bo nie znacie realiów. Znam go z jak najlepszej strony. Przyczyna jego nieuwagi to efekt mobbingu jaki panuje w Elektrowni Rybnik pod rządami Francuzów. Ludzie wariują, bo takie tam panują chore warunki pracy. Zresztą nie tylko Francuzi. Prym w terrorze wiodą oczywiście kierownicy - Polacy - którzy za pogłaskanie po główce czy pochwałę, nie mówiąc o podwyżkach, są w stanie sprzedać matkę – czytamy na jednym z forów.
Czy rzeczywiście tak było? To prawdopodobnie ustali policja. Jednak również inne osoby komentujące zdarzenie na firmowym parkingu potwierdzały, że w firmie ojca Oliwki nie działo się najlepiej.
Zły ojciec?
Dorota Zawadzka nigdy w życiu nie zaryzykowałaby stwierdzenia, że sprawca tragedii jest złym ojcem. – Nie chcę go usprawiedliwiać, ale żyjemy w kołowrocie, który powoduje, że myślimy w określony sposób, według schematów, godzina po godzinie – słyszę od blogerki naTemat. Ta sytuacja jest wyjątkowo bulwersująca, bo zginęło dziecko. Gdyby przypomniał sobie po pół godziny i nic by się nie stało, ludzie by powiedzieli co najwyżej "stary, gdzie ty miałeś głowę".
Moja rozmówczyni zwraca uwagę, że ojciec Oliwki nie ma dziś nic na swoje usprawiedliwienie, bo jakby nie patrzeć, tragedia do której doszło jest jego winą. – Ten człowiek będzie musiał z tym żyć. Ja sama bardzo to przeżyłam jako człowiek i jako matka. Ale jestem w stanie pojąć, że ktoś może zapomnieć o swoim dziecku. Facet zapomniał co miał zrobić, już myślami robił coś następnego – słyszę.
Do powstrzymania się od rzucania kamieniami w ojca zmarłego dziecko apeluje także bloger i właściciel sklepu Koszulkowo Michał Górecki. W swoim wpisie "Ja też zapomniałem o dziecku" pisze o tym, że też codziennie rano wozi dzieci do przedszkoli. Ma ustaloną trasę i kolejność, do której wdarła się rutyna.
Wyciągnij wnioski, nie oceniaj
Ojca Oliwki nie można porównywać choćby do przypadku, z którym mieliśmy do czynienia zaledwie dzień później, w Gdyni. Tam rodzice świadomie zostawili dwoje dzieci w samochodzie na sklepowym parkingu i poszli na zakupy. Tym razem nie doszło do tragedii, bo przechodnie zareagowali w porę i wezwali policję. Ta zaś wybiła szybę w samochodzie i wydostała chłopców. W tym przypadku ojciec próbował tłumaczyć, że nie było go zaledwie przez kwadrans. Wstępne ustalenia policji świadczą jednak, że było inaczej.
– On to zrobił z premedytacją. wiedział, że zostawił dzieci same w samochodzie. Rozumiem, że taką postawę można krytykować w internecie. Ale to zupełnie inna sytuacja niż ta z Rybnika – mówi Zawadzka.
Czy zatem wystarczy powiedzieć "ja nigdy nie zapomniałbym o własnym dziecku", aby zdystansować się od tragedii? W ogóle nie powinniśmy się od niej dystansować, tylko wyciągnąć wnioski, tak aby zapobiec podobnym zdarzeniom. Dramat z Rybnika pokazuje, do czego może prowadzić rutyna i wszystko to, co rozumiemy jako "dzisiejsze czasy". Jeśli mają one tak wyglądać, to czasami naprawdę powinniśmy się zatrzymać.
To takie kanalie są przyczyna, że ludzie zapominają o najważniejszych sprawach, nawet rodzinnych. On po prostu wysiadł ze samochodu. Dziecko pewnie spało, a on już wysiadając z samochodu był myślami w robocie. Leciał do niej jak ogłupiały żeby spełnić wszystko, czego chce szef. Powiecie, że piszę głupoty, ale to prawda. Uwierzcie mi, bo sam siedzę w tym EDF-owskim szambie, ale nie mam gdzie uciec, bo pracy jak nie było, tak nie ma innej. CZYTAJ WIĘCEJ
Ludzie zapominają o swoich ślubach... Słyszałam historię, że mężczyzna poszedł po dziecko do przedszkola i odebrał nie swoje. Ludziom zdarza się zostawić dzieci w sklepowej bawialni i dopiero w domu zorientować się, że zapomnieli dziecka z supermarketu. Jeszcze inni zostawili dziecko w wózku sklepowym. Rodzice wzięli siatki do samochodu i pojechali, a dziecko zostało.
Michał Górecki
michal-gorecki.pl
Czasem jednak zdarzy nam się wstać za późno, lub poranne procesy się wydłużają i wszystko burzy się – muszę odwieźć Franka w pierwszej kolejności, inaczej spóźni się na śniadanie, które ma do określonej godziny. A potem zamiast jechać – jak codziennie – do domu, muszę pojechać do żłobka Lili, by ją zawieźć.
I tak, zdarzyło mi się, że po prostu o tym zapomniałem. Siedziała z tyłu, cichutko, w foteliku umieszczonym tyłem. Ja mocno się zamyśliłem, pojechałem na pamięć i skręciłem do domu, zamiast pojechać dalej. Po prostu. Ocknąłem się po chwili i skręciłem w odpowiednią ulicę, ale sam fakt, że po prostu zapomniałem o tym, że z tyłu siedzi dziecko po prostu nastąpił. I tak, wiem z rozmów z innymi rodzicami, że JEST to możliwe. CZYTAJ WIĘCEJ