Mafia sióstr zakonnych, księży i lekarzy przez dekady kradła i sprzedawała dzieci. Takie doświadczenie stało się udziałem dziesiątek tysięcy hiszpańskich rodzin. Pisarka Clara Sanchez napisała na podstawie tych dramatycznych wydarzeń książkę "Skradziona". - Skazana zakonnica Maria Gomez to tylko czubek góry lodowej - mówi w rozmowie z naTemat.
Za czasów dyktatury gen. Franco zabieranie dzieci rodzicom było elementem polityki reżimu, który mógł w tym zakresie liczyć na wsparcie Kościoła. W ten sposób odebrano rodzicom, którzy byli "nieprawomyślni", setki tysięcy dzieci. Czy to, co działo się od lat 70., to kontynuacja tego procederu?
Być może proceder zabierania dzieci matkom, wmawiania im, że urodziły się martwe i sprzedawania ich innym rodzinom był kontynuacją czy rozszerzeniem tego, co działo się w epoce generała Franco. Dla mnie jednak najciekawsze było to, co działo się od połowy lat 70. i później. W ten sposób na zawsze zmieniono życia dziesiątek tysięcy rodzin. Te "skradzione dzieci" mają dzisiaj po 30 lat.
Doszło do wielu procesów, ale jedną z niewielu skazanych jest zakonnica siostra Maria Gomez. Jak wygląda sytuacja w tej chwili?
Postępowanie w tej sprawie jest w toku. Siostra Maria była pierwszą osobą oskarżoną w tej sprawie. Pamiętajmy jednak, że ze strony władz nie położono szczególnego nacisku na to, żeby rozwikłać tę sprawę.
Jak zareagowało społeczeństwo hiszpańskie, kiedy proceder wyszedł na jaw?
Najbardziej oburzeni są sami poszkodowani w tej sprawie, istnieją stowarzyszenia tych ludzi, którzy zostali odebrani rodzicom i sprzedani. Opinia publiczna stopniowo nabierała świadomości - kiedy sprawa wyszła na jaw, nikt nie mógł w to uwierzyć. Początkowo było to tak zaskakujące, że aż niewiarygodne, ale stopniowo zdawano sobie sprawę, że coś takiego naprawdę się wydarzyło. Każdy z tych przypadków musi być rozpatrywany oddzielnie, bo często trudno jest udowodnić, że dziecko zostało zabrane od rodziców, a nie oddane dobrowolnie.
Laura, Veronica i ich matka Betty, bohaterki książki, to bardzo realistyczne postacie. Czy zbierając materiały do książki poznała Pani takie osoby, "skradzione dzieci"?
Poznałam wiele takich osób. Niektóre z nich są mi bliskie. Mam przyjaciółkę, która została skradziona. Ale nawet gdyby tak nie było, to jako kobieta, jako matka, córka, siostra jestem w stanie wejść w skórę tych ludzi i poczuć, jak to jest. Jestem w stanie wyobrazić sobie bezsilność i poczucie osamotnienia, kiedy nikt ci nie wierzy, jak to mam miejsce w przypadku Betty, która jest przekonana, że jej córka żyje.
[photo p
osition="inside"]247465[/photo Matka zawsze wie?
Betty miała silne przeświadczenie, że Laura, jej córka, wcale nie zmarła przy porodzie, tylko w tajemniczy sposób zniknęła. W prawdziwym życiu spotkałam się z kobietami, który czuły takie samo silne przekonanie, że ich rzekomo zmarłe dzieci żyją i musiały w tej sprawie pójść do psychiatry czy psychologa, ponieważ ich otoczenie wmawiało im, że to obsesje i urojenia. Nikt im nie wierzył.
Czy ta sprawa, podobna do tego, co wydarzyło się w Irlandii, wpłynęła na stosunek do Kościoła w Hiszpanii?
Nie mam bliskich kontaktów z osobami praktykującymi, podejrzewam, że potraktowały to jako odosobniony przypadek. Jednak z całą pewnością siostra Maria stanowiła czubek góry lodowej. Ona stała na szczycie, ale w cały proceder było zaangażowanych o wiele więcej osób - głównie zakonnic i księży, ale także lekarzy.
Każda rodzina ma swoje tajemnice. Wyciąganie rodzinnych sekretów to dobry materiał literacki?
Rodzina to emocjonalna bomba.To przekłada się na literackie inspiracje. Tego, kim jesteśmy jako dorośli ludzie, nauczyliśmy się jako dzieci wzrastając w rodzinie. Interesuje mnie, jak ludzie zachowują się poza rodziną, poza tymi sinymi, plemiennymi więzami. Czasami stają się zupełnie innymi osobami.
Co Pani dała jej rodzina?
Moja rodzina, absolutnie melodramatyczna, żyjąca dzięki emocjom - często przerysowanym - uczyniła ze mnie pisarkę. Myślę, że ta przesada, pasja, jaką okazywała moja rodzina sprawiły, że poczułam potrzebę wydobycia z siebie tych emocji. I zrobiłam to pisząc.