
– Chcecie być bezproduktywni, jak pedały? – taką czułością zakończyła się ostatnia rodzinna impreza jednych z moich rozmówców. Jego rodzice i rodzeństwo nie potrafią zrozumieć, z jakiego powodu trzydziestolatkowie z własnym mieszkaniem i niezłymi posadami nie zdecydowali się jeszcze na dziecko.
Albo leczenie w klinice in vitro. Mama od czasu, kiedy dowiedziała się, że państwo dopłaca do zabiegów, bombarduje nas nowymi materiałami reklamowymi klinik chyba co tydzień. Sądzi, że nasze decyzja, by nie przysporzyć jej kolejnych wnuków, to musi być tylko i wyłącznie wstyd przez przyznaniem, iż zmagamy się z bezpłodnością.
– Moi rodzice po prostu od czasu do czasu coś rzucą, typu "wiesz zegar tyka, już najwyższy czas". Rodzina Krystiana natomiast zaczyna szaleć – mówi wprost moja rozmówczyni.
Ostatnio nie zniosłam już tego suszenia głowy przez teściów i pokrętnych tłumaczeń Krystka i jak się tłumaczył, zapytałam wprost: "co Ty im pieprzysz, przecież nie chcemy dzieci?". Teściowa w płacz, szwagierka w płacz, teść wyszedł obrażony, a szwagier zrobił mi karczemną awanturę...
"Bezproduktywnych" naciskają jednak nie tylko rodziny. Na presję otoczenia, by mieć dziecko wskazują także inni moi rozmówcy. Maja i Karol z Sopotu są małżeństwem od siedmiu lat. Pobrali się dość wcześnie, bo już na drugim roku studiów. W przeciwieństwie do wielu małżeństw zawieranych przez bardzo młodych Polaków, ich przetrwało już niezłą próbę czasu. Tym trudniej ich znajomym zrozumieć, dlaczego w tym obrazku brakuje dziecka.
Gdy się pobieraliśmy, wszyscy przyjaciele pukali się w czoło i przekonywali, że oto zniszczyliśmy sobie młodość. Ubolewali, jak to uwiązaliśmy się w najlepszych latach. Od kilku lat tymczasem front się diametralnie zmienił i słyszymy, jak to czas nam ucieka i z najlepszych lat nie korzystamy w pełni.
Do śmiechu nie było mu jednak wiosną, gdy zatwardziała bezdzietność okazała się być problemem w... pracy. Pracodawca Karola uznał, że w gronie samych przykładnych ojców – pomimo najlepszych wyników – nie będzie zasługiwał na stanowisko szefa zespołu.
Osoby decydujące się na świadome życie bez dzieci są wciąż w polskim społeczeństwie poddawane bardzo krytycznej analizie, które czasami kończy się wręcz na odrzuceniu. Wiele środowisk nie potrafi zrozumieć, że ktoś może chcieć żyć bez tak wielkich zobowiązań
W ocenie Barbary Stawarz, nawet teoretycznie otwarte i liberalne społeczności reagują wciąż w ten sposób, bo większość z nas nie potrafi wyrwać się spod dyrektywy biologicznej, która nakazuje walczyć o przetrwanie gatunku. - Ta presja wspomagana jest też stereotypem, że osoby w wieku "produktywnym" muszą mieć dzieci. A przynajmniej muszą tego chcieć - tłumaczy.