W Polsce, jak krzyż się pojawia – wiadomo, że będzie dym. Jak krzyż znika – od siwych kłębów można się udusić. Kiedy w sfinansowanym przez MSZ filmie promującym Polskę za granicą zniknął z Giewontu, prawica natychmiast ogłosiła, że minister Schetyna ruszył na krucjatę „nie tyle relatywizmu historycznego, co po prostu ideologii antychrześcijańskiej”.
Słabo szefowi MSZ idzie ta krucjata, bo w filmie o fabule zbudowanej na wyobrażeniach małego brytyjskiego chłopca, który opowiada kolegom o wizycie w Polsce – krzyż się jednak pojawia. Na samym końcu, gdy bohater pokazuje zdjęcia na tablecie.
Krzyż w polskiej debacie powraca wciąż jak bumerang – wcale nie jako symbol religijny, nad Wisłą mocno wpisany w jedynie słuszną, prawicową wersję patriotyzmu, ale jako symbol czegoś zgoła innego. Politycznej walki. I coraz mocniej spolaryzowanego konfliktu, niegdyś osadzonego na osi Polska solidarna-Polska liberalna, dziś widocznego w zajadłych ideologicznych (bo nie merytorycznych) sporach dobrze okopanych na swoich pozycjach prawicy i lewicy. To dziś najmocniejsza identyfikacja.
Nie zgadzasz się? Won.
Albo jesteś z nami, albo przeciw nam. Albo podzielasz naszą, prawomyślną wersję patriotyzmu – albo won. Ty antypolaku, przebrzydły lewaku, liberalny ateuszu. Won, bo tu jest nasza Polska. Z krzyżem. Z krzyżami. Bez tęczy. Z klauzulą sumienia. Tu nie ma miejsca na inne opinie, bo pluralizm buduje chaos.
Dziś to właśnie przynależność ideologiczna najmocniej polaryzuje społeczeństwo. Nie tylko polskie. – Polityczne identyfikacje nie wynikają z różnic poglądów na temat podatków – tu chodzi o plemiona – uważają autorzy raportu "Fear and Loathing Across Party Lines: New Evidence on Group Polarization", opublikowanego przez badaczy z uniwersytetu Stanford. I podają przykłady: fakt, że między Amerykanami, którzy uważali, że film Steve'a McQuinna „12 Years a Slave” powinien dostać Oscara, a tymi, którzy byli temu przeciwni, była różnica 38 punktów procentowych, pokazuje, jak bardzo w ostatnich dekadach spolaryzowały się ideologiczne tożsamości. Demokraci uważali, że dzieło McQuinna powinno Oscara dostać, Republikanie – że nie. Polskie „Pokłosie”? Brzmi znajomo.
W Polsce dzieje się dokładnie to samo, a siła histerycznych reakcji na film, operujący językiem będącym licentia poetica autora, jest tego dowodem.
Reżyser Paweł Borowski usiłuje tonować nastroje i tak tłumaczy karygodny brak krzyża na Giewoncie:
Artysta tłumaczy też, że zamysł był taki, że wizja dziecka – bezbożnika – miała odbiegać od rzeczywistości. Dziwne, że nikt nie oburzył się na smoka w garniturze – wszak od legendy wizja ta odbiega w sposób znaczący.
Śmiech przez łzy Prawicowi publicyści piszą prześmiewczo –acz, jak zaznaczają, jest to śmiech przez łzy – że pewnie lepiej na tym Giewoncie tęczę zainstalować albo posadzić palmę, skoro już twórcom udało się tak zręcznie krzyż z góry "wygumkować".
Właściwie nic nowego w tym sporze nie ma – wszystkie te argumenty znamy już z dyskusji o krzyżach w szkołach, w Sejmie i pod Pałacem Prezydenckim. Krzyż ma być. Jeśli ktoś będzie miał zdanie przeciwne – takie na przykład, że szkoła to jednak nie najlepsze miejsce na krzyż – zaraz mu się oberwie, że wykrzywia polską historię, bluźni przeciw chrześcijańskiej tradycji i najlepiej, żeby wyjechał z kraju, jak mu się nie podoba.
To samo zabarwienie pojawia się w komentarzach – zarówno publicystów, jak i czytelników oraz internautów – kiedy ktoś, nie daj Boże, ośmieli się mówić o Polsce w tonie innym niż ten używany w narracji bożoojczyźnianej. Jak Czesław Mozil, który nagrał utwór „Nienawidzę cię Polsko”. Jak on śmiał? Mało kto zadał sobie trud, żeby posłuchać, o czym jest piosenka, wystarczył tytuł, by hordy żądnych lewackiej krwi patriotów ruszyły do boju i odsądziły Mozila od czci i – cóż – wiary.
Polski patriotyzm, wersja histeryczna – Antysemityzm, płytki katolicyzm i histeryczny patriotyzm. Z tego składa się polskość obśmiewana przeze mnie w „Obywatelu”. W naszej skłonności do martyrologii, najważniejsze jest to, żeby dać się pobić – ośmielił się powiedzieć w wywiadzie dla „Newsweeka” Jerzy Stuhr. Nieważne, że w obszernej rozmowie wyjaśnia, o co mu chodzi i dlaczego wyraża takie poglądy, kto ma czas czytać cały wywiad? Won z Polski, antypolaku, jak ci się nie podoba! Tak piszą polscy patrioci na forach internetowych prawicowych mediów.
Wcześniej naczelnym antypolakiem został ochrzczony jego syn, Maciej Stuhr. Bo zagrał w „Pokłosiu”. W ocenie prawej strony stawia go to w rankingu nienawiści niemal w tej samej uprzywilejowanej pozycji, co Jana Grossa. Jak widać, rację miał Gombrowicz pisząc, że temat ojczyzny to w Polsce temat „prawie niedozwolony”. Chyba, że wtłoczony w narrację „Bóg-honor-ojczyzna”. Wtedy można mówić i pisać. Jakakolwiek krytyka, zwłaszcza konstruktywna, jest zakazana.
Raport "Fear and Loathing Across Party Lines: New Evidence on Group Polarization"
Wzrost znaczenia przynależności politycznej można zaobserwować w ankietach na temat małżeństwa. W latach 60. 5 proc. Republikanów i 4 proc. Demokratów deklarowało, że nie czuliby się zadowoleni, gdyby ich syn czy córka poślubili kogoś spoza ich partii. W 2010 roku te liczby osiągnęły odpowiednio 49 proc. i 33 proc.Czytaj więcej
Paweł Borowski, reżyser filmu
Ten film budują obrazy, które wyobraża sobie młody chłopak, słuchając opowieści kolegi. Kiedy słyszy o śpiącym kamiennym wielkoludzie, trudno żeby wyobraził go sobie z krzyżem na nosie. (...) Takich nieścisłości jest znacznie więcej, jak choćby ta, że stadion został wyciągnięty z morza. Przecież - o ile mi wiadomo - powstał on w trochę inny sposób. Albo smok noszący garnitur - przecież smoki nie istnieją, a już na pewno nie noszą garniturów.Czytaj więcej