
Jeszcze w październiku, gdy rozmawiano o spadających cenach ropy, jako powód takiej sytuacji podawano konflikt na Ukrainie. Niskie ceny miały dyscyplinować prezydenta Rosji, choć oficjalnie nikt tego nie przyznał. Takie wyjaśnienie było jednak logiczne i sensowne.
Do tego dochodził wątek Iranu. Stany mogły liczyć na to, że niskie ceny surowca zmuszą irańskich przywódców do dalszych negocjacji nad programem nuklearnym tego kraju, który USA próbują zatrzymać. Iran, jako członek OPEC i jeden z dziesięciu największych producentów ropy na świecie, również bowiem traci na pikujących cenach.
Wszystko zaczęło się w poniedziałek 3 listopada. To tego dnia firma Saudi Aramco, największa saudyjska państwowa spółka surowcowa, po prostu ścięła ceny dla odbiorców ropy w USA. W efekcie już we wtorek 4 listopada niektóre rodzaje tego surowca spadły poniżej 80 dolarów, nawet do 75 dol. za baryłkę, ustanawiając kolejny rekord „taniości” od 4 lat.
Tylko w jaki sposób taki ruch miałby pomóc Arabii Saudyjskiej? Kraj ten, podobnie jak cały OPEC, tracił ostatnio na znaczeniu na światowym rynku ropy. Powodem słabnących wpływów Saudyjczyków są łupki w USA. Amerykanie wydobywają coraz więcej ropy i gazu na własną rękę, a tym samym przestają potrzebować importu – i widać to w statystykach.
Ile Arabia Saudyjska sprzedaje ropy do USA?
W 2013 roku import ropy spadł w stosunku do 2008 roku o 2 miliony baryłek dziennie i wyniósł 7,7 miliona bpd (barrels per day – baryłki na dzień). Z tego aż 45 proc. pochodziło z krajów OPEC, wśród których Arabia Saudyjska jest największym importerem do USA – odpowiada za 17 proc. całego importu, czyli o 1 punkt procentowy mniej niż w 2012. Stany Zjednoczone to dla Saudyjczyków jeden z najważniejszych kierunków sprzedaży, ale od 2003 roku ta sprzedaż spadła o 23 proc..
Amerykańskie łupki wycięły już z krajów importujących do USA ropę m.in. Nigerię. A spadający import w Stanach to nie jedyny problem Arabii Saudyjskiej i OPEC – ogólnie bowiem maleje zapotrzebowanie rynku na surowiec.
Jako grupa producentów nie jesteśmy jedynymi, którzy produkują, są też inni. Naszą rolą jest jednak balansować rynek zasobami, i od zawsze to robiliśmy.
Głosowi saudyjskiego ministra wtórowała część ekspertów. – Z naszego punktu widzenia królestwo po prostu robi to, co zawsze: dostarcza surowiec na rynek po rynkowych cenach. Nie należy interpretować miesięcznych zmian w cenach w kategoriach wojny cenowej czy walki na udziały w rynku – oświadczyła 4 listopada JBC Energy, cytowana przez „Financial Times” wiedeńska firma konsultingowa zajmująca się rynkiem ropy.
To rynki ustalają ceny ropy, nie Arabia Saudyjska. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by razem z innymi producentami zapewnić stabilność cen. Mówienie o tym jako wojnie cenowej to nieporozumienie, nie ma żadnego umocowania w rzeczywistości.
W raporcie „Gwałtowny wzrost USA jako globalnego supermocarstwa energetycznego” Citibank wskazuje bowiem, że Arabia Saudyjska nawet nie ma szansy wygrać tego starcia. Gdyby chciała naprawdę znacznie wyhamować ekspansję amerykańskich łupków, musiałaby doprowadzić do obniżenia cen do poziomu ok. 50 dolarów za baryłkę.