"Serial" to prawdziwa historia kryminalna. Co tydzień w sieci pojawia się jeden nowy odcinek. Nagrywany jest przez dziennikarzy niedługo przed emisją, więc nawet oni nie wiedzą, jak podcast się skończy. Historia zaczęła się tak: w 1999 roku zaginęła Hae Min Lee. Jej ciało znaleziono po kilku tygodniach w miejskim parku Leakin. Na dożywocie skazano jej byłego chłopaka. Adnan Syed do dziś utrzymuje, że jest niewinny.
Amerykański podcast stworzyła dziennikarka radiowa Sarah Koenig. Przygotowując się do realizacji "Serialu" śledziła tą sprawę kryminalną przez rok. Weryfikowała oficjalną wersję śledztwa: słuchała nagrań przesłuchań, oglądała materiał dowodowy, sprawdzała bilingi telefoniczne. O wszystkim rozmawiała przez telefon z siedzącym w więzieniu Syedem, który na nowe informacje mógł tylko zareagować na żywo.
Sprawa Hae Min Lee nie jest oczywista. Nawet sama Koenig, po wyemitowaniu ośmiu odcinków, ma ciągle wątpliwości czy Syed jest niewinny czy nie. Mówi o tym głośno, zastanawia się czy idzie dobrym tropem. Trochę tak, jakbyśmy byli z nią w newsroomie. Słuchacze podcastu głowią się kto zabił. Ludzie czekają co tydzień, aż w czwartek pojawi się nowy odcinek. Można ich słuchać na stronie serialpodcast.org. Ważne, by zacząć słuchanie od pierwszego odcinka.
Słuchacze dyskutują o tym na Reddit. Magazyn Slate prowadzi nawet podcast o... podcaście "Serial". W dzisiejszych czasach z własnym podcastem trudno się przebić w sieci. A tu praca dziennikarki śledczej stała się kulturalnym fenomenem, co tydzień nowego odcinka słucha 1,2 miliona ludzi. Najbardziej wciągające jest dla nich, że to prawdziwa historia.
– W Stanach ludzie chętnie dyskutują, spotykają się, organizują tematyczne sympozja. W ten sposób łatwiej im nawiązać kontakty między sobą. Amerykańska kultura łączy się z otwartością i z zaufaniem do innych – tym dr Marek Szopski, amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego tłumaczy obsesyjne zainteresowanie Amerykanów "Serialem".
Słuchacze rysują razem w sieci mapy. Zastanawiają się, gdzie w parku mogła wtedy stać budka telefoniczna. Jeden z użytkowników Reddit spisuje cały podcast i przesłał go do więzienia dla Syeda, który "Serialu" słuchać nie może i prawdopodobnie nawet nie wie, jak bardzo jest popularny. Choć istnieje teoria, że jeden z współwięźniów pokazał mu artykuł w "Rolling Stone".
Relacja Amerykanów ze słuchowiskiem to historia jednej z największych mistyfikacji w historii mediów. "Wojna światów" Orsona Wellesa z 1938 roku wywołała w narodzie histerię. Myśleli, że atakują kosmici.
– Ludzie opuszczali domy, pakowali się i uciekali samochodami. Reakcja była jak z filmu "Dzień Niepodległości" – opowiada Szopski. – Radio to było niespluralizowane medium, bardzo ufano wiadomościom. Do tego słuchowisko było wtedy nowością techniczną, żeby to zrozumieć, musielibyśmy sobie wyobrazić, że pojawia się nowe medium i zaczyna informować, że coś strasznego się dzieje, że przykładowo leci asteroida i mamy dwa dni życia.
– Aby historia sensacyjna w takim słuchowisku była wiarygodna, muzyka i efekty specjalne muszą być bardzo, bardzo dobre. Muzyka zawsze buduje napięcie i grozę, podkreśla silniejsze emocje – tłumaczy Michał Szolc producent słuchowisk w Studiu Nagraniowym Sound Tropez.
W przypadku "Serialu" sytuacja jest zupełnie inna. Mamy do czynienia z prawdziwą historią, takim wieloodcinkowym radiowym reportażem. Słyszymy tylko opowiadających o sprawie ludzi i dziennikarkę, nie ma odtworzenia wydarzeń z pomocą aktorów.
Taki typ opowiadania historii bardzo przypomina mi film dokumentalny "Cienka niebieska linia" Errola Morrisa.
Reżyser sadzał przed kamerą policjantów, świadków i skazanego na karę śmierci za zabicie policjanta. Przedstawiali swoją wersję wydarzeń, on z nimi dyskutował. Wystarczyły 103 minuty filmu, by obalił wersję policyjną i w efekcie wyciągnął niewinnego człowieka z celi śmierci.
To jeden z najważniejszych amerykańskich filmów dokumentalnych. Słuchając podcastu "Serial" na razie zupełnie nie wiemy jak się skończy.