Iwona Blecharczyk jest filigranową blondynką, która zrywa ze wszelkimi stereotypami krążącymi wokół kobiety za kierownicą. Rzuciła wszystko, by spełniać marzenia i jeździć ciężarówką. Oprócz tego prowadzi jeszcze fanpage'a i kanał na YouTubie, za pośrednictwem których dzieli się swoimi historiami z fanami z całego świata. Opowiedziała nam m.in o tym, że dwa razy ukradli jej paliwo i przyznała, że oznaczenia na polskich drogach są tragiczne.
Z Austrii i Niemiec, byłam poza domem 2 tygodnie. Obecnie jeżdżę z gabarytami, dopiero z nimi zaczynam. Na razie nie mam problemów, ale podczas pierwszej trasy był stres i przeszłam chrzest bojowy.
Czujesz się lekceważona przez mężczyzn?
Nie, kobieta w tym zawodzie to jest coś egzotycznego i zawsze cieszy się dużym zainteresowanie.
Nigdy nie było sytuacji, w której ktoś nie traktowałby cię poważnie?
Raz była taka sytuacja w Polsce. Przyjechałam z rozładunkiem do Poznania i tam była masakra. Już na samej bramie dostało mi się od kobiety za to, że mam mieszany ładunek i nie wiem co dokładnie w nim się znajduje, a wcale nie musiałam tego wiedzieć. Skierowała mnie do jakiejś hali, gdzie powiedziałam dzień dobry, a nikt nie raczył mi nawet odpowiedzieć. Stałam tam z 10 minut przy okienku i nic, dopiero później ktoś warknął, że tu i tu jest lista numerów i żebym zadzwoniła do kogoś kogo potrzebuję.
Nie dziwię się już, że kierowcy tak bardzo przeklinają na CB radiu, kilka takich rozładunków i ktoś może poczuć się jak śmieć… Jeżdżę teraz po Polsce i nie miałam już takiej sytuacji, ale pewnie dlatego, że mam gabaryty (przewozi ładunek o dużym, niestandardowym rozmiarze – red.), a tu od kierowcy dużo zależy.
Dlaczego zrezygnowałaś z pracy nauczyciela? Przecież miałaś całkiem ciepłą posadkę.
Bardziej czułam się po stronie ucznia niż nauczyciela. Nigdy nie miałam zamiłowania do języka angielskiego. Skończyłam to, bo rodzice powiedzieli, że angielski zawsze mi się przyda. Uczyłam się tyle ile musiałam, nie czułam pasji, moi uczniowie podobnie. Było mi ich szkoda i tak samo mojego czasu.
Trudno było znaleźć pracę?
Bardzo, 4 lata temu nie było jej także dla kierowców mężczyzn. Nie miałam doświadczenia, więc nikt mnie nie chciał. Szukałam kilka miesięcy, w końcu udało mi się znaleźć w Belgii. Tam zaproponowali mi 3 biurowe wakaty, ale ja chciałam jeździć, więc wysłali mnie na miesiąc na przyuczenie z kierowcą i myśleli, że po tym czasie będę chciała wrócić do biura. Mylili się.
Pracę zmieniłam, ponieważ znudziły mi się już te same trasy, a dostałam propozycję jeżdżenia na gabarytach. Wiedziałam, że będzie nudniej, ale to dla mnie wyzwanie, zdobędę nowe doświadczenie. Nowa praca wymaga dużo myślenia i dzięki niej mogę się technicznie rozwinąć.
Zakładając fanpage myślałaś, że osiągniesz taki sukces?
Nie, założyłam go żeby pisać o tym, co przytrafiło mi się na trasie i poznać innych kierowców. Cieszyłam się z tego, że jeżdżę, a siostra nie mogła już tego słuchać. Następnego dnia jednak chciałam go usunąć, ale nie miałam dostępu do internetu, bo akurat miałam wyjazd do Belgii. Dopiero we wtorek zobaczyłam, co tam się dzieje, a było kilka tysięcy fanów. Stwierdziłam, że już może to zostawię (śmiech).
A jak zaczęłaś być “gwiazdą” to posypały inne propozycje?
Tak, od razu. Ale nawet nigdy ich nie sprawdzałam. Nie chciałam zmieniać pracy, teraz to ja mam ich gdzieś. Na moje CV nikt nie raczył mi nawet odpisać, że mnie nie potrzebują.
Twoi znajomi myśleli, że oszalałaś?
Nikt tego nie brał na poważnie, rodzice tak samo. Śmiali się ze mnie, że kto będzie chciał zatrudnić babę za kierownicę. Dawali mi miesiąc albo dwa, a tutaj zeszło kilka miesięcy, założyłam fanpage i zrobiło się o mnie głośno. Wtedy chyba zmienili swój tok myślenia.
Masz dużo fanów poza Polską?
Jak pokazują statystyki to jedynie połowa jest z Polski. Często dostaję wiadomości od kierowców z innych krajów m.in z Australii, Brazylii, Argentyny, dlatego zawsze robię też wpisy po angielsku.
Gdzie teraz jeździsz?
Polska, Niemcy, Austria, ale jeszcze ciężko mi powiedzieć, bo w nowej firmie pracuję dopiero od dwóch miesięcy. Ostatnio jeździłam między Niemcami i Austrią. Woziłam moduły do zbudowania szkoły. Wyobraź sobie, że postawili ją z osobnych drewnianych kontenerów w jeden miesiąc. W kwietniu ma być wykończona.
Jaką miałaś najniebezpieczniejszą sytuacje na drodze?
Najgorsza była podczas mojej pierwszej trasy do Hiszpanii. Byłam jedyną kobietą w firmie i chcieli mi dać coś bezpieczniejszego, ale do Hiszpanii nie, bo tam kradną, mordują, gwałcą itp. Po 3 miesiącach pozwolili, a ja nie wiedziałam, że tam wiatr może być tak mocny, że porwie mi plandekę z naczepy.
Oglądam sobie piękne widoki i słyszę nagle huk. Popatrzyłam w lusterko i zdałam sobie sprawę, że wszystko poleciało. Na szczęście zatrzymała się ciężarówka i pomogli mi dwaj Francuzi. Jedna ciężarówka nie zdążyła wyhamować i przejechała po plandece, osobówki schowały się na inny pas. Do tej pory myślę, że to jest cud, że nie było karambolu. Zawsze już sprawdzam stan plandeki na dachu…
To prawda, że ktoś kiedyś pomylił cię z prostytutką?
Tak… To było we Francji obok Marsylii. Był straszny upał, miałam na sobie krótkie spodenki i koszulkę z frędzlami od brzucha. Staliśmy z kierowcami na parkingu, podjechało pode mnie ekskluzywne BMW z przyciemnionymi szybami i gość kazał mi wsiadać, a ja, że nie. On się wściekł, otworzył drzwi, ponownie kazał mi wsiadać, ale chłopaki zauważyli co się dzieje i krzyknęli, że nie jestem prostytutką. Odjechał.
Drogi w którym kraju są najlepsze?
Najbardziej lubię jeździć po Hiszpanii, mają tam świetne drogi w każdej kategorii. Przy autostradzie idzie też wszędzie spokojnie zaparkować, jest dużo miejsc, gdzie są fajne restauracje. Francja też jest przyjemna, ale w tych krajach bardzo kradną. Ani w Hiszpanii, ani we Francji nie poszłabym spać, gdybym nie miała specjalnych mechanicznych zamków na drzwi na wypadek, gdyby ktoś wstrzyknął mi gaz do środka kabiny.
W tych krajach zawsze robię postój na stacjach benzynowych, ale tam też mogą ukraść paliwo. Nigdy tym akurat się nie martwiłam, bo w firmie, w której jeździłam wszystko było ubezpieczone. Dwa razy ukradli mi paliwo, zadzwoniłam na policję, spisali protokół i nie miałam problemów. Wiem, że w polskich firmach kierowcy bardzo tego pilnują, bo musieliby zapłacić z własnej kieszeni, a 500 litrów to dużo...
Tak samo nie martwisz się o wymianę koła. Dzwonisz i przyjeżdża serwis.
W mojej obecnej firmie już tak nie jest i wożę ze sobą zapasowe koła do naczepy, ale większość czasu jeżdżę z pilotem, więc jakby się coś stało to mam kogoś do pomocy. Sama jeszcze nigdy koła nie wymieniałam, ale ponoć dziewczyny sobie radzą.
A jak oceniasz drogi w Polsce?
Teraz jest już lepiej, ale jak jeżdżę z gabarytem to stwierdzam, że dla gabarytów w Polsce jest tragedia. Nie ma gdzie się zatrzymać, podobnie w Niemczech. Kiedyś dużo piłam, robiłam sobie pauzy co godzinę, a tutaj mogę sobie zrobić tylko jedną, a i tak boję się, żeby nie zapchać całej stacji.
Rozwijamy się, jest więcej ekspresówek, ale oznaczenia są tragiczne. Zawsze boję się, że jak widzę wiadukt 3.8 metrów, a ja mam 4 metry to się zaklinuję. Albo zakaz wstępu powyżej 36 ton, a ja mam 40 i praktycznie nie mogę przejechać, ale ciężarówki przede mną jadą, a nie powinny, więc też jadę… W głowie mam wtedy tylko “what the f**k”. Teoria nie ma nic wspólnego z praktyką… W takich sytuacjach CB jest niezbędne do jazdy, bo trzeba zapytać czy się przejedzie.
Powiedziałaś kiedyś, że jazda wielkim samochodem daje poczucie wolności. Co miałaś na myśli?
Ma się ze wszystkim spokój. W Hiszpanii kombinowałam, żeby sobie trochę pozwiedzać, iść nad morze, na zakupy, zjeść coś dobrego. Kierowcy bardzo nie lubią kiedy dzwoni telefon, a ja miałam mały komputer i za jego pośrednictwem wysyłało się wiadomości do dyspozytora.
Z gabarytami już tak nie jest. Mam wyznaczoną trasę, wyznaczoną prędkość i nie ma tu miejsca na żadną wolność.
Jakie są stereotypy związane z kierowcami, które przełamujesz?
Przede wszystkim, że kobieta nie może być kierowcą, bo sobie nie da rady, a wychodzi jednak na to, że sobie da radę, nawet na gabarytach.
Kierowcy są też traktowani jako głupi i nieogarnięci ludzie, a jak się jeździ po Europie to trzeba być bardzo ogarniętym, znać jakiś język. Firmy w Hiszpanii potrafią mieć podane złe adresi i błędne nazwy… Trzeba wtedy porozmawiać z ludźmi i ich zapytać.
I jeszcze uważa się, że kierowcy są grubi i brudni, a tak nie jest. Nie wiem skąd się to wzięło.
Ty masz świetną sylwetkę, jak o nią dbasz w trasie?
Mam to szczęście, że ta figura mi się trzyma, ale myślę co jem. Nie objadam się, nie jem ziemniaków, bo nie chce mi się ich obierać (śmiech). Jem mało chleba, stawiam na sałatki. Unikam mięsa, nie jestem wegetarianką, ale w trasie go nie spożywam, bo wydaje mi się za bardzo przetworzone.
W Hiszpanii zawsze jadłam ryby i owoce morza. Oprócz tego wybieram też departamenty, gdzie pracuje się fizycznie, np. trzeba zapiąć pasy. Wczoraj zapinałam łańcuchy i jeszcze bolą mnie ręce.
Dbanie o siebie w trasie jest problematyczne?
Tak, to jest problem. Jak już znałam trasę to był mniejszy problem, ale przy gabarytach staje się tam gdzie jest miejsce, a toaleta tam jest albo jej nie ma i trzeba sobie radzić. Wykąpać się co dwa dni da się, ale rzadko kiedy na stacjach są oddzielne prysznice dla kobiet. Mam wtedy tylko z 20-30 minut, a przecież trzeba jeszcze włosy wysuszyć. Zwykle krzywo się na mnie patrzą, kiedy oddaję kluczyk.
Jak wiele otrzymujesz propozycji matrymonialnych?
Na żywo nie ma takich przypadków, bo swoim sposobem zachowania pokazuję, że nie takie gadki ze mną. Mężczyźni to wyłapują, że ze mną rozmawia się inaczej. A na Facebooku cały czas dostaję wiadomości typu “wyjdź za mnie” albo “kocham cię”. Nie odpowiadam, bo nie wiem co napisać (śmiech).
Zwykle to ty zawstydzasz facetów, a kiedy jakiś ciebie zawstydził?
Chyba nigdy (śmiech).
A zaimponował?
Było takich dwóch, może trzech, ale oni mają ponad 65 lat. Imponują mi kierowcy z ogromnym doświadczeniem, poznałam kiedyś jednego w Barcelonie, który jeździł po całym świecie, łącznie z Afryką. Miał zdjęcia ze swoich wypraw niczym z National Geographic, mi też takie zrobił, ale straciłam do niego kontakt, bo zepsuł mi się telefon. Napisał też do mnie kiedyś ręcznie pisany list. Zapraszał żebyśmy pojechali razem do Afryki. On jeździł 8 miesięcy non stop, a później 4 miesiące zwiedzał różne historyczne miejsca. Trochę się bałam, bo za mało go znam. Miał już przygotowaną trasę i widziałam też na jego mapie zaznaczone niebezpieczne miejsca. Muszę naprawić ten telefon i do niego zadzwonić. Mam nadzieję, że jeszcze żyje.
Twoim marzeniem jest przejechanie się po USA. Kiedy je zrealizujesz?
Myślę, że już pod koniec tego roku. Mam namiar na kilka firm, muszę tylko wyrobić sobie wizę pracowniczą, bo nie chcę ryzykować z turystyczną. Muszę tam oczywiście wcześniej zrobić prawo jazdy. Będę tam jakieś dwa lata, bo rok to za mało, aby poznać kraj. Szkoda mi tylko zostawiać gabaryty, które dopiero poznaje.
Zastanawiasz się w ogóle nad założeniem rodziny?
Zastanawiam, ale myślę, że to tak będzie trochę po przekroczeniu trzydziestki. Jak przejadę Stany Zjednoczone to mogę rodzić dzieci (śmiech).