Michał Pater jest podróżnikiem, który ze swoimi nietypowymi podbojami błyskawicznie przebił się przez internet. Wszystko za sprawą kilkuminutowego filmu z jego podróży autostopem w głąb Rosji. W trzymiesięczną podróż o wiele mówiącej nazwie "W pizdu na krzywy ryj" wybrał się jedynie z dwiema konserwami i kwotą 200 zł. Opowiedział nam m.in o swojej diecie, która w dużej mierze opierała się na runie leśnym, o tym, że był brany za szpiega i zdradził, dlaczego woli spać w górach niż w wygodnym łóżku.
Chodzi o siłę stereotypu. Bazować na powszechnym osądzie jest łatwo. Ludziom wydaje się, że mają potwierdzone te stereotypy z wielu źródeł, a oglądają jedne wiadomości. W Polsce jesteśmy przekonani, że znajdujemy się pomiędzy młotem a kowadłem w postaci Rosji i Niemiec. W Rosji ludzie myślą, że to oni oswobadzali i bronili, a wszyscy są dla nich niewdzięczni.
Jak reagowali na ciebie ludzie, kiedy gadałeś do kija z kamerą?
Patrzyli się z zaciekawieniem, bo za bardzo nie wiedzieli o co chodzi. Jeden mężczyzna zatrzymał się przy mnie i powiedział, że usłyszał kiedyś w telewizji, że jak się spotka gdzieś takich jak ja, to trzeba im pomagać, bo oni na zachodzie mówią prawdę – że te ruskie to nie takie straszne jak wszyscy myślą.
Kiedy podróżowało się łatwiej po Rosji? Teraz czy dwa lata temu?
Dwa lata temu, dlatego że tylko raz zapytano mnie o kwestie polityczne. Nie warto podejmować tych tematów, kiedy nie chce się dostać w mordę.
W tym roku zadawali mi pytania o nieszczęsną Ukrainę, a im dalej na wschód, tym mniejszy dystans do telewizji. Na zachodzie sporo osób posiadało rodziny na Białorusi czy na Ukrainie i oni potrafili się do tego konfliktu jakoś zdystansować.
Na co wydałeś swoje 200 zł?
Połowę wydałem na listy, potem kupiłem sobie wódkę Putinkę i jedzenie.
Dlaczego zabierasz ze sobą tak mało pieniędzy?
Podróżuję już 16 lat, z perspektywy studenta nie mam możliwości robić tego na bogato. Mam spore doświadczenie w radzeniu sobie w terenie w Polsce, więc zdecydowałem się wykorzystać je także na zachodzie. Pojechałem do Szwajcarii po buty ojca, które zgubił je, gdy wchodziliśmy na Matterhorn. Znalazłem je. To była dla mnie pierwsza próba i przeprawa psychiczna.
W przypadku tego typu wypraw to koszt 2 konserw i 200 zł. Trzeba mieć też trochę drobnych na zainstalowanie się po powrocie. Podróżowanie może nic nie kosztować pod warunkiem, że nie ma barier granicznych w postaci wiz. Zresztą na tym ono polega i tym różni się od turystyki.
Wolisz spać w lesie czy na wygodnym łóżku u kogoś obcego?
Śpi się na pewno inaczej. Raz na jakiś dłuższy czas fajnie jest się przespać u kogoś w domu, ale wtedy nie ma już tej magii. Nocleg w terenie i obozowanie ma w sobie coś fantastycznego, szczególnie w górach w zaspie.
Zdarzyło ci się chorować podczas swoich podróży?
Tak, w ubiegłym roku, kiedy byłem na granicy rosyjsko-chińskiej w Mandżurii. Trwało to 3 dni i było dość ciężko. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, po prostu lała się ze mnie woda. Miałem poczucie odpowiedzialności za własne działania i wiedziałem, że skoro sam sobie to sprawiłem, to też muszę z tego jakoś wyjść. Doszedłem do siebie bez żadnych leków, choć po drodze spotkałem jednego Rosjanina, z którym musiałem pić wódkę, może to ona mnie uleczyła? Po noclegu u niego było mi już lepiej.
Masz jakieś survivalowe sposoby na kaca? Na filmie widać, że piliście często.
Jak będę go mieć pierwszy raz w życiu to w tym samym momencie przestanę mieć styczność z alkoholem. Nie mówię, że mam świetny łeb, bo nie mam, ale na następny dzień czuję się dobrze.
Jakie jest rosyjskie piwo?
Strasznie wali spirytusem. Nawet jak spróbowałem w Rosji czeskiego Kozela, który był tam na licencji, to też nie był tym samym Kozelem. U nas też można kupić rosyjskie piwo np. Biały Niedźwiedź i o ile nie śmierdzi spirytusem to znaczy, że nie jest ono prawdziwe.
A Rosjanki?
Zauważyłem kilka ciekawych tendencji, po pierwsza Rosjanie mają “komandirowka” – to jest taka praca w terenie, gdzie się śpi i pracuje. Tam jest taki proceder z kontrolowanymi zdradami, który zapewne nie dotyczy wszystkich Rosjan, ale części na pewno. W jednym mieście facet ma żonę, w drugim ma dziewuszkę, a w trzecim lubownicę.
Część osób, które spotykałem praktykowało umiarkowaną wierność małżeńską. Oczywiście liczby muszą się zgadzać w zdradach, więc kobiety też nie próżnują. Raz jedna Rosjanka chciała mnie zbałamucić i musiałem uciekać. W tym roku też, ale nie przyjąłem jej zaproszenia do domu.
Jak spotykałem Rosjanki to od razu pytały się czy mam żonę, dziewuszkę, czy chcę zostać w Rosji. To dziwne, bo w naszej szerokości geograficznej, to my się musimy uganiać za dziewczynami. Wielu chłopów pije, wielu zginęło na wojnach i kobiety mają problemy, szczególnie na prowincji, żeby sobie porządnego męża znaleźć.
Spotkałeś po drodze innych podróżników?
Jedną dziewczynę z Kazania, która autostopem podróżowała nad Bajkał, ale ostatecznie się wycofała. Spotykałem za to dziwnych “podróżników”, którzy opuszczali zakłady karne czy poprawcze i tak wracali zupełnie bez niczego. Jeden z nich szedł całą noc w samej koszulce, choć sam nie miałem za wiele to wziąłem go nad rzekę, rozpaliłem ognisko i coś mu ugotowałem.
Wiem, że trafiłeś też na wesele. Jak?
Szlajałem się po Magadanie i szukałem miejsca, gdzie mogę kupić chleb. Był mi potrzebny, żeby zapchać kichy, a że byłem po ciężkim dniu przebijania się przez drogę kołymską to zapytałem na ulicy ludzi, którzy akurat palili sobie papierosa. Oni po prostu wzięli mnie do środka lokalu, gdzie odbywało się właśnie wesele. Spędziłem tam 3 godziny.
O dziwo Magadan to bardzo cywilizowane miasto, jest internet na ulicach, można płacić kartami. Zdziwiłem się, bo wioski, które spotykałem po drodze zupełnie tego nie przypominały.
W jaki sposób dziękowałeś osobom, które cię gościły?
Myślę, że najlepsza formą podziękowania jest powiedzenie, że tam żyją normalni ludzie. Rosjanie nie gryzą. Zresztą sami używają wiele stereotypów, chociażby z Syberią. Ci z zachodu najchętniej oddaliby ją Chińczykom.
Mówi się o biedzie w Rosji. Tą widać. A spotkałeś się z bogactwem?
Moskwa i Petersburg to bardzo bogate miasta, w zeszłym roku słyszałem w radiu, że nauczyciele zarabiają tam 6600 rubli. Ciężko powiedzieć czy jest bieda na prowincji, ludzie mają tam mniejsze potrzeby i inne priorytety.
Zostałeś kiedyś okradziony?
Trudno powiedzieć, że okradziony. Jeden Rosjanin groził mi moim własnym nożem, stwierdziłem, że lepiej mu odpuścić. Był pijany i myślał, że jestem szpiegiem. Jeszcze mu rzuciłem pochwę od tego noża, żeby miał do kompletu.
Na twoim filmiku widać samochód w rzece, jak się tam znalazł?
Zostałem rozpoznany na ulicy przez pięciu Rosjan w niedzielę, bo pokazywali mnie w lokalnej magadańskiej telewizji dwa dni wcześniej. Zaprosili mnie nad rzekę, gdzie trochę się napiliśmy i pogadaliśmy. Chłopaki lekko przegięli z tą wódką i zaczęli szarżować z samochodem. Znalazł się w wodzie razem z moim plecakiem. Musiałem wejść do rzeki, żeby go odzyskać.
Jak to jest z tymi pijanymi kierowcami?
W ubiegłym roku była reforma policji i z tego co słyszałem to podobno teraz więcej się w niej zarabia i zmniejszyła się liczba TPSów, czyli takich drogowych posterunków, na których zatrzymuje się wybranych kierowców. Tam często zdarzały się łapówki, choć w tym roku ich nie zauważyłem.
Na samym początku jeziora Bajkał w republice Buriacji są wpływy buddyzmu i znajdują się tam przy drogach parkingi z totemami. Wierzący zatrzymują się przy nich, jedzą i piją, a policjanci nie sprawdzają ich trzeźwości, bo przecież oni oddają cześć swoim przodkom. Nie raz widziałem jak spożywali tam wódkę.
Na Kołymie nie ma się co bać jeżeli chodzi z piciem na drodze, bo tam nie ma prawie w ogóle aparatu państwa. Zdarzyło mi się jechać z jednym Rosjaninem w Góry Wierchojańskie i po 50 km zatrzymaliśmy się na dwie siódemki wódki. Ja poszedłem spać, a on pojechał dalej.
Jak wygląda sprawa posiadania broni?
Sporo osób ją ma nielegalnie i jest to bardziej zauważalne na wschodzie. Ludzie mają ją, żeby móc się obronić przed niedźwiedziem, czy po prostu polować. Państwo stara się to kontrolować, ale wychodzi jak wychodzi.
Zatrzymała cię kiedyś policja?
Tak, w miejscowości Tarbagataj, w republice Buriacji. Okazało się, że policjant też ma polskie korzenie i dziś to mój dobry znajomy.
2 lata temu miałem dziwne spotkanie z agentem bezpieki we Władywostoku. Jak się łapie stopa, to trzeba go gonić, a ten się po prostu zatrzymał i powiedział, żebym się nie bał, bo jest moim towarzyszem i że mi wszystko pokaże. Jeździliśmy cały dzień po Władywostoku i wypytywał mnie o różne rzeczy.
Co sobie przywiozłeś z ostatniej wyprawy?
Wódkę Putinkę, trochę mleka skondensowanego, kilka konserw z Kołymy, które dostałem od kopaczy złota i pocztówki dla znajomych.
Co w ogóle jadłeś?
Głównie dominowało runo leśne, przy drodze można spotkać też drzewa owocowe. Czasem ktoś mi coś dawał, jak np. policjant z Bajkału podarował mi kilka kilogramów kartofli. Na pewno nie głodowałem. Przed taką wyprawą trzeba przygotować swój żołądek i zmniejszyć żywieniowe racje.
My na zachodzie mamy wydumane potrzeby żywieniowe. Ten dobrobyt powoduje, że wpadamy w różne choroby cywilizacyjne. Nie zawsze jadłem jeden posiłek dziennie, rano uruchamiałem żołądek herbatą, a popołudniu jak miałem coś do przekąszenia to jadłem.
Jaka była pierwsza potrawa, którą po powrocie do Polski zjadłeś?