"Beka", całkowity brak empatii i przemoc, to jedyne na co stać było pasażerów, którzy kilka dni temu mieli pecha trafić do jednego poznańskiego tramwaju ze starszą kobietą cierpiącą na zaburzenia psychiczne. To naprawdę niewiarygodne, że tylko tak potrafimy reagować wobec chorych w XXI wieku, w kraju w sercu Europy, w którym na różne schorzenia psychiczne cierpi już ok. 30 proc. społeczeństwa.
Spotkanie twarzą w twarz z osobą cierpiącą na zaburzenia psychiczne to nic przyjemnego. Szczególnie, gdy ataki jej choroby przybierają bardzo rzucającą się w oczy formę. Warunki życia w Polsce na przestrzeni ostatnich dekad sprawiły jednak, iż chorych przybywa i w takiej sytuacji znaleźć się można coraz łatwiej. Dobitnie przekonała się o tym grupa poznaniaków, którzy mieli nieprzyjemność podróżować jednym tramwajem ze starszą, wyraźnie chorą psychicznie kobietą.
Głośno awanturowała się, przeklinała, splunęła. Nic nie wskazywało jednak na to, by miała przejść wobec któregoś z pasażerów do rękoczynów. Skąd to wiemy? Oczywiście z filmiku, który jeden z pasażerów nagrał, by szybko pochwalić się "becznym" nagraniem na YouTube. Jedni mieli więc z chorej "bekę", ale kilku innych wpadło na - prawdopodobnie najlepszy dla niej - pomysł, by zawiadomić policję. Ta zapewne wezwałaby pogotowie, a kobieta mogła liczyć na profesjonalną pomoc.
Jednak ku uciesze większości zmęczonych i pozbawionych empatii pasażerów znalazł się pewien młody człowiek, który chorą staruszkę znienacka zaatakował i brutalnie wyrzucił z pojazdu. Ten człowiek jest teraz komplementowany w komentarzach na YouTube przez rzeszę zachwyconych jego zachowaniem Polaków. I zapewne pęka z dumy, że dokonał tak udanej obywatelskiej interwencji...
Jeśli to Ty nim jesteś i właśnie czytasz ten tekst, wiedz zatem, że jesteś zwykłym głupcem. Jak mawiają w Poznaniu, szczunem marnym! Nie wyglądasz mi na kogoś, kto w podobny sposób zachowałby się, gdyby w tym tramwaju kłopoty sprawiał jakiś kibol, choćby twojej przeciętnej postury. Ale na chorej staruszce to mogłeś się wyżyć i stalować na bohatera, co nie...?
Kilkanaście dni wcześniej niemal identyczny scenariusz można było zobaczyć w Warszawie. Na jednym przystanków siedziała ok. 50-letnia kobieta. Ludzi było naprawdę dużo, bo traf chciał, że żaden z tramwajów nie przyjeżdżał wyjątkowo długo. Kobieta wyglądała całkowicie normalnie, ale wyraźnie było widać, że ma problemy psychiczne. Mówiła do siebie, co jakiś czas zaczepiała innych, nierzadko używając wulgaryzmów. Nie zabrakło też krzyków pod adresem wszystkiego i wszystkich, ale kobieta nie była w żaden inny sposób agresywna.
Później jechała pełnym tramwajem zachowując się w podobny, lecz już nieco łagodniejszy sposób. Nikt (ani na przystanku, ani w tramwaju) nie wyciągnął telefonu, żeby nagrywać. Nikt nie wszedł z nią w niepotrzebną dyskusję. Nikt jej nie atakował i nie zwracał niepotrzebnej uwagi. Prawie nikt nie śmiał się pod nosem - jedynie dwóch nastolatków wysiliło się między sobą na komentarz niskich lotów, ale to wszystko.
I całe szczęście, bo póki taka osoba nie robi nikomu krzywdy, krzywdzić nie mamy prawa i jej...